Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 19.05.2015

Płace oferowane przez polskie firmy nie spełniają oczekiwań pracowników

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego średnia pensja w przedsiębiorstwach wyniosła w kwietniu 4123,26 zł brutto. To wzrost o 3,7 proc. rok do roku. Jednocześnie zatrudnienie wzrosło o 1,1 proc. To słabszy wynik, niż można było oczekiwać, a jednym z powodów mogą być trudności, jakie napotykają przedsiębiorcy w znalezieniu odpowiednio wykwalifikowanych pracowników.
Posłuchaj
  • Długo czekaliśmy na sytuację, kiedy z zatrudnieniem i z bezrobociem dojdziemy do takiego poziomu, w którym ujawni się bariera braku wykwalifikowanych pracowników – ocenia na antenie Jedynki dr Jakub Borowski, gł. ekonomista Credit Agricole, członek Rady Gospodarczej przy premierze. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Średnia płaca pokazuje jedynie ogromne dysproporcje w zarobkach, kominy płacowe, które stale się powiększają – podkreśla gość Polskiego radia 24 Anna Grabowska, doradca ds. społeczno-prawnych Forum Związków Zawodowych.(Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Prof. Zdzisław Czajka z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych mówi, że odpowiedź na pytanie, kiedy nasze płace dogonią Europę, jest bardzo trudna, ponieważ płace rosną ciągle we wszystkich krajach. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Lekarz jest w stanie więcej zarobić w Niemczech, ale jest to już porównywalne do polskich warunków – zaznacza Piotr Arak z Polityki Insight. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Płace rosną za wolno, bo aspiracje Polaków rosną szybciej niż rzeczywistość.Choć od 2007 roku płace wzrosły przeciętnie o 20 proc. – przypomina ekonomista Banku Światowego Marcin Piątkowski. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Mówiąc o wzroście płac, trzeba pamiętać o wydajności pracy. Nawet jeśli gospodarka się rozwija, ale wydajność jest dużo niższa niż w innych krajach, to nie ma co liczyć na nadrobienie – przypomina prof. Zdzisław Czajka z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wiele wskazuje na to, że powoli także inne polskie branże będą dobijać do wysokości średniej unijnej pensji – zauważa Piotr Arak z Polityki Insight. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak dodaje ekonomista Banku Światowego Marcin Piątkowski, szybkość wzrostu pensji powinna być uzależniona od wzrostu wydajności pracy. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak zaznacza prof. Zdzisław Czajka z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, ekonomiści nie są jednoznaczni w swoich opiniach, jeśli chodzi o tempo podnoszenia wynagrodzeń. Według jednych może to napędzić gospodarkę, według innych wręcz przeciwnie. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Ekonomista Banku Światowego Marcin Piątkowski przestrzega przed odgórnymi próbami kształtowania wysokości naszych pensji. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak dodaje prof. Zdzisław Czajka z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, szansą na szybszy wzrost pensji w Polsce jest zdjęcie z naszego kraju procedury nadmiernego deficytu, co otwiera drogę do podwyżek w sferze budżetowej. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Analitycy spodziewali się minimalnie lepszego wyniku, jeśli chodzi o tempo wzrostu płac.

– Bardziej jestem zaskoczony danymi o zatrudnieniu. Spodziewaliśmy się utrzymania tego umiarkowanego trendu wzrostowego, w sektorze przedsiębiorstw, a tego nie było. Co więcej, jeśli popatrzymy od początku roku, to jest on słabszy niż przed rokiem. I to jest bardzo ciekawe, ponieważ z jednej strony widać bardzo silne ożywienie inwestycji w czwartym kwartale 2014 roku, może nieco mniejsze będzie w pierwszym kwartale tego roku, ale tak czy inaczej dość wyraźne – ocenia na antenie Jedynki dr Jakub Borowski, główny ekonomista banku Credit Agricole, członek Rady Gospodarczej przy premierze.

Jak dodaje, jest lekka poprawa koniunktury w budownictwie, jest przyspieszenie eksportu w pierwszym kwartale – a to wszystko nie przełożyło się na przyspieszenie wzrostu zatrudnienia. Choć tzw. miękkie wskaźniki koniunktury, jak PMI, też sygnalizują utrzymanie dalszego wzrostu popytu na pracę.

Natomiast z punktu widzenia związków zawodowych ta wielkość średniej płacy nie jest istotna.  – Dlatego, że nie odzwierciedla ona faktycznej sytuacji w kraju i osób zarabiających najmniej, na poziomie płacy minimalnej. Ta średnia pokazuje jedynie ogromne dysproporcje w zarobkach, kominy płacowe, które stale się powiększają – podkreśla gość Polskiego Radia 24 Anna Grabowska, doradca ds. społeczno-prawnych Forum Związków Zawodowych.

