Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 10.06.2015

Płaca minimalna w nowym budżecie powinna rosnąć proporcjonalnie do wzrostu gospodarczego

3,8 proc. wzrostu gospodarczego i inflacja na poziomie 1,7 proc. – takie wskaźniki znalazły się w przyjętych przez rząd założeniach do przyszłorocznego budżetu. Przewidziano w nich też wzrost płacy minimalnej o 100 zł i odmrożenie wynagrodzeń dla pracowników sfery budżetowej.
Posłuchaj
  • Udział płac w PKB systematycznie malał w ostatnich latach, co oznaczało większy zysk osób posiadających kapitał, a mniejszy dla tych pracujących – wyjaśnia gość Jedynki Adam Czerniak, ekonomista Polityka Insight oraz SGH. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wątpliwości związków zawodowych budzi kwestia, w jaki sposób zostaną rozdysponowane te 2 mld zł na podwyżki dla budżetówki – podkreśla gość Polskiego Radia 24 Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Tymczasem - jak mówi minister finansów, Mateusz Szczurek, zniesienie procedury nadmiernego deficytu wcale nie oznacza, że Polska może teraz zbytnio popuścić pasa. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jakub Grzegorczyk z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza pozytywnie odbiera podwyżkę płacy minimalnej. Jednocześnie jak dodaje – jest ona zdecydowanie za mała. Związek postuluje podniesienie jej do 2800 złotych brutto. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Podwyższenie płacy minimalnej o 100 zł nie podoba się przedsiębiorcom. Jak mówi Marek Kłoczko, wiceprezes KIG, w konsekwencji takie działanie może doprowadzić do wzrostu szarej stery. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Rząd chce też podniesienia płacy minimalnej o 100 złotych – przypomina minister finansów Mateusz Szczurek. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak dodaje Jakub Grzegorczyk z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, podwyższenie płacy minimalnej, wbrew temu, co twierdzą przedsiębiorcy, wcale nie doprowadzi do zwiększenia bezrobocia. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Wzrost wynagrodzeń i tak się dzieje niezależnie od działań rządu – uważa Marek Kłoczko i dodaje, że odmrożenie płac w sferze budżetowej to kiełbasa wyborcza. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak dodaje minister Szczurek, na razie nie zostały podjęte decyzje w sprawie obniżenia podatków, na co Polska mogłaby sobie pozwolić dzięki zniesieniu procedury nadmiernego deficytu. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Podwyższenie płacy minimalnej może przynieść pozytywne skutki zarówno gospodarcze, jak i społeczne – ocenia Jakub Grzegorczyk z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Rząd proponuje podwyżkę płacy minimalnej z 1750 zł do 1850 zł, czyli o 100 złotych. Dodatkowo planuje w przyszłym roku odmrożenie płac pracowników budżetówki i chce w sumie na to przeznaczyć 2 mld zł. Czy stać nas na takie zmiany?

–  Na te zmiany stać nas, gdyż w kwestii płacy minimalnej kosztów dla budżetu praktycznie nie ma. Część wydatków wzrasta, np. dofinansowania na ubezpieczenia społeczne dla grup uprzywilejowanych w systemie emerytalnym, ale równocześnie rosną też przychody budżetowe, choćby z tytułu składek na ubezpieczenia zdrowotne, które płacą przedsiębiorcy zarejestrowani, prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą – wyjaśnia gość radiowej Jedynki Adam Czerniak, ekonomista Centrum Analitycznego Polityka Insight oraz Szkoły Głównej Handlowej.

Jednak Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, ma nadzieję, że to jest tylko stanowisko negocjacyjne rządu, a nie decyzja.  – OPZZ przesłało do Ministerstwa Pracy wniosek o podwyższenie płacy minimalnej o 130 zł. Ta kwota wynika z planowanego wzrostu wydajności w tym roku i przyszłym oraz dodania do tego połowy prognozowanego zrostu PKB – podkreśla gość Polskiego Radia 24.

Budżetówka też może dostać więcej

Zapowiadane przez rząd odmrożenie płac w budżetówce będzie częściowe, bowiem podwyżki dostaną tylko ci pracownicy, którym pensje nie wzrosły od 2010 roku, czyli pracujący w administracji publicznej co najmniej 5 lat.

