Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Izabela Zabłocka 25.03.2014

"NATO nie tylko na papierze". Czy będą bazy sojuszu w Polsce?

Niemiecka minister obrony uważa, że Pakt Północnoatlantycki powinien zaznaczyć swoją obecność na wschodzie Europy, tak aby kraje stanowiące jego zewnętrzną granicę wiedziały, że mogą liczyć na sojusz. Przyłączenie Krymu do Rosji zmienia dotychczasowy układ sił na naszym kontynencie.
Rosyjscy żołnierze na Krymie już nie zasłaniają twarzyRosyjscy żołnierze na Krymie już nie zasłaniają twarzyPAP/EPA/ANASTASIA VLASOVA

Wypowiedź minister Ursuli von der Leyen wywołała burzę w Niemczech. Krytykowali ją zarówno politycy opozycji, jak i socjaldemokraci, którzy współtworzą rząd. Rzecznik prasowy resortu musiał tłumaczyć, że nie ma mowy o przerzucaniu na wschód dodatkowych oddziałów. Jak sprecyzował, chodzi raczej o dokładniejszą kontrolę przestrzeni powietrznej w tej części Europy i większą intensywność wspólnych ćwiczeń.

To już kolejne w ostatnim czasie, znaczące oświadczenie w sprawie roli NATO w związku z obecnym kryzysem. W podobnym tonie co minister von der Leyen wypowiedział się Naczelny Dowódca Sojuszniczy w Europie, generał Phil Breedlove. Według niego, działania Rosji powinny zmusić NATO do zmiany myślenia o swych siłach, ich rozlokowaniu, gotowości, treningu i sposobie reakcji na zagrożenie.

- Musimy zastanowić się nad naszymi sojusznikami, rozmieszczeniem naszych wojsk w ramach Sojuszu, nad ich gotowością bojową - tak, by w razie czego być w stanie się bronić, zwłaszcza w krajach bałtyckich i innych miejscach - precyzował generał, odpowiadając na konkretne pytanie, co NATO zrobi by zredukować zagrożenia ze strony Rosji.

- Jeśli pozwolimy naszemu przeciwnikowi, by pod pretekstem ćwiczeń przemieszczał pod nasze granice wysokiej gotowości siły wojskowe, to pozwalamy by miał przewagę - ocenił Breedlove. - My musimy być rozmieszczeni inaczej i musimy być lepiej przygotowani - mówił. Wykluczył jednocześnie takie działania ze strony NATO, które mogłyby prowadzić do eskalacji agresywnej polityki Rosji.

Polski minister spraw zagranicznych uspokaja, że Polska nie jest wojskowo zagrożona, ale przyznaje, że toczą się rozmowy z NATO w sprawie przesunięcia infrastruktury i wojsk sojuszu. Radosław Sikorski precyzuje, że nie chodzi nam jednak o natychmiastowe ruchy.

TVN24/x-news

Francuzi i Brytyjczycy są gotowi do pomocy już teraz. Paryż i Londyn deklarują zwiększenie swojego udział w patrolowaniu przestrzeni powietrznej krajów bałtyckich i Polski.

W imieniu NATO zaniepokojone koncentracją rosyjskich wojsk przy granicy z Ukrainą wyraził sekretarz generalny Anders Fogh Rasmussen. - Jako sojusz skupiamy się na efektywnej obronie krajów członkowskich. Wszyscy mogą być pewni naszej determinacji. Plany dotyczące szybkiej i skutecznej reakcji są przygotowane by zagwarantować ochronę - zapewnił Rasmussen.

Dodał, że NATO rozmawia także o możliwym wsparciu z władzami Ukrainy, która jest krajem partnerskim Sojuszu.

Rosja szykuje działania na południu Ukrainy

Tak twierdzi  MSZ w Kijowie. Według ukraińskich władz kolejne posunięcia Kremla świadczą o planach osłabienia miejscowych władz i destabilizacji w przygranicznych obwodach. Szef Departamentu Informacji ukraińskiego MSZ-tu Jewhen Perebijnis zwraca uwagę na nasilenie rosyjskich operacji zarówno na Krymie jak i wzdłuż wschodniej granicy. Według niego, liczebność wojsk Federacji Rosyjskiej na Krymie przekroczyła 22 tysiące. Rosjanie formują zorganizowane grupy, które wysyłają do południowych i wschodnich obwodów Ukrainy. Nawiązują tam współpracę z miejscowymi zwolennikami Moskwy, żeby organizować prowokacje.

