Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Grażyna Raszkowska 31.07.2014

Rosyjskie embargo na owoce i warzywa: kto naprawdę na tym straci

Polscy producenci stracą, ale cała gospodarka raczej nie ucierpi z powodu restrykcji, jakie czekają nas ze strony rosyjskich władz. Pod warunkiem oczywiście, że nie dojdzie do eskalacji ze strony Moskwy w narzucaniu embarga na kolejne branże czy poszczególne firmy.
Polscy producenci stracą, ale cała gospodarka raczej nie ucierpi z powodu rosyjskiego embarga na owoce.Polscy producenci stracą, ale cała gospodarka raczej nie ucierpi z powodu rosyjskiego embarga na owoce.foto: Glow Images/East News
Posłuchaj
  • Nasza gospodarka nie powinna zbyt mocno odczuć wprowadzonego zakazu importu do Rosji polskich jabłek i polskiej kapusty, ale sami producenci, na pewno tak – mówił na antenie Radiowej Jedynki Ignacy Morawski główny ekonomista BIZ Banku./Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza/
  • Odpowiedź Rosji na unijne sankcje gospodarcze jest dobrze zaplanowana. Dlaczego rosyjskie embargo dotknęło w pierwszej kolejności polskich producentów żywności wyjaśniał w PR 24 Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej./Grażyna Raszkowska, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
  • Kręgi gospodarcze nigdy nie cieszą się z różnego rodzaju restrykcji w obrocie towarowym – zauważa Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej./Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
  • Krach na rynku byłby bardzo dotkliwy i wręcz, doszłoby do upadku wielu gospodarstw – mówi Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP./Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
  • Chiny są pewną perspektywą, ale za pewien czas – uważa Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP./Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia/
Czytaj także

Od 1 sierpnia Rosja wprowadza embargo na niektóre polskie owoce i warzywa. Rosyjscy inspektorzy tłumaczą, że producenci z Polski notorycznie naruszają obowiązujące normy fitosanitarne. Niezależni specjaliści odpowiadają – zarzuty Rosjan są bezpodstawne. A ile nasz kraj może stracić na konflikcie gospodarczym Zachodu z Rosją?
–  Nikt  nie wie, jaki będzie dalszy scenariusz wydarzeń. Kręgi  gospodarcze nigdy nie cieszą się z różnego rodzaju restrykcji w obrocie towarowym. Zawsze ktoś jest stratny, ale Rosjanie są bardzo wyrafinowani, jeśli chodzi o prowadzenie polityki gospodarczej. Dlatego wybierają zakaz importu polskich owoców i warzyw, bo dotyczy dużej liczby rolników i przetwórców. Rosjanie wybiórczo traktują różne kraje i niektóre, także te z UE,  jako swoich przyjaciół. Polska na tej liście się nie znajduje. Boję się, że znajdziemy się wśród tych bardziej dotkniętych sankcjami –  mówi Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Na razie ucierpiał polski przemysł rolno-spożywczy, ale również inne gałęzie przemysłu muszą liczyć się z tym, że dotkną je w przyszłości straty. Ile może nas kosztować konflikt gospodarczy z Rosją?

Na razie straty niewielkie

Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku wskazuje, że obecnie polska gospodarka jest bezpieczna.
–  Ogólnie eksport owoców i warzyw w Polsce jest wart 2 mld euro rocznie. Do Rosji skierowana jest z tego jedna czwarta, czyli to 0,5 mld euro. Przy czym, w stosunku do całego polskiego eksportu, owoce i warzywa stanowią niewiele ponad 1 proc., a eksport owoców i warzyw do Rosji w stosunku do całego eksportu to ok. 0,3 proc. Nie jest to więc coś, co wstrząśnie gospodarką, ale na pewno dotknie producentów, konkretne rodziny i osoby –  mówi.
Przypomina też, że mieliśmy już w 2006 r. sankcje rosyjskie nałożone na  naszych producentów. – I wtedy nasz eksport bardzo dobrze sobie radził, w tym ten do Rosji, bo inne towary się tam sprzedawały. Cała gospodarka bardzo dobrze sobie radziła – zauważa.

Ważne, jaki będzie gospodarczy klimat

Teraz wiele zależy od popytu ze strony Zachodu Europy. –   Jeżeli popyt wewnętrzny będzie rósł, to te rosyjskie sankcje nie bardzo nas dotkną – mówi Ignacy Morawski.
– Wiele będzie zależało od tego, jaki będzie klimat w globalnej gospodarce, bo w słabą sankcje uderzą mocniej niż w silną – dodaje.

