Na wirusowe zapalenie wątroby zwane popularnie żółtaczką co roku zapadają na świecie miliony ludzi. U nas na szczęście ich ilość stale spada.
To choroba powszechna, ale jak mówią lekarze nie ma się czego bać. U jednej trzeciej zakażonych wykształcają się przeciwciała i choroba się nie rozwija. U pozostałych proces rozwoju zajmuje nawet kilkadziesiąt lat.
Kiedyś źródłem zakażeń były głównie szpitale. Wirusem można się było zarazić podczas transfuzji krwi lub operacji. Dziś to już przeszłość. Wirusowym zapaleniem wątroby zarażają się głównie bywalcy salonów tatuaży.
Andrzej Gietka, ordynator oddziału chorób wewnętrznych i hepatologii Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie ma na swoim oddziale kilka osób, które zaraziły się w ten właśnie sposób. Kolejnym źródłem zakażeń są gabinety stomatologiczne oraz narkotyki stosowane dożylnie. Wbrew powszechnym wyobrażeniom, trudno się zarazić wirusowym zapaleniem wątroby typu C drogą płciową.
- Problem seksu jest problemem przesadzonym jeśli chodzi o zapalenie wątroby typu C. Wirus typu B, czyli konkurencyjny przenosi się drogą płciową dość łatwo, natomiast wirus typu C - nie. W związkach partnerskich nie zaleca się nawet stosowania prezerwatyw. Małe jest też ryzyko zarażenia przy porodzie – mówił.
Zdaniem doktora Gietki w niektórych przypadkach leczenia zapalenia wątroby typu C nie należy podejmować, ponieważ ryzyko podawania chorym niektórych lekarstw przeważa nad korzyściami z ich stosowania.
- Jeśli chorych będziemy leczyli za lat dziesięć, niewykluczone, że będą już leki, dzięki którym będziemy mogli leczyć ich lekko, łatwo i przyjemnie. Teraz nierzadko jest to rok wyrwany z życia. – powiedział.
Aby wysłuchać całej audycji wystarczy kliknąć "Żółtaczka mniej groźna” w boksie "Posłuchaj".
Audycji "Instrukcja obsługi człowieka" można słuchać od poniedziałku do czwartku o 10.45.
(miro)