Ukraiński MSZ informuje, że codziennie na terenie przygranicznych obwodów zatrzymywane są grupy cywilów, przenikających tam z terenu rosyjskiej Federacji. Według władz w Kijowie świadczy to o kontynuacji prób zawłaszczenia kolejnych obszarów i odcięcia Ukrainy od Morza Czarnego.

CNN Newsource/x-news

Zmiana pozycji militarnej Rosji

Wcielenie Krymu do Rosji zmienia dotychczasowy układ sił w basenie Morza Czarnego. Rosyjska armia uzyskuje większe możliwości operacji na Morzu Czarnym, a brak swobodnego dostępu do ciepłego morza zawsze był dużym problemem dla Kremla. Flota Czarnomorska ma teraz więcej miejsca i swobody do rozbudowy. Dodatkowo, wzbogaca się o sprzęt przejęty od ukraińskiego wojska i  paraliżuje ukraińską marynarkę. Według ekspertów, w ciągu dekady Rosjanie mogą stać się najsilniejszą flotą w regionie dystansując Turcję.

Przejęcie Krymu to dla Moskwy także spore oszczędności. Do tej pory, Rosja płaciła Ukrainie 97 milionów dolarów rocznie za możliwość stacjonowania Floty Czarnomorskiej na półwyspie. Za trzy lata, kwota ta miała wynosić aż 100 miliardów dolarów.

Stany Zjednoczone zwiększają swoją obecność

Od zaostrzenia kryzysu na Ukrainie Barack Obama wyraźnie zwrócił uwagę na Europę. Prowadzi stałe konsultacje z UE, wysłał także wiceprezydenta Joe Bidena do Polski i na Litwę, by zapewnić o zobowiązaniu NATO do obrony krajów członkowskich. Stany Zjednoczone wzmocniły też swoją wojskową obecność w regionie.

Od poniedziałku Obama przebywa z tygodniową wizytą na starym, kontynencie, gdzie - jak zapowiadali jego doradcy - będzie osobiście zabiegał o dalszą koordynację wspólnego stanowiska Zachodu wobec rosyjskiej agresji na Ukrainie.

- Amerykanie mają tendencję do zapominania, że USA i Europa to dwa najsilniejsze mocarstwa na świecie, które łączą podobne wartości i interesy. Ale gdy pojawia się problem, wtedy nagle sobie to przypominają i relacje z Europą się zacieśniają; Europa staje się najważniejsza w spektrum amerykańskich priorytetów - komentuje działania Białego Domu  profesor Andrew Moravcsik, dyrektor studiów o Unii Europejskiej na Princenton University. Według eksperta, teraz będzie bliższa koordynacja stanowisk w sprawie Rosji. - Ale najważniejsze jest to, że amerykańscy dyplomaci zdali sobie sprawę, że Europa jest partnerem numer 1. Instynktownie będą ją bardziej angażować w globalne kwestie - powiedział Moravcsik.

Oczekuje się, że obecny kryzys znacząco wypłynie też na główną transatlantycką organizację - NATO. - Polacy, Łotysze czy Litwini, którzy od dawna apelowali, by pakt koncentrował się na obronie terytorialnej własnych członków, dostaną wreszcie to, czego chcieli - uważa Charles Kupchan, amerykański ekspert do spraw bezpieczeństwa narodowego. Są również nadzieje, że kryzys zmobilizuje USA do współpracy z UE w sprawie dywersyfikacji dostaw energii, by ograniczyć zależność państw UE od rosyjskiego gazu. Eksperci zastrzegają jednak, że minie kilka lat zanim powstanie infrastruktura, która umożliwi eksport amerykańskiego gazu łupkowego do państw unijnych.

iz

''