– To na ten element nas stać, ponieważ zgodnie z naszymi wyliczeniami mamy zapas ok. 3 mld zł na dodatkowe wydatki. Więcej już nie ma, bowiem działa tzw. stabilizująca reguła wydatkowa, która ogranicza możliwość zwiększania wydatków publicznych –  dodaje ekspert.

Bez procedury nadmiernego deficytu łatwiej działać

Na pewno pomaga w tych zmianach zniesienie procedury nadmiernego deficytu, które w maju zapowiedziała Komisja Europejska, a ostateczna decyzja ma zapaść 19 czerwca.

– Przede wszystkim nie musimy się o wszystko pytać Brukseli. Do tej pory rząd musiał wysyłać informacje, co zamierza zmienić w budżecie, następnie opiniowała to Komisja i sprawdzała, czy aby na pewno Polska stara się zbijać deficyt. Teraz już nie musimy tego robić, dlatego rząd może sobie pozwolić na odmrożenie części płac w sektorze publicznym – tłumaczy Czerniak.

Jednak związkowców niepokoi brak informacji, kto te pieniądze rozdysponuje, dla jakich grup.  – Najlepsze byłoby podnoszenie kwot bazowych, uchwalanych razem z ustawą budżetową, dla poszczególnych grup pracowników: dla służb mundurowych, dla administracji, dla nauczycieli, bo wtedy jest mechanizm i dalej jest już zasada – uważa Andrzej Radzikowski.

Zwłaszcza, że związki zawodowe uważają, iż zapowiadana przez rząd kwota 2 mld zł na podwyżki w strefie budżetowej, w sytuacji wzrostu gospodarczego – nie powala na kolana.

Związki zawodowe mają większe oczekiwania

Związkowcy mają też nadzieję, że kwota płacy minimalnej nie jest ostateczna. Uważają, że płaca minimalna powinna wynosić w przyszłym roku 1880 zł, a docelowo co najmniej połowę średniego wynagrodzenia. Czy jest to możliwe, a jeśli tak, to jakim kosztem?

– Jest to możliwe, jednak koszt takiego działania leży przede wszystkim po stronie przedsiębiorców, ale także po stronie samych pracowników. Jeżeli byśmy szybko podnieśli płacę minimalną, to jednak spora część osób albo zostanie zwolniona, i trafi do szarej strefy, albo zostanie przymuszona do przejścia na umowy zlecenia. W związku z czym wzrośnie liczba osób pracujących poza tym najbardziej bezpiecznym systemem w ramach rynku pracy – podkreśla ekspert.

Zdaniem Andrzeja Radzikowskiego polscy pracodawcy powoli się budzą i widzą, że ta szara strefa, uciekanie w umowy cywilnoprawne, to jest po prostu nieuczciwa konkurencja. – Co pogarsza kondycję gospodarki, a nie poprawia. Ktoś, kto obchodzi opodatkowanie sprawia, że ktoś inny musi ponieść wyższe koszty – dodaje.

Niesprawiedliwy podział zysków

Zdaniem związkowców, znacząca podwyżka płacy minimalnej nie tylko nie doprowadzi do zwiększenia bezrobocia, ale też przyczyni się do wzrostu gospodarczego, bo jak ludzie będą mieć więcej pieniędzy, to wzrośnie konsumpcja, a poza tym jest jeszcze inny aspekt.

–  Wzrost płacy minimalnej w polskich warunkach, gdy nie mamy wielu ponadzakładowych układów zbiorowych, gdzie mamy relatywnie słaby ruch związkowy, to jest jedyny sposób, żeby zrównoważyć relacje między tym, jak dzielimy wypracowane bogactwo  – pomiędzy płace a zyski. Udział płac w PKB w Polsce pozostaje na skandalicznie niskim poziomie, poniżej 35 procent, a udział zysków jest nieproporcjonalnie wysoki. Inne kraje bardziej sprawiedliwie dzielą dochód narodowy pomiędzy kapitał i pracę – zauważa Jakub Grzegorczyk z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza.

Płaca minimalna zależna od wskaźników, a nie polityki

Jest i druga strona medalu: pracodawcy mówią, że trzeba zachować właściwe relacje pomiędzy wynagrodzeniami a kwalifikacjami i wydajnością pracy poszczególnych pracowników.

