Niektóre doniesienia medialne mroziły krew w żyłach: "Będą hodować ludzi na organy? Sklonowali człowieka!”.
Tymczasem dr Shoukhrat Mitalipov, stojący na czele zespołu odpowiedzialnych za przeprowadzenie zabiegu naukowców z Oregon Health and Science University, oświadczył, że sztucznie wyhodowany zarodek, otwiera nowe możliwości w walce z nieuleczalnymi dotąd chorobami.
- W tym eksperymencie chodziło, żeby z komórek macierzystych w przyszłości można było odtwarzać nasze własne tkanki, żeby móc uzupełniać braki i uszkodzenia. Już dziś hoduje się tkanki skóry przy oparzeniach - tłumaczył Paweł Łuków z Instytutu Etyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Póki co amerykańskim naukowcom udało się utworzyć zarodek zatrzymany na etapie 150 komórek. Niepokój katolickich ekspertów wzbudza jednak fakt przedmiotowego traktowania zarodków, który w niedalekiej przyszłości może doprowadzić do klonowania ludzi i postawić pod znakiem zapytania status całej ludzkości.
Z kolei zwolennicy tej metody mówią, że w przypadku transferu somatycznego nie dochodzi do zniszczenia życia i z tego tytułu nie cierpi, korzyści są zaś niebagatelne.
Zdaniem goszczącego w audycji ks. Stanisława Warzeszaka zasadniczą kwestię, którą należałoby rozstrzygnąć stanowi odpowiedź na pytanie, czy sklonowany zarodek może zapoczątkować nowe życie.
>>Czytaj więcej o Pikniku Naukowym 2013<<
- Jeśliby przyjąć, że po wprowadzeniu do łona matki ten zarodek się zagnieździ i da początek rozwojowi ludzkiego embrionu, to mamy do czynienia z życiem ludzkim, a co za tym idzie klonowanie tego zarodka równoznaczne jest klonowaniu człowieka - zauważał gość Hanny Marii Gizy.
Na wysoki brak pewności co do takiego stwierdzenia zwracał uwagę prof. Paweł Łuków: - Mówienie o życiu jest mylące. Póki co mamy tutaj do czynienia z konkretnymi obiektami, które funkcjonują zgodnie z regułami organizmów żywych, ale to jest wszystko co możemy mówić z pewnością - dodawał.
W sobotniej audycji nadawanej z 17. Pikniku Naukowego udział wzięła także prof. Ewa Bartnik.