Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Beata Krowicka 14.09.2013

Skandal w niemieckiej kampanii. Rywala Merkel szantażował znany biznesmen

Jak podaje dziennik „Sueddeutsche Zeitung”, Peera Steinbruecka szantażował były członek zarządu niemieckiej poczty.
Posłuchaj
  • Szantażysta kandydata na kanclerza Niemiec to znany biznesmen - korespondencja Wojciecha Szymańskiego z Berlina (IAR)
Czytaj także

Dziennikarze gazety „Sueddeutsche Zeitung” ustalili tożsamość mężczyzny. Okazuje się, że to jeden z najbliższych współpracowników byłego prezesa niemieckiej poczty. Nic nie wskazuje jednak na biznesowe tło całej sprawy.

Szantażysta w czasie przesłuchania przyznał, że kierowała nim złość na Peera Steinbruecka. Na początku miesiąca ujawniono, że kandydat na kanclerza z ramienia SPD otrzymał list, którego autor domagał się, aby polityk wycofał się z wyborów. W przeciwnym razie groził ujawnieniem rzekomo kompromitujących go materiałów.

Szantażysta groził, że jeśli Steinbrueck do 10 września nie wycofa swojej kandydatury w wyborach to na jaw wyjdzie, że polityk i jego żona w latach 90. zatrudniali na czarno sprzątaczkę.

Małżonka kandydata Gertrud Steinbrueck zdementowała na łamach dziennika "Bild" te zarzuty.

Skandal z przeszłości?
Z materiału opublikowanego w tabloidzie wynika, że gdy Steinbrueckowie przeprowadzili się w 1999 roku do Bonn, mieszkająca w tym samym mieście matka Gertrud, by odciążyć pracującą w zawodzie nauczycielki córkę, odstępowała jej przez pół roku raz w tygodniu swoją sprzątaczkę. - Płaciłam sprzątaczce za wykonaną u mnie pracę i rozliczałam się następnie z matką - powiedziała Gertrud Steinbrueck.
Po upływie pół roku żona polityka chciała zatrudnić pomoc domową na stałe, jednak ta odmówiła podpisania umowy o pracę. Kobieta tłumaczyła, że może pracować tylko na czarno, ponieważ w przeciwnym razie jej mąż straciłby pracę, a cała rodzina pozwolenie na pobyt w Niemczech.
- Bardzo mnie to wzruszyło. Musiałam jednak powiedzieć "nie", ponieważ nie mogłam zatrudnić jej nielegalnie. Na pocieszenie sprezentowałam jej 500 marek - wyjaśniła Gertrud Steinbrueck. W rozmowie z "Bildem" oceniła, że postąpiła wówczas właściwie. Wyciąganie tej sprawy po 14 latach, by szantażować jej męża, uznała za podłość.

Do zarzutów odniósł się także sam Peer Steinbrueck. Jak powiedział, to co spotyka go w czasie tej kampanii jest nie do zaakceptowania. Polityk już złożył doniesienie do prokuratury, która rozpoczęła postępowanie sprawdzające w sprawie próby wymuszenia.

W wyborach do Bundestagu 22 września socjaldemokrata Steinbrueck jest rywalem urzędującej szefowej rządu Angeli Merkel (CDU). Aktualne sondaże dają Merkel zdecydowaną przewagę nad kandydatem SPD. Również jej partia CDU zdecydowanie wyprzedza opozycyjną SPD.

''

IAR, PAP, bk