Ważniejsza płaca minimalna

Związki zawodowe nie wiążą płacy minimalnej z konkretna kwotą. Natomiast postulują od 2009 roku, od tzw. pakietu antykryzysowego, to, co zostało tam zapisane, czyli żeby płaca minimalna w ciągu trzech lat dorosła do 50 proc. właśnie tej średniej płacy.

– I to jest dla nas najważniejsze, ponieważ ciągle nie udało się do tego doprowadzić. Wprawdzie jest ona na poziomie ok. 43 proc., ale do 50 proc. jeszcze brakuje – zauważa Anna Grabowska.

Natomiast jeśli mówić o kwotach, to związki proponują, aby wprowadzić w Polsce minimalną godzinową stawkę. Powinna ona wynosić ok. 11–12 zł.

–  Wyższa płaca minimalna dotyczy osób, które konsumują swoje dochody, a nie tych, które akumulują. Skoro więc te pieniądze są wydawane, to one wchodzą z powrotem do gospodarki i są przeznaczane na zwykłe codzienne potrzeby. Co oznacza, że rośnie popyt, rośnie konsumpcja, rośnie sprzedaż i rynek się kręci. Pamiętajmy, że ostatni kryzys przeszliśmy ulgowo dzięki popytowi wewnętrznemu – przypomina ekspertka.

Wskaźniki w górę, a efektu nie ma

Jednak obecnie nie ma przełożenia obiektywnie dobrej sytuacji gospodarczej na odczuwalny wzrost dochodów. Dlaczego? Można formułować tylko wstępne hipotezy. Może być tak, że przedsiębiorstwa coraz bardziej napotykają na barierę w postaci możliwości zaspokojenia popytu na pracę, na pracowników o kwalifikacjach, których poszukują.

– Jeżeli popatrzymy na badania koniunktury GUS dotyczące w zasadzie trzech najważniejszych sektorów: usług, budownictwa i przemysłu, to we wszystkich tych branżach ta bariera narasta. I jest sygnalizowana przez przedsiębiorców – podkreśla dr Borowski.

To jest informacja dobra, może nie dla przedsiębiorców, ale z punktu widzenia tego, gdzie w danym momencie znajduje się cała gospodarka. Bowiem długo czekaliśmy na taką sytuację, kiedy wreszcie z zatrudnieniem i z bezrobociem dojdziemy do takiego poziomu, w którym ta bariera się ujawni. Ona jest wciąż na relatywnie niskim poziomie, w porównaniu z czasami sprzed kryzysu, ale jest. To będzie czynnik, działający w kierunku przyspieszenia wzrostu płac.

– Patrząc na wskaźnik udziału ofert pracy w liczbie bezrobotnych, a właściwie chodzi o odniesienie jednego do drugiego, to widzimy już poziomy sprzed kryzysu. Czyli rynek pracy staje się powoli rynkiem pracownika – zauważa ekspert.

Kiedy nasze płace dogonią Europę

Zdaniem Jakuba Borowskiego to jest proces rozłożony na dekady. Jeśli ma to się odbywać zgodnie z prawidłami ekonomii, to wzrost płac będzie uwarunkowany w dłuższej perspektywie wzrostem wydajności pracy.  – A wzrost wydajności pracy będzie postępował szybciej niż w krajach rozwiniętych, ale podkreślam to proces rozłożony nie na lata, a na dekady – tłumaczy.

Profesor Mieczysław Kabaj z Instytutu Pracy i Spraw Społecznych uważa, że nasze wynagrodzenia są dwukrotnie zaniżone w stosunku do wydajności pracy.

– Choć to zawsze zależy od tego, kto o tym mówi. Ekonomiści twierdzą, że jest odwrotnie. Związki uważają, że wydajność jest duża i rośnie. Bardzo długo też pracujemy. Taki jest bowiem nasz rynek pracy i pracownik musi tyle pracować. Jest to duże obciążenie, co ma wpływ na wydajność  – dodaje Anna Grabowska.

Porównanie niezbyt optymistyczne

Jeśli porównamy różnice w płacach w polskim przetwórstwie żywności i w sektorze rozwiniętych krajów europejskich, to są to różnice trzy-, czterokrotne.                          

– Wynagrodzenie u nas wynosi ok. 1000 euro, wynagrodzenie w krajach rozwiniętych to jest kilka tysięcy euro. W związku z tym czeka nas bardzo długi marsz – ocenia gość radiowej Jedynki.

Ważne, żeby ta poprawa była odczuwalna. Jeśli to jest wzrost kilkuprocentowy w ujęciu realnym w skali roku, to przez kilka lat, jeśli wykażemy pewną cierpliwość (i nie wyjedziemy za pracą za granicę), to w perspektywie lat pięciu czy dziesięciu, będzie to bardzo znacząca zmiana.

