Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 27.08.2014

Zamiast reform, rząd proponuje wyższą waloryzację emerytur i maksymalne ulgi na dzieci

Liczba dnia to 36 zł – co najmniej o tyle mają wzrosnąć renty i emerytury w przyszłym roku. Jednocześnie rząd chce podnieść ulgi podatkowe dla rodzin posiadających dzieci. Dziś w Sejmie premier zapowiedział tego typu podwyżki i powiedział przy tym, że budżet stać na takie zwiększone wydatki. Eksperci mówią twardo – to nie są zmiany systemowe, to nawet nie kiełbasa wyborcza, tylko cienki kabanos.
Każdą rodzinę ma być stać na pełne wykorzystanie ulgi na dzieci. Jest ona odliczana od podatku.Każdą rodzinę ma być stać na pełne wykorzystanie ulgi na dzieci. Jest ona odliczana od podatku. Glow Images/East News
Posłuchaj
  • Zapowiedziane dzisiaj przez premiera Donalda Tuska podwyżki nie wpłyną znacząco na stan finansów publicznych – powiedział na antenie Radiowej Jedynki Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeśli dopłata do ulgi ma być elementem polityki społecznej, pomagania rodzinom ubogim posiadającym dzieci, to powinno to być silniej skupione na tych ubogich gospodarstwach – powiedział na antenie Polskiego Radia 24 Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W tym roku będziemy mieli deficyt przekraczający 3 proc., co oznacza, że brakuje ponad 40 mld zł. Jeżeli zwiększamy wydatki na emerytury o blisko 2 mld, to o tyle zwiększamy dług publiczny – powiedział na antenie Radiowej Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza)
  • To dobrze, że rząd wprowadza zmianę systemową polegającą na tym, że nawet rodziny które mają niskie dochody będą mogły skorzystać z ulgi podatkowej – stwierdził na antenie Radiowej Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza)
  • Dlatego powinniśmy rolników objąć podatkiem dochodowym, na uproszczonych zryczałtowanych zasadach. Chodzi o to, żeby wszyscy Polacy byli tak samo traktowani przez fiskusa – zauważył na antenie Radiowej Jedynki Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • O ile pomysł waloryzacji rent i emerytur ekonomiści oceniają negatywnie, o tyle pomysł pełnego wykorzystania ulg na dzieci, zdaniem gościa Radiowej Jedynki dr Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan, jest pomysłem bardzo dobrym. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Łącznie te zgłoszone dzisiaj propozycje mogą kosztować dodatkowo ok. 2,5 mld zł, co stanowi ok. 0,15 proc. PKB. – Musimy bowiem liczyć nie o ile wzrosną wydatki na emerytury w przyszłym roku, tylko o ile wzrosną jeszcze po tej propozycji. Nie są to bardzo duże kwoty, ale są niebagatelne, i może trzeba by przeznaczyć je na inne cele – uważa gość Radiowej Jedynki Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku.

– Na inwestycje publiczne, w edukację, w nowe technologie. Jednak z punktu widzenia makroekonomicznego nie stanowi to wielkiego obciążenia dla budżetu, nie zwiększa znacząco długu publicznego, deficytu budżetowego, więc nie obawiałbym się jakiś negatywnych konsekwencji – dodaje ekspert.

Rząd proponuje waloryzację mieszaną

Jak powiedział premier Tusk, zostaje waloryzacja procentowa, ale jest też minimalny próg, świadczenia wzrosną co najmniej o 36 zł (dla świadczeń poniżej 3 300 zł), a to jest ważne, bo przy niskiej inflacji w przyszłym roku te świadczenia wzrosłyby o 10 zł.

– Jest to takie hybrydowe rozwiązanie, które powoduje, że na dłuższą metę zróżnicowanie emerytur powinno się zmniejszać, czyli ci co mają wyższe emerytury, otrzymają mniejsze podwyżki, a ci którzy mają niskie emerytury dostaną więcej. Więc w jakimś sensie jest to kiełbasa wyborcza – powiedział na antenie Polskiego Radia 24 Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.

Mamy deficyt, i powiększamy go

Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Konfederacji Lewiatan, nie stać nas na te podwyżki. – Jeżeli rząd chce podwyższyć emerytury i renty to powinien to sfinansować poprzez likwidację przywilejów emerytalnych, a nie poprzez zwiększanie zadłużenia państwa. Premier użył określenia, że będziemy dzielić nadwyżkę, tymczasem Polska nadwyżki nie ma. W tym roku będziemy mieli deficyt przekraczający 3 proc., co oznacza, że brakuje nam ponad 40 mld zł. Jeżeli zwiększamy wydatki na emerytury o blisko 2 mld, to o tyle zwiększamy dług publiczny. Inna sytuacja miałaby miejsce wtedy, gdybyśmy powiedzieli, że ograniczamy przywileje emerytalne, które kosztują nas rocznie blisko 20 mld zł i część tych pieniędzy przeznaczymy na podwyżkę emerytur – podkreśla ekspert Lewiatana, gość Radiowej Jedynki.

