Wśród klientów Joanny S. znaleźli się politycy, przedsiębiorcy, ale też zwykli ciułacze. Wszyscy inwestowali w tzw. czasowe prawo do posiadania rzeźby lub jej kupno i przeznaczali na to sumy od kilkudziesięciu tysięcy do nawet kilku milionów złotych. Niektórzy stracili dorobek życia, domy lub kredyty na ich budowę.
Jak skutecznie walczyć z lichwą? Reportaż "Fabryka bezdomnych" [POSŁUCHAJ]
12:00 TROJKA Reportaz 2021_10_26 18-42-44.mp3 Żądza pieniądza (Reportaż/Trójka)
Na czym polegał biznes Joanny S.? Kobieta wraz ze swoim synem, Mikaelem S., prowadziła w Trelleborgu galerię sztuki pod nazwą Galleri New Form. Swoim klientom oferowała „inwestycje w sztukę”: możliwość kupna rzeźby, bądź przeniesienia własności na okres ponad pół roku. Potem oddawała pieniądze powiększone o wysoki procent rzekomego zysku – nawet 36 procent w skali roku! Problem w tym, że to była zwykła piramida finansowa: pieniądze od kolejnych klientów finansowały „zyski” tych wcześniejszych.
– Byłam partnerem, który proponował to klientom i ten biznes nie wyszedł. To jest bardzo trudne i będzie się ciągnęło za mną do końca życia. Ale ja nie zrobiłam nic złego i na dodatek sama jestem poszkodowana – mówi jedna z pośredniczek, partnerka Joanny S. – Myślę, że w skali Polski jestem w czołówce najbardziej poszkodowanych ludzi. Bo ja nie zarobiłam na tym biznesie, tylko straciłam. Straciłam oszczędności życia, musiałam sprzedać dom, na który pracowaliśmy ciężko kilkanaście lat. I posypały się też, tak drastycznie, relacje małżeńskie – wylicza.
– Byłam osobą współpracująca z Joanną, czyli miałam z nią umowę polegającą na tym, że pozyskiwałam klientów na zakup rzeźb od niej. Natomiast również byłam jej klientką: wszystkie zarobione pieniądze inwestowałam w zakup rzeźby. Tych rzeźb, które kupiłam, było kilka. Pierwsze transakcje były oczywiście udane i na mniejsze kwoty. Dopiero po kilku latach ta kwota urosła. To jest duża kwota – tłumaczy.
Listo gończy Interpolu za Joanną S.
Młode małżeństwo i ich znajomy wzięli kredyt, aby kupić rzeźbę za 300 tys. złotych i dobrze zarobić. - Na początku to działało: w 2013 roku zainwestowaliśmy pierwszy raz i to było wypłacone. Potem w 2015, 2016, 2017... To były różne sumy: od 40 tys. do ostatnio chyba 200 tys. - opowiada kobieta.
Joanna S. współpracowała w Polsce z trzema tzw. koordynatorami. Ci wyszukali ok. 70 pośredników, tzw. partnerów. Oni z kolei docierali do ludzi inwestujących w sztukę: m.in. polityków, artystów, ludzi biznesu. Informacje roznosiły się także „pocztą pantoflową”.
Przez pięć lat wszystko chodziło jak w zegarku: Joanna S. płaciła, a ludzie zarabiali. Przestała płacić, kiedy w 2017 roku Komisja Nadzoru Finansowego zarzuciła jej prowadzenie działalności bankowej, do której nie miała uprawnień i wpisała jej działalność na Listę Ostrzeżeń Publicznych. Mimo to nadal mamiła inwestorów legalnością inwestycji i wizją wysokiej stopy zwrotu...
***
Tytuł reportażu: Żądza pieniądza
Autor reportażu: Adam Bogoryja-Zakrzewski
Data emisji: 26.10.2021
Godzina emisji: 18.42
pr