Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Jarosław Krawędkowski 07.02.2015

Rośnie zdolność kredytowa Polaków

Jednak o kredyty jest coraz trudniej.
Robert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SARobert Lidke, Redaktor Naczelny Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia SA

Rośnie zdolność kredytowa Polaków. Składają się na to co najmniej trzy przyczyny: nominalny wzrost płac, wzrost naszej siły nabywczej z powodu deflacji – za te same pieniądze możemy kupić więcej, no i niskie stopy procentowe. Malejące stopy procentowe to niższe raty kredytów.

I wszystko na to wskazuje, że za miesiąc stopy będą jeszcze niższe.

Nic – tylko brać kredyty mieszkaniowe. Ale tu jest przeszkoda. Jest nią 10-proc. wkład własny, który obowiązuje od początku roku. Bankowcy z żalem mówią, że to bariera, która znacznie ograniczy zainteresowanie Polaków kredytami hipotecznymi.

A tak naprawdę – nie ma się czym martwić, to powinno raczej cieszyć bankowców. Czy za kilka lat, kiedy z powodu wysokiej inflacji (miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie) wzrosną raty kredytów hipotecznych, to wówczas bankowcy chcą mieć taki sam problem, jak teraz z frankowiczami? Warto przypomnieć, że wiele osób, które nie miały zdolności kredytowej w złotych, przy ubieganiu się o kredyt walutowy nagle tę zdolność uzyskiwały. I dlatego teraz, przy wysokim kursie franka, najsłabsi kredytobiorcy mają problem.

Jeśli stopy procentowe nadal będą spadały, to kredyty będą tanie jak nigdy dotąd. To może skłaniać do brania kredytów mieszkaniowych. Ale to jest zobowiązanie na lata, nawet na 30 lat. W tym czasie wiele się może zdarzyć. Na przykład może pojawić się wspomniana inflacja, może zniknąć złoty i pojawić się euro, może nastąpić kryzys gospodarczy.

Wysoki wkład własny skutecznie odetnie najsłabsze rodziny od kredytów na zakup mieszkania. Dla ich bezpieczeństwa ekonomicznego, no i dla bezpieczeństwa banków.

Najsłabsze rodziny nie będą więc miały dostępu do samodzielnych mieszkań. Co w takim razie zrobią? Wyemigrują?

Banki chcą wprowadzenia kas oszczędnościowo-budowlanych po to, aby po jakimś czasie oszczędzania słabsze ekonomicznie rodziny miały szansę na kredyt. Czyli na zobowiązanie kredytowe na 30–40 lat.

Tymczasem na rynku widać rosnące zainteresowanie kupowaniem przez osoby indywidualne mieszkań w celu wynajmowania ich. To skutek niskich stóp procentowych. Zamiast trzymać pieniądze w banku, lepiej kupić mieszkanie na rynku i wynajmować je. W ten sposób uzyskuje się wyższy dochód niż z lokaty bankowej.

Tak więc rozwiązanie podpowiada sam rynek. I tu powinno wkroczyć państwo. Konieczne są regulacje, które z jednej strony będą skutecznie chroniły interesy inwestorów kupujących mieszkania na wynajem, a z drugiej strony nie pozostawią lokatorów tych mieszkań w sytuacji, w której w razie niemożności regulowania czynszu znajdą się na ulicy. Po prostu państwo (samorządy lokalne) powinno brać na siebie obowiązek zapewnienia dachu nad głową takim, usuwanym z mieszkań na wynajem, rodzinom.

Efekt? Młodzi Polacy nie muszą się zadłużać na długie lata, mają gdzie mieszkać, mogą łatwo zmieniać miejsce zamieszkania, jeśli wymaga tego nowa praca, a inwestorzy mają pewne i stabilne dochody.

A banki? Z pewnością znajdą sposób, aby na tym wszystkim zarobić.

Robert Lidke