Producenci liczą na pomoc z UE

Z kolei polscy sadownicy liczą, że Unia Europejska wyrówna im ponoszone straty i zaoferuje pomoc.
–  Krach na rynku byłby bardzo dotkliwy i wręcz doszłoby do upadku wielu naszych gospodarstw. Jedyną formą są rekompensaty. Tylko, czy wystarczy pieniędzy na tego typu działania  – pyta Witold Piekarniak ze Związku Sadowników RP.
Pomoc Unii dla rolników, którzy odnotują starty z powodu tego, że Rosjanie wprowadzają sankcje,  może obciążyć polskiego i unijnego podatnika.
–  Jeżeli taka pomoc by nastąpiła, to obciąży polskiego podatnika. Ale ta pomoc nie będzie zbyt duża – uważa Ignacy Morawski.
Zwraca też uwagę, że nie należy generalizować problemu. – Są firmy, które mają zdywersyfikowaną sprzedaż. Sprzedają na rynek krajowy i do Rosji, na rynki zachodnie i do Azji. Nawet jeśli ich przychody spadną, to dla nich sytuacja będzie bezpieczna. Są prawdopodobnie jakieś gospodarstwa, które mogą być bardziej uzależnione od sprzedaży do Rosji. Tam, pomoc byłaby uzasadniona. Gdyby straty wynikały ze złej pogody, to od tego są ubezpieczenia. Szok polityczny jest dużo mniej przewidywalny. Ale nie są to duże liczby, w skali całej gospodarki – zaznacza Ignacy Morawski.

Rosjanie chcą kreować opór przeciwko UE

Przedsiębiorcy zawsze narażeni są na różnego rodzaju ryzyka, jednak w tym wypadku została wobec nich zastosowana dotkliwa taktyka.
–  Rosjanie są bardzo sprawni w wybiórczym stosowaniu sankcji i dlatego uderzyli w import jabłek i kapusty. Z jednej strony są to towary sezonowe, w związku z tym nie tak łatwo je przerobić i przechowywać w dużych ilościach, a po drugie, to dotyczy bardzo wielu producentów. A im właśnie zależy na tym, by w takich krajach jak Polska, kreować opór przeciwko polityce Unii Europejskiej, związanej z sankcjami. Trzeba też jasno powiedzieć, że nie tylko producenci owoców i warzyw, ale w ogóle przedsiębiorcy cały czas muszą się liczyć z różnymi ryzykami – mówi Marek Kłoczko, wiceprezes Krajowej Izby Gospodarczej, który był gościem PR 24.

Zwiększa się ryzyko prowadzenia biznesu

Sankcje, oprócz tego, że uderzają w konkretne branże, zwiększają też ryzyko prowadzenia działalności gospodarczej w Rosji.
– Teraz sytuacja w Rosji jest dużo gorsza, a nasz eksport do Rosji spada od lata zeszłego roku. Do tego dochodzi konflikt polityczny na linii Unia Europejska - Rosja. – Na pewno można mieć obawy, że przełoży się to na inne branże – mówi Ignacy Morawski, z BIZ Banku.
Jednak dane pokazują, że polski eksport do Rosji mocno spadł w pierwszych miesiącach tego roku, a jednocześnie wzrosła dynamika eksportu na rynki zachodnioeuropejskie.
To oznacza, że część producentów potrafi przekierować  sprzedaż z jednego rynku na inny i zwiększyć obroty tam, gdzie szanse sprzedaży są większe.
– Sankcje dotykające niektóre sektory gospodarki są szkodliwe dla producentów w tych sektorach, ale same całej gospodarce, długookresowo, nie zaszkodzą. Natomiast cały klimat polityczny, pogarszających się relacji pomiędzy Polską a Rosją, stwarza ryzyko wzajemnych relacji handlowych. I wydaje się to być czynnikiem, który będzie zmuszał firmy tam obecne, do poszukiwania nowych rynków zbytu – podsumowuje główny ekonomista BIZ Banku.

Import gazu ma kluczowe znaczenie

Polska jest w znacznym stopniu uzależniona od importu gazu i ropy naftowej z Rosji.  Importujemy stamtąd ponad 80 proc. zużywanego w kraju gazu. Gdyby więc konflikt dotknął tych obszarów, byłby bardzo szkodliwy dla gospodarki.
– Wzrost cen gazu czy ropy, to jest najszybszy sposób na zatrzymanie wzrostu gospodarczego w Polsce. Bo rosnące ceny energii oznaczają wyższą inflację, mniejszy wzrost płac realnych i konsumpcji. Czyli większą część dochodu musimy oddać tym, którzy nam dają ropę i gaz. Jednak na razie nie wygląda na to, by szykowały się wzrosty cen ropy i gazu. My płacimy za gaz w zależności od tego, jak kształtują się ceny ropy na rynkach, a te ceny są stabilne – zauważa Ignacy Morawski.

