Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Michał Dydliński 07.12.2020

Jakub Wiech: najbliższe lata będą czasem nadrabiania zaległości w energetyce

Biorąc pod uwagę zaostrzającą się politykę klimatyczną Unii Europejskiej, nadchodzące lata zapowiadają się jako okres szybkiego nadrabiania zaległości w polskiej energetyce, zwłaszcza jeżeli chodzi o przejście na energię bardziej przyjazną środowisku - mówi portalowi PolskieRadio24.pl zastępca redaktora naczelnego serwisu Energetyka24.com Jakub Wiech.

Z ekspertem rozmawiamy przy okazji dzisiejszej konferencji "Energetyka 2030. Nowa energia do zmian", organizowanej przez think tank Forum Energii. Wezmą w niej udział m.in. minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka, przedstawiciele spółek energetycznych, a także urzędnicy.

Przez ostatnie lata w Polsce dużo dyskutowano o tym, jak powinna wyglądać transformacja rodzimej energetyki i przejście na przyjazne środowisku źródła energii. Sporo mówiło się też o tym za granicą - pojawiły się takie pojęcia jak np. Zielony Ład, a Komisja Europejska jasno sprecyzowała, że w tej kwestii państwa członkowskie muszą ostro wziąć się do roboty i dążyć w dłuższej perspektywie do neutralności klimatycznej. Polska w tej sprawie swoje ugrała, ale jasne jest, że nie ma odwrotu od konieczności przeprowadzenia szybkich przemian. Czy nadchodząca dekada będzie czasem tego, że założenia, zawarte na razie głównie na papierze, zaczną być wcielane w życie?

Polska jest w tej specyficznej sytuacji, że w ostatnich 30 latach brakowało planu kompleksowej transformacji energetycznej kraju. Żadna z ekip, które rządziły przez ten czas, nie podjęła szerokiego wysiłku na rzecz długoterminowych zmian w strukturze energetyki kraju w kierunku zmniejszenia emisyjności i przechodzenia na nowoczesne technologie, nawiązując do trendu, który już od dłuższego czasu istniał w Unii Europejskiej. Te najbliższe lata, biorąc pod uwagę "zacieśniającą" się politykę klimatyczną Unii Europejskiej, będą okresem intensywnego nadganiania, nadrabiania zaległości w tym zakresie.

Szczególnie duże wyzwania pojawiają się w elektroenergetyce i ciepłownictwie. W tych sektorach będzie działo się najwięcej. Czeka nas odchodzenie od węgla i zmiana miksu energetycznego na mniej emisyjny. Przed nami też duże inwestycje w źródła odnawialne i energetykę jądrową, ale też pozyskiwanie alternatywnych paliw, które są używane - np. paliwa gazowego, oraz rozwój sektora bioenergii. Nasz kraj może zyskać też na procesie rozwoju elektromobilności. Nie chodzi tu o "milion samochodów elektrycznych", ale o to, że Polska może być zapleczem wytwórczym i produkować baterie do samochodów elektrycznych, co zresztą już się dzieje.

Nadrabianie zaległości i inwestowanie w nowe technologie - taka będzie charakterystyka nadchodzących 10 lat.

Trend przechodzenia na mniej emisyjną energetykę widać już wśród rodzimych branżowych koncernów. Mamy "Zielony zwrot" Taurona, w nowej strategii silnie na rozwój OZE stawia też Orlen. Można domniemywać, że nie chodzi tylko o bycie "zielonym" dlatego, że to jest modne, ale musi to też wynikać z kalkulacji i rachunku ekonomicznego.

Polskie firmy z szeroko pojętego sektora elektroenergetycznego dostrzegły, że albo staną się "zielone", albo nierentowne. Widzimy działania, które mają ograniczyć emisję dwutlenku węgla przez zakłady należące do tych spółek. Pojawiają się też plany dojścia do neutralności klimatycznej - taką wizję przedstawił m.in. Orlen.

Są też pewne działania ze strony rządu, który zauważył, że aktywa węglowe, na których oparta jest polska elektroenergetyka, po prostu ciążą spółkom i stają się dużym obciążeniem. Stąd pojawił się plan, żeby odseparować je od istniejących podmiotów i przetransferować je do jednego dużego podmiotu, którego zadaniem będzie utrzymanie dotychczasowej aktywności spółek bazujących na węglu, ale też ich stopniowe wygaszanie.

A jeśli chodzi o sektor wydobywczy, węglowy - tu też będzie się dużo działo? Druga połowa roku przyniosła kilka ważnych wydarzeń, m.in. porozumienie rządu z górniczymi związkowcami w kwestii przyszłości całego sektora.

Po raz pierwszy w historii pojawiła się dyskusja na temat daty zakończenia wydobywania węgla na Śląsku i ogólnie w Polsce. Mamy tutaj rozmowy ze związkowcami z Polskiej Grupy Górniczej. Udało się ustalić, że kopalnie tej spółki będą pracować do 2049 roku. Obecnie trwają prace nad doprecyzowaniem umowy, która ma być gotowa do połowy grudnia.

