Przejmująca historia rodziców, którzy walczą o prawdę. "Z lekarzami się nie wygra" - tak zazwyczaj uważają ci, którzy zastanawiają się nad oskarżeniem chirurga o błąd w sztuce. A już bardzo rzadko lekarz występuje przeciwko koledze po fachu. A jednak w Sosnowcu tak się stało.
To był 36. tydzień ciąży, która przebiegała prawidłowo. Ciężarną zaniepokoiła jednak opuchlizna nóg i podwyższone ciśnienie. - Zgłosiłam się do przychodni, a stamtąd skierowano mnie do szpitala - opowiada matka dziecka, które urodziło się martwe. Po przyjęciu do szpitala wykonane zostały badania KTG i USG. - Lekarz poinformował tylko, że będę miała bardzo dużego chłopczyka, a bóle brzucha, które się pojawiły, są efektem tego, że dziecko pcha się na świat - wspomina matka.
Po kilku dniach kobietę wypisano ze szpitala, ale jak podkreśla cała rodzina, lekarze nie mogli mieć pewności, że wszystko jest w porządku, ponieważ nie wykonano po raz drugi badania USG, które mogło opisać stan płodu. Potem sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna. - Kiedy syn zadzwonił i powiedział: "mamo dziecko jest martwe”, nie mogłam zrobić nic innego, tylko pójść do prokuratury - mówi babcia zmarłego w Sosnowcu dziecka. - Sama jestem lekarzem, ratuję ludzi, biegam całą noc na dializach, a tu takie zwykłe zaniedbanie i zabicie zdrowego dziecka - podkreśla.
Lekarka, której synowa straciła dziecko na 2 tygodnie przed rozwiązaniem, zgłosiła do prokuratury nieumyślne spowodowanie śmierci przez lekarza. Ojciec zmarłego dziecka zabiega o przeniesienie sprawy do prokuratury w innym mieście, ponieważ oskarżany lekarz jest radnym Sosnowca i przewodniczącym Komisji Zdrowia w Urzędzie Miasta. Z pozoru ich obawy są bezzasadne, ale okazuje się, że lekarz ten 2 lata wcześniej był już oskarżany przez rodziców, którzy stracili dziecko w tym samym szpitalu.
Zapraszamy do wysłuchania reportażu "W imię dziecka" Hanny Bogoryja-Zakrzewskiej.
Reportaż w Trójce - słuchaj, kiedy chcesz >>>