Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Jaremczak 08.03.2014

Zimna wojna bis? Krym w rękach Rosji [Analiza]

Zamiast wycofać swoje wojska do baz, Moskwa wysyła kolejnych żołnierzy na Krym. Ukraina alarmuje, że oprócz zwykłych mundurowych, przybywa funkcjonariuszy specnazu.

Rosja próbuje odwrócić uwagę światowej opinii publicznej od Krymu. Od dłuższego czasu Moskwa przekonuje, że za wydarzeniami na kijowskim Majdanie stali prowokatorzy. W sobotę szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow zwrócił się do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie o przeprowadzenie międzynarodowego śledztwa w tej sprawie. - Świadectw o tak zwanej sprawie snajperów nie uda się już zamieść pod dywan - stwierdził rosyjski minister.

W odpowiedzi Kijów oskarża Kreml. - Sądzę, że była to robota rosyjskich sił specjalnych - tak o akcji snajperów mówi minister zdrowia w rządzie Jaceniuka. Ołeh Musij powiedział agencji AP, że rany postrzałowe ofiar z Majdanu, zarówno milicjantów, jak i opozycjonistów sugerują, że strzelano do nich z tego samego typu broni.

Zrzucanie odpowiedzialności za krwawe zamieszki na Majdan wpisuje się w prowadzoną przez Moskwę propagandę. Zaledwie kilka dni temu ambasador Rosji w Polsce Aleksandr Aleksiejew tak opisywał wydarzenia w stolicy Ukrainy: - Tu inicjatorem był Majdan. Bojownicy Prawego Sektora ruszyli  na reprezentantów prawa i porządku, którzy strzegli sytuacji w Kijowie. Strzelali!  Większość tych, którzy zginęli z Berkutu zginęli od kul - przekonywał gość radiowej Jedynki. Jego zdaniem, w trakcie dochodzenia należałoby wyjaśnić kto strzelał, do kogo, ile dokładnie ludzi zginęło, ilu było rannych? - Ale o tym rozmowy jakoś nie ma. To pani nie dziwi? - pytał.

Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>

/

W bajce o Królewnie Śnieżce, zła wiedźma podarwała dziewczynie zatrute jabłko. Prezentów od Putina również nie powinno się przyjmować. FOT.: EPA/ANATOLY MALTSEV

Odwracanie uwagi od agresji na Krymie to jedno, drugie to próba usprawiedliwienia swoich działań na półwyspie, który należy do Ukrainy. Rosjanie przywiązują wagę do tego, by wszelkie ich działania miały "podkładkę". Apele prorosyjskich władz Autonomicznej Republiki Krymu to za mało, by udowodnić, że Kreml wysyłając kolejnych żołnierzy działa zgodnie z prawem. Próbuje więc wmówić, że działa w imię wyższych racji. Argument brzmi: władzę w Kijowie przejęli "bandyci", którzy odpowiadają za śmierć około 100 osób, nie możemy na to bezczynnie patrzeć.

Prawie niezauważona przeszła informacja rosyjskiego MSZ dotycząca materiałów na temat zbrodniczej działalności Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Armii Powstańczej. Materiały opublikowano w przeddzień brukselskiego szczytu, podczas którego to Polska występowała w roli rzecznika Ukrainy. Przypadek? To ukraińscy nacjonaliści dokonali mordu na Polakach mieszkających w zachodnich regionach Ukrainy - przypomina Moskwa.

Odpowiedź Warszawy i Brukseli na te doniesienia nie zostawia złudzeń. - Unia Europejska o niczym nie zdecyduje w sprawie Ukrainy bez udziału Polski, a wiele rządów europejskich oczekuje od Polski przywództwa w tej kwestii z racji jej doświadczenia historycznego, dyplomatycznego i roli odgrywanej w polityce Partnerstwa Wschodniego - oświadczył w sobotę szef MSZ Radosław Sikorski.

- Za inwazję wojskową na Ukrainę osobiście odpowiada Władimir Putin - mówiła Julia Tymoszenko w trakcie kongresu Europejskiej Partii Ludowej, zrzeszającej centroprawicowe ugrupowania w Europie. - Putin posunie się nawet do podbicia całego kraju, jeśli demokracje Zachodu mu na to pozwolą - dodała była premier Ukrainy. (źródło: CNN Newsource/x-news)

Od początku ukraińskiego kryzysu rosyjskie MSZ porównuje nacjonalistów z kijowskiego Majdanu do "banderowców" i faszystów z okresu II wojny światowej.

Świat nie wierzy Putinowi i nie ulega prowadzonej przez jego ekipę propagandzie. Prezydent USA Barack Obama wspólnie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel apelują do władz Rosji o wycofanie się z Krymu. Domagają się przestrzegania prawa międzynarodowego i zachowania nieeskalowania konfliktu.

A ukraińskie MSZ podtrzymuje stanowisko: Krym jest nasz i nikomu go nie oddamy!