Która strona straci więcej

Zdaniem gościa Radiowej Jedynki, na całym konflikcie straci więcej gospodarka rosyjska niż europejska.
–  Jest w coraz gorszej sytuacji, w tym roku czeka ją recesja, albo przynajmniej stagnacja i bez odzyskania zaufania rynków finansowych, ciężko będzie temu państwu wejść na ścieżkę szybkiego rozwoju. Kraj, z którego ucieka kapitał, nie ma czym finansować inwestycji. Jeżeli sami Rosjanie wycofują kapitał z Rosji, to kto ma tam finansować inwestycje. A bez nich gospodarka nie może się rozwijać – konkluduje Ignacy Morawski.
Komisja Europejska wyliczyła, że Moskwa w 2014 r. straci  na tym konflikcie 23 mld euro, a 2015 r. 75 mld. UE poniesie straty wynoszące ok. 90 mld euro.
Jednak w odniesieniu do PKB wygląda to inaczej. Kara mierzona udziałem w Produkcie Krajowym Brutto będzie miała dużo silniejszy wpływ na Moskwę, ponieważ w jej przypadku straty będą stanowiły 1,5 proc. PKB oraz 4,8 proc. PKB, a w przypadku Unii - 0,3 proc PKB oraz 0,4 proc. PKB w dwóch kolejnych latach.

Konieczne nowe rynki

Błyskawiczna odpowiedź Rosji na unijne sankcje gospodarcze jest dobrze zaplanowana i nie ma w tym przypadkowości.
Zdaniem Marka Kłoczko, wiceprezesa Krajowej Izby Gospodarczej, to bardzo przemyślana polityka, ale producenci i eksporterzy muszą w swojej działalności, cały czas liczyć się z różnymi ryzykami. Dlatego tak ważna jest dywersyfikacja kierunków sprzedaży. Przedstawiciel KIG przypomina też, że Polska również dzięki eksportowi do Rosji, stała się największym eksporterem jabłek na świecie -  50 proc. tego eksportu szło do tego kraju. Teraz musi szukać nowych rynków.
– Na pewno potencjalnie dużymi rynkami zbytu dla polskich produktów rolnych są kraje arabskie, szczególnie kraje Zatoki Perskiej. Również ze względu na ogromny potencjał rynku i szybko rozwijającą się klasę średnią, takim rynkiem są Chiny – mówi Marek Kłoczko.
Polska musi zadbać o to, by uniezależnić eksport od Rosji, ale i od Unii Europejskiej.

Co byłoby dotkliwe dla Rosji

Jego zdaniem, sankcje rosyjskie nie będą aż tak istotne. Natomiast dla samej Rosji, najbardziej dotkliwe byłoby bardzo precyzyjne uderzenie w ceny surowców.
– Rosję najbardziej boleśnie dotknęłoby obniżenie cen na ropę naftową i na gaz na rynkach światowych – mówi wiceprezes KIG.
Zwraca też uwagę, że w samej Unii nie wszystkie kraje są tak samo zainteresowane sankcjami i nie tak samo powiązane z rosyjską gospodarką.
– Polska jest na trzecim miejscu w UE, jeśli chodzi o globalną wielkość obrotów handlowych z Rosją. Po Niemczech i Włoszech, za nami są Brytyjczycy i Francuzi.
Zdaniem gościa PR 24, Rosja liczy też na to, że Polska stanie się przykładem efektu zastraszenia. – Przykład też dla innych. Rosjanie liczą na to, że jeśli Polacy będą wyrażać oburzenie, a polscy producenci będą protestować, to będzie też przykład dla innych, że z Rosją nie warto zadzierać – mówi.
I przypomina, że przedsiębiorcy kierują się często innymi racjami niż politycy.
– Przedsiębiorcy są z natury przeciwni różnego rodzaju sankcjom. Nigdy ich nie popierają, co najwyżej są w stanie zrozumieć, że są racje polityczne. I chyba jesteśmy w takiej sytuacji, dopowiada Marek Kłoczko.

Po wprowadzeniu przez Rosję zakazu importu owoców i warzyw z Polski, są nowe sygnały o możliwości wprowadzenia kolejnego embarga na produkty z naszego kraju. Tym razem na celowniku znalazły się wołowina i mięso drobiowe.


Robert Lidke, Elżbieta Szczerbak, Grażyna Raszkowska

''