Z kieszeni do kieszeni

Sytuacja finansów publicznych jest teraz lepsza niż rok temu, poprawia się powoli, ale cały czas mamy deficyt. W ubiegłym roku mieliśmy deficyt całego sektora finansów publicznych czyli i budżetu, i samorządów i systemu ubezpieczeń społecznych i różnych funduszy, które są poza budżetem.

– Oczywiście nie mamy żadnych nadwyżek. Mówimy o kwocie ok. 2 mld, która w skali całego budżetu nie jest gigantyczną i nie wiemy, czy rząd postanowił zwiększyć deficyt, czy też znalazł oszczędności w innych miejscach systemu, ale nie chce o nich mówić, bo są np. wrażliwe politycznie. System finansów publicznych to system tysięcy kieszeni, gdzie się wkłada i możliwe, że teraz nastąpiło jakieś przesunięcie z jednej kieszeni, do kieszeni „emerytury” – zastanawia się Ignacy Morawski.

Ekspert negatywnie ocenia majstrowanie przy wysokości emerytur. Jest bowiem zasada waloryzacji emerytur i takie dowolne odchodzenie od niej, bez jakiegoś szczególnego powodu, chociaż tylko częściowe odejście (przypomnijmy, że emerytury rosną o wskaźnik inflacji plus 1/5 realnego wzrostu płac, a ponieważ inflacja spadła, to zdecydowano, że trochę się podniesie ten wskaźnik waloryzacji) burzy cały system, a to nie jest bezpieczne.

Ulga na dzieci jeszcze w tym roku

Na pewno zawsze ulgi na dzieci można ocenić pozytywnie, szczególnie dla tych rodzin, które mają więcej niż 2 czy 3 dzieci. Każdą rodzinę ma być stać na pełne wykorzystanie ulgi podatkowej. Jest ona odliczana od podatku. Czyli jeśli ktoś ma zapłacić niższy podatek niż wynosi przysługująca mu ulga  – to traci na tym. Po zmianie wszyscy płacący podatek PIT mogliby w całości wykorzystać ulgę na dzieci. Brakującą kwotę wyrówna budżet państwa, a  koszt wyniesie 1 mld 100 mln zł. Dodatkowo mają wzrosnąć ulgi na trzecie i kolejne dziecko, o 20 proc.

– To dobry ruch – twierdzi Jeremi Mordasewicz.  – Już od dawna zwracaliśmy uwagę, że sytuacja rodzin wielodzietnych jest znacznie gorsza niż emerytów i rencistów. I powinniśmy więc pomóc rodzinom wychowującym dzieci, szczególnie wielodzietnym. To dobrze, że rząd wprowadza zmianę systemową, polegającą na tym, że nawet rodziny, które mają niskie dochody, będą mogły skorzystać z ulgi podatkowej. Dotychczas nie miały od czego odliczyć podatków, a  w tej chwili będą dostawały do ręki gotówkę za niewykorzystaną ulgę. To brzmi w sposób skomplikowany, ale sprowadza się do tego, że rodziny, które nie mają dostatecznych dochodów, aby sfinansować składkę zdrowotną i podatki dochodowe, nie mogły odliczyć ulgi na dzieci. W nowym rozwiązaniu, rodzina, która nie ma od czego odliczyć tej ulgi, dostanie pieniądze z urzędu skarbowego i to jest dobre systemowe rozwiązanie – podkreśla Mordasewicz.

I jak dodaje na antenie radiowej Jedynki dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan: – Trzeba to traktować jak inwestycję, z której wszyscy będziemy kiedyś korzystać. Bo wprowadzenie ułatwień dla rodzin, czyli m.in. możliwość pełnego wykorzystania ulg na dzieci, ma w założeniu poprawić przyrost demograficzny.

Zmiany, ale nie systemu

Rząd będzie więc wypłacał, stosowany np. w Wielkiej Brytanii,  tzw. tax credit, wspierający osoby wychowujące dzieci i młodzież.

– To jest na pewno lepiej, że będzie można otrzymać dodatkowy zasiłek, od państwa. Jeśli dopłata do ulgi ma być elementem polityki społecznej, pomagania rodzinom ubogim posiadającym dzieci, to powinno to być silniej skupione na tych  ubogich gospodarstwach, ponieważ ta propozycja tylko poszerza dostępność ulgi dla osób ubogich, te lepiej zarabiające nie tracą – komentuje rządowe propozycje na antenie Polskiego Radia 24 Piotr Lewandowski, prezes IBS.

Zdaniem premiera, na tej zmianie skorzysta 52 proc. podatników z trójką dzieci, czyli ok. 1 mln 200 tys. rodzin. Rodzina z trójką dzieci, którą utrzymuje ojciec zarabiający 1,7 tys. zł – otrzyma 4,2 tys. zł zwrotu.