W Polsce są już bowiem zawody i branże, w których zarobki są porównywalne z tymi w innych krajach Europy, np. IT czy lekarze.

Demografia sprzyja podwyżkom płac

Choć średnio Polacy zarabiają mniej niż Niemcy, Francuzi, czy też Brytyjczycy, to jak zauważa Piotr Arak z Polityki Insight, w niektórych branżach poziom zarobków już się wyrównał, przynajmniej jeżeli chodzi o siłę nabywczą. A wiele wskazuje na to, że powoli inne branże będą dobijać do wysokości średniej unijnej pensji.

– W kolejnych latach, kiedy wzrost gospodarczy będzie w Polsce coraz wyższy, w niektórych sektorach gospodarki momentami znowu powróci presja płacowa. Pracownicy będą żądać wyższych wynagrodzeń, a nie przyjmować to, co im zaoferuje pracodawca. Sprzyja temu też demografia. Jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw na świecie i najszybciej starzejącym się społeczeństwem w Europie. Część osób będzie odchodziła z rynku pracy, pomimo wydłużenia wieku emerytalnego. De facto nastąpi taka realokacja zasobów i część osób młodych będzie miała szansę, by zajmować te stanowiska po ludziach, którzy będą odchodzili z rynku pracy – wylicza Piotr Arak.

To wpłynie na wynagrodzenia. Będzie mniej osób, w sektorach będzie presja płacowa. Dzięki temu bezrobocie będzie malało. Czyli wiele pozytywnych zjawisk dzięki temu zaistnieje.

Wielu jest dobrze, ale wielu nie

Skoro w gospodarce jest tak dobrze, to dlaczego w polityce kandydaci antysystemowi, mimo tego, co dzieje się w gospodarce –  zdobywają poparcie wśród wyborców?

Jeśli popatrzymy na to poprzez pryzmat teorii cyklu politycznego i tego, co dzieje się w gospodarce, jak zmienia się koniunktura, to bez wątpienia taki wynik jest zaskakujący. Raczej można by oczekiwać stabilnej sytuacji politycznej, gdy wzrost gospodarczy wyraźnie przyspiesza, bezrobocie podawane przez Europejski Urząd Statystyczny, czyli Eurostat (bez czynników sezonowych, na podstawie badań ankietowych) jest bardzo blisko tych poziomów z lat 2007–2008. A to był czas określany jako przegrzanie koniunktury.

– Przyczyna leży w różnicach wynagrodzeń pomiędzy Polską a zagranicą. Czyli biorąc pod uwagę, ile można zarobić, wyjeżdżając, a ten pomysł można zrealizować szybko, to ta różnica w wynagrodzeniach jest dość znacząca, w sile nabywczej tych wynagrodzeń. I jest to jeden z powodów braku satysfakcji zwłaszcza młodych ludzi – uważa dr Jakub Borowski.

Poziom aspiracji odległy od poziomu praktyki

Na pewno też statystyki nie pokazują pełnego obrazu, np. zatrudnionych na umowach cywilno-prawnych, gdyż odnoszą się tylko do sektora przedsiębiorstw.

Młodym ludziom, wchodzącym na rynek pracy i otrzymującym swoje pierwsze wynagrodzenie, które jest poniżej ich oczekiwań i aspiracji, trudno jest się usamodzielnić. Np. wziąć kredyt i kupić mieszkanie. Jednocześnie po uwzględnieniu wszystkich kosztów, także kredytu, nie bardzo mogą oni realizować jakiś zadowalający poziom konsumpcji.

 – Z ekonomicznego punktu widzenia mamy taką sprzeczność: z jednej strony szybki wzrost, szybka poprawa koniunktury, szybka poprawa na rynku pracy, i to jest to ujęcie dynamiczne. Ale są też poziomy, na które musimy patrzeć. Te poziomy, a przede wszystkim chodzi o wynagrodzenia, istotnie odbiegają od aspiracji, głównie młodych ludzi – podkreśla główny ekonomista Credit Agricole.

Czy gospodarka rozpędzi się szybciej

Według Eurostatu, uwzględniając siłę nabywczą płacy minimalnej w Polsce, jesteśmy na 14. miejscu w Unii Europejskiej. Polak zarabiający minimalną krajową, może kupić niemal tyle samo co Grek, podczas gdy w wartościach bezwzględnych różnica jest znacząca.

A jakie są przewidywania gospodarcze? Na czwarty kwartał tego roku mamy prognozę wzrostu na poziomie 4 proc. Natomiast rok 2016 będzie rokiem trochę wolniejszego wzrostu, choćby ze względu na niższe tempo wzrostu inwestycji publicznych.

Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Małgorzata Byrska