Węgiel shutt-1200.jpg
Ostatnia tona węgla zostanie wydobyta w 2049 r. "Transformacja energetyczna musi być sprawiedliwa"

Takie momenty jak ten są przełomowe. Po raz pierwszy w debacie publicznej pojawiły się jasne komunikaty, że węgiel - uważany w Polsce za dobro narodowe i surowiec strategiczny - jest czymś, z czego będzie trzeba zrezygnować. To bardzo istotny punkt w historii gospodarczej Polski. Pytanie, jak to się skończy i jak będą wyglądały prace nad umową między rządem a górnikami.

Z drugiej strony - obok wielkich planów inwestycyjnych dużych spółek oraz strategicznych decyzji władz mamy też energetykę schodzącą na najniższy poziom - a więc energetykę prosumencką, opartą na założeniu, że każdy może produkować energię na własne potrzeby w oparciu o nowoczesne technologie. Temat cieszy się sporym zainteresowaniem Polaków - widać to po programie "Mój prąd", z którego skorzystało już lub skorzysta w sumie 220 tysięcy osób. Najbliższe lata to też postępujący rozwój tego typu rozwiązań?

W kwestii energetyki rozproszonej rząd także nadrabia zaległości z ostatnich 30 lat. Wcześniej ten rodzaj energetyki nie był w Polsce zbyt silnie rozwijany - instalacje OZE powstawały głównie w formie scentralizowanej. To oczywiście ułatwia kontrolowanie tego procesu, ale nie pozwala to na rozwój energetyki rozproszonej.

Program "Mój prąd" to jest najlepszy dowód na to, że na energetykę prosumencką jest miejsce. Pokazuje on też, że rozwój tej dziedziny może być napędzany przez stosunkowo niewielkie wydatki. W ciągu pierwszych kilku miesięcy swojej działalności, od sierpnia do grudnia 2019 roku, po uruchomieniu dotacji na kwotę 130 milionów złotych, spowodował on "lawinę inwestycyjną" o wartości sięgającej 800 milionów złotych. To dobry miernik zainteresowania Polaków tematem energetyki prosumenckiej.

Myślę, że możemy spodziewać się szybkiego rozwoju energetyki rozproszonej w nadchodzących latach. Liczę też, że w końcu uda się dojść do konsensusu społecznego w kwestii energetyki wiatrowej. Szeroki i dynamiczny rozwój energetyki wiatrowej istnieje jedynie na papierze, mamy głównie plan budowy farm wiatrowych na morzu. Realizacja celów klimatycznych UE i skala wyzwań, przed którymi stoimy, sprawiają, że prędzej czy później będziemy musieli ruszyć z budową farm wiatrowych także na lądzie.

A co z polskim atomem? Podpisaliśmy umowę o współpracy technologicznej z Amerykanami, ale nie da się ukryć, że w ostatnich miesiącach - również ze względu na pandemię koronawirusa - o kwestii budowy elektrowni jądrowej w Polsce mówiło się mało.

Według planu rozwoju energetyki atomowej, w Polsce do 2033 roku ma zostać uruchomiony pierwszy blok jądrowy. Żeby to się udało, potrzebny jest partner technologiczny i partner finansowy. Tajemnicą poliszynela jest, że wszystkie rozmowy, które są obecnie prowadzone, rozbijają się o aspekt finansowania. Chodzi tutaj nie tyle o samo źródło pieniędzy, ile o rozłożenie ryzyka i ewentualnych kosztów, które powstaną przy ewentualnych opóźnieniach czy problemach natury logistycznej.

Na czoło wysuwają się Amerykanie, którzy mają zarówno technologię, jak i konkretny model finansowania, który został wykorzystany w ostatnim czasie przez Rumunów. Jest parę technicznych możliwości. Pytanie - jak przebiegają rozmowy, jakie warunki są stawiane przez obie strony? Ja mam poczucie, że ten impas trwa już trochę za długo. Polski projekt jądrowy, jeśli ma zrealizować cele stawiane w strategii, to powinien już ruszyć, przynajmniej w fazie lokalizacyjno-formalnej.

Cały czas nie ma klarownej decyzji na temat wejścia w atom. Mamy namiastkę tego w postaci umowy z USA, ale to wciąż nie jest coś, co można uznać za twarde "tak" dla atomu w Polsce. To, że energetyka jądrowa jest nam technologicznie potrzebna, jest jasne i nikt raczej nie będzie tego kwestionował. Sprawa rozbija się o finanse. Tak długo, jak Amerykanie czy Francuzi, którzy też zgłaszają zainteresowanie, nie przedstawią oferty uznanej przez polski rząd za atrakcyjną, tak długo rozmowy w sprawie atomu nie ruszą dalej. Mam jednak nadzieję, że wkrótce uda się osiągnąć porozumienie w tej kwestii.

PolskieRadio24.pl, Michał Dydliński