Na razie rząd kierowany przez Arsenija Jaceniuka stawia na dyplomację. Liczy, że pod wpływem światowej opinii publicznej, groźby izolacji oraz kolejnych sankcji Kreml zmieni zdanie. Na razie się na to nie zanosi.

Polskie MSZ apeluje: wyjeżdżajcie z Krymu!

O tym, że sytuacja jest coraz bardziej napięta świadczy decyzja polskiego MSZ o przeniesieniu naszego konsulatu z Sewastopola. Była to jedyna placówka dyplomatyczna Unii Europejskiej na Krymie. W ostatnich dniach przedstawicielstwo miało poważne problemy z łącznością telefoniczną i Internetem. Teraz placówka została ewakuowana.

Jednocześnie MSZ apeluje, aby Polacy mieszkający na Krymie opuścili ten teren.

Przełomu w dwustronnych relacjach nie przyniosło spotkanie wiceszefa rosyjskiej dyplomacji Grigorija Karasina z ambasadorem Ukrainy w Rosji Wołodymyrem Jelczenką.  Było to pierwsze spotkanie wyższych przedstawicieli Rosji i Ukrainy od wybuchu kryzysu na Krymie. Jak wynika z komunikatu rosyjskiego MSZ, strony obstają przy swoim. Sprowadza się to stwierdzenia, że Moskwa uważa, że prawowitym prezydentem Ukrainy pozostaje Wiktor Janukowycz.

Nieuznawane przez Kijów władze Autonomii Krymskiej przystąpiły do formułowania własnych sił zbrojnych. W Symferopolu kilkuset członków krymskiej samoobrony złożyło uroczystą przysięgę żołnierską.

Sytuacja na Krymie [relacja]

Ceremonia, która odbyła się w obecności nieuznawanego przez Kijów premiera Autonomii Krymskiej Siergieja Aksjonowa, miała bardzo uroczysty charakter. Śpiewano rosyjskie pieśni patriotyczne. Nowi żołnierze składali przysięgę przed trójkolorowym sztandarem Krymu, obiecywali między innymi "wierność narodowi Krymu".

A Rosja dzień po dniu wysyła na półwysep coraz więcej żołnierzy.

Ruchy rosyjskich wojsk. Relacja specjalnego wysłannika na Krym Krzysztofa Renika (IAR)

/

Rosyjskie ciężarówki w drodze do Sewastopola. FOT.: EPA/DENIS SINYAKOV

Oprócz ciężarówek pojawiły się także transportery opancerzone oraz cysterny z paliwem, a także wozy sanitarne. Poligon Czauda, położony niedaleko Teodozji był miejscem koncentracji sił rosyjskich już od kilku dni. Docierały tam oddziały transportowane do Kerczu we wschodniej części Krymu okrętami desantowymi, a także promami obsługującymi przeprawę promową łączącą Krym z Krajem Krasnodarskim w Rosji. Obecne przegrupowanie wojsk rosyjskich może mieć związek z rozprzestrzenianymi między innymi przez dziennikarzy rosyjskich pogłoskami o możliwych w najbliższych dniach prowokacjach zbrojnych i akcjach sabotażowych.

Rosja i współpracujące z nią władze Krymu nie chcą, by świat widział co się dzieje na półwyspie. W nocy doszło do pobicia dziennikarzy - relacjonujących szturm na bazę w Sewastopolu. Po raz kolejny "niezidentyfikowani żołnierze" uniemożliwili misji OBWE dotarcie na Krym. Grupa międzynarodowych obserwatorów po raz trzeci próbowała dostać się na półwysep, tym razem od północy, ale została zatrzymana przez uzbrojonych mężczyzn, którzy oddawali w powietrze strzały ostrzegawcze.

Anna Coren z CNN twierdzi, że dziennikarzom utrudnia się pracę na Krymie.

(źródło: CNN Newsource/x-news)

W odpowiedzi na sankcje Rosja grozi, że może zawiesić inspekcje swych arsenałów nuklearnych, prowadzone zgodnie z porozumieniem rozbrojeniowym START. - Nieuzasadnione groźby, wysuwane wobec Rosji przez Stany Zjednoczone i NATO w związku z jej polityką wobec Ukrainy uważamy za nieprzyjazne gesty - mówi przedstawiciel rosyjskiego MON, cytowany przez agencję Interfax.

Niepokojąco brzmią też informacje o ostrzelaniu ukraińskiego samolotu dozoru granicznego, w trakcie gdy przelatywał około tysiąca metrów od granicy administracyjnej Krymu, zajętego przez siły rosyjskie.
Jak sprecyzował rzecznik pograniczników, grupa uzbrojonych mężczyzn otworzyła ogień z broni automatycznej do nieuzbrojonego samolotu, który wykonywał misję obserwacyjną. Strzały padły ze strony Armiańska. Nikt nie został ranny.

Co na to Zachód? Jakiekolwiek kroki prowadzące do aneksji Krymu "zamkną drzwi dla dyplomacji" - taką groźbę pod adresem Siergieja Ławrowa miał sformułować amerykański sekretarz stanu John Kerry.

Agnieszka Jaremczak

''