– To na pewno dobry ruch, ale pojawia się pytanie, podobnie jak przy waloryzacji emerytur – czy działamy systemowo, czy budujemy jakiś system, który pozwoli osiągnąć założone cele, czy reagujemy na sondaże? Można zaakceptować taką logikę polityczną, że potrzebna jest jakaś kiełbasa wyborcza, ale to jest bardziej taki kabanos wyborczy – ocenia główny ekonomista BIZ Banku.

Rolnicy nie skorzystają

Brak systemowego podejścia dotknie także rolników, ponieważ zmiany  dotyczą tylko osób płacących podatek dochodowy. Z ulgi prorodzinnej nie będą mogli skorzystać rolnicy, bo nie płacą podatku dochodowego, co przypomina Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.

– Rozwiązanie, które zaproponował rząd, będzie dotyczyło wszystkich osób, które płacą podatki dochodowe. Co oznacza, że nie dotyczy rolników, i to jest zrozumiałe, ponieważ rolnicy płacą znikomy podatek gruntowy. Mało tego, nie płacą w zasadzie składek zdrowotnych, czyli wszyscy inni podatnicy składają się na leczenie rolników. Dlatego też powinniśmy rolników objąć podatkiem dochodowym, na uproszczonych zryczałtowanych zasadach, tak żeby nie musieli prowadzić skomplikowanej księgowości. Chodzi o to, żeby wszyscy Polacy, niezależnie w jakim zawodzie pracują, byli tak samo traktowani przez fiskusa, aby w takim samym stopniu partycypowali w kosztach utrzymania państwa. Dzisiaj tak nie jest, rolnicy mają odrębny system, można powiedzieć, że nie przykładają się tak jak inne grupy zawodowe do współfinansowania wspólnych państwowych wydatków. Dlatego też żałuję, że nie padła deklaracja o objęciu rolników podatkiem dochodowym, i wtedy oczywiście ulgi w tym podatku byłyby zaadresowane również do rodzin rolniczych. Ale trudno dawać komuś ulgę w podatku, skoro ten ktoś podatku dochodowego nie płaci – komentuje ekspert z Lewiatana.

A raczej o propozycji objęcia rolników podatkiem dochodowym trzeba zapomnieć w tej kadencji Sejmu, przed wyborami parlamentarnymi.

Gdzie szukać finansowania

W finansach mamy deficyt, i pytanie brzmi czy ten deficyt będziemy ograniczać wolniej czy szybciej. Są problemy z Rosją na Wschodzie, z koniunkturą na Zachodzie, więc może lepiej ograniczyć tempo zmniejszania deficytu, żeby wspomóc gospodarkę.

– Ja uważam, że należałoby utrzymać proces konsolidacji fiskalnej, a ciężar wspierania rozwoju gospodarczego powinien leżeć na barkach banku centralnego, który powinien obniżyć stopy procentowe, jeżeli widzi, że zwalnia wzrost gospodarczy. Natomiast w obszarze finansów publicznych, powinniśmy zmierzać do ograniczenia deficytu, ponieważ mamy ten deficyt dość wysoki – uważa ekspert z BIZ Banku.

Powinniśmy mieć zbilansowany budżet po to, żeby móc z całą mocą odpowiedzieć polityką fiskalną w sytuacji naprawdę dużego kryzysu. Kto wie, czy za 5–10 lat nie wystąpi silny kryzys i będziemy potrzebowali zwiększyć deficyt.

– Dlatego w sytuacji, kiedy mamy takie dość drobne spowolnienie, które nie uderza w nas tak mocno jak kryzysy z roku 2008 czy 2012, a wzrost gospodarczy utrzyma się w okolicy 3 proc., to nie potrzeba nadzwyczajnych działań. Zwłaszcza, że w przyszłym roku zaczną płynąć pieniądze europejskie, i gospodarka uzyska wsparcie ze względu na nieco większe inwestycje publiczne – prognozuje Ignacy Morawski.

Budżet rozstrzygnie wątpliwości

Ministerstwo Finansów zaproponuje w projekcie budżetu na 2015 r. wzrost PKB na poziomie 3,4 proc. oraz średnioroczną inflację zbliżoną do prognoz NBP – powiedział minister finansów Mateusz Szczurek. NBP zakłada inflację w przyszłym roku na poziomie 1,4 proc. W 2015 roku resort finansów spodziewa się deficytu w wysokości 2,7 proc. PKB, co w ocenie przedstawicieli resortu, powinno skutkować uchyleniem procedury nadmiernego deficytu w 2016 roku.

– I wracamy do tego, co tak naprawdę zostało dzisiaj w Sejmie powiedziane. Mamy wyższe wydatki, ale nie wiadomo jak to będzie sfinansowane, może zostaną obcięte inne wydatki i tak naprawdę wpływ na budżet tego wszystkiego będzie zerowy – podkreśla Morawski.

Dzisiaj poznaliśmy tylko jedną stronę medalu, jak będzie budżet we wrześniu, to poznamy drugą.

Robert Lidke, Krzysztof Rzyman, Sylwia Zadrożna, Małgorzata Byrska


''