Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Michał Czyżewski 25.06.2014

Czasem tylko na ulicy można ćwiczyć. Miejscy grajkowie

– Niektórzy muzykują dla pieniędzy, inni nie mogą grać głośno w bloku mieszkalnym. Są też tacy, którzy po prostu potrzebują towarzystwa ludzi – mówiła w Dwójce Ewelina Grygier, doktorantka w Instytucie Sztuki PAN badająca muzykowanie w przestrzeni publicznej.
Czasem tylko na ulicy można ćwiczyć. Miejscy grajkowiemacinate/Flickr/CC by 2.0 (fragm.)
Posłuchaj
  • Ewelina Grygier opowiada o ulicznych muzykach (Kwadrans bez muzyki/Dwójka)
Czytaj także

Uliczni grajkowie to z jednej strony często męczący, hałasujący amatorzy. Z drugiej strony muzycy stanowiący nieodłączny element starówek i dużych placów, budujący klimat wakacyjnego popołudnia w mieście.

– Ich motywacje są różne – powiedziała Ewelina Grygier w "Kwadransie bez muzyki". – Najczęstsza chyba jest natury finansowej. Na ulicznym muzykowaniu można nieźle zarobić, zwłaszcza latem - nawet 100-150 zł za godzinę. Niektórzy jednak grają na ulicy po prostu dlatego, że mają głośne instrumenty. Na wrocławskich ulicach pewien muzyk imieniem Łukasz gra na dudach szkockich, ponieważ mieszka w bloku i nie może tam ćwiczyć – opowiadała.

Fot.
Fot. Paweł Zuń/PR2

W historiach kilku ze spotkanych przez badaczkę grajków pojawiał się wątek choroby lub wypadku. Uliczne muzykowanie traktują oni jako swoistą rekonwalescencję. – W Warszawie można spotkać czasami starszego pana, który gra na harmonii trzyrzędowej – mówiła Ewelina Grygier. – To emerytowany wojskowy z problemami zdrowotnymi. Możliwość wyjścia do ludzi i zagrania na instrumencie jest dla niego formą rehabilitacji – dodała.

Często na ulicach grają artyści niedocenieni - zdolni, jednak ze względu na miejsce, w którym występują, automatycznie utożsamiani z amatorszczyzną. Przykładem na takie postrzeganie ulicznych grajków jest eksperyment Joshua Bella - jedenego z najwybitniejszych współczesnych skrzypków:

Audycję prowadził Paweł Zuń.

mc/jp

tagi: MUZYKA