– Rzadko mi się to zdarza, ale bardziej zgadzam się z przedstawicielem związków zawodowych. Wydajność w Polsce rosła w ostatnich latach dużo szybciej niż wynagrodzenia. W rezultacie udział płac w PKB systematycznie malał w ostatnich latach, co oznaczało większy zysk dla osób posiadających kapitał, a mniejszy dla tych pracujących. Dlatego płaca minimalna powinna rosnąć proporcjonalnie do wzrostu gospodarczego, czyli do tego, jakie zyski wypracują firmy. Gdybyśmy uzależnili wzrost płacy minimalnej od nominalnego wzrostu PKB, mielibyśmy upieczone dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony zapewnilibyśmy tę sprawiedliwość, której domagają się związkowcy, a z drugiej ograniczylibyśmy bardzo destruktywne dla wizerunku państwa ciągłe negocjacje, ile ma wynosić płaca minimalna. Trzeba oddzielić te negocjacje od decyzji politycznych – uważa Adam Czerniak.

Powinno to być uzależnione od czynników makroekonomicznych po to, aby ci najbiedniejsi pracownicy zarabiali tak samo więcej, jak przedsiębiorcy.

Pracodawcy protestują przeciwko wysokości podwyżek

Z kolei pracodawcy są przeciwni podwyżkom i mówią, że rządowa propozycja podwyższenia płacy minimalnej o 100 zł może się skończyć zwolnieniami pracowników o najniższych kwalifikacjach i zwiększeniem szarej strefy. Najbardziej tej zmiany obawiają się przedstawiciele gastronomii, hotelarstwa, handlu i usług sprzątania.

Płaca minimalna w dużych miastach będzie stanowiła tylko niecałe 35 proc. płacy średniej. Jednak będą też takie regiony w Polsce, gdzie będzie to ponad 60 proc. średniego wynagrodzenia w danym regionie.

Niektórzy ekonomiści uważają, że płacę minimalną trzeba zróżnicować regionalnie, bo inaczej zarabia się w Warszawie czy we Wrocławiu, a inaczej na Warmii i Mazurach.

– W teorii tak, ale w praktyce to trudne do wprowadzenia. Ponieważ przerejestrować działalność jest bardzo łatwo i część firm mogłaby to zrobić, by móc zatrudniać pracowników po niższej płacy minimalnej. Czyli zamiast upraszczać nasz system podatkowy, byśmy go komplikowali, stwarzając pola do nadużyć. Straciliby na tym rozwiązaniu przedsiębiorcy, którzy dbają o swój biznes, a nie starają się obchodzić przepisy – ocenia gość Jedynki.

Również gość Polskiego Radia 24 uważa, że to jest niebezpieczna teza. Otóż regiony biedniejsze, będą jeszcze biedniejsze.  – Natomiast wynagrodzenie pracownika to jest też element gry rynkowej. Nie musi wynikać z kondycji firmy. Przedsiębiorcy korzystają z tego, że jest w Polce duże bezrobocie i zatrudniają na niskie pensje, niezależnie od zysków. A kondycja firm jest dobra – mówi wiceprzewodniczący OPZZ.

Rynek pracy bez płacy minimalnej

Może należałoby zatem zrezygnować z płacy minimalnej? Nie byłoby tych trudnych dyskusji co roku. Nie wszystkie kraje mają tego rodzaju gwarancje.

– Nie mógłbym sobie tego wyobrazić, natomiast mógłbym sobie wyobrazić odwrotny wariant. Sytuację, w której mamy płacę minimalną, ale mamy także godzinową płacę minimalną w umowach o dzieło, w umowach zlecenia. Ponieważ wprowadzenie godzinowej płacy minimalnej zmniejszyłoby odpływ ludzi z rynku pracy do umów śmieciowych, gdyż nie opłacałoby się to przedsiębiorcom – wyjaśnia ekspert z SGH.

Bowiem część osób jest na tych umowach, żeby nie być objętymi wymogami płacy minimalnej. Dlatego godzinowa płaca minimalna zmniejszyłaby nierówności w instytucjonalnym otoczeniu rynku pracy. – A to jest bardzo ważne dla przejrzystości systemu i sprawności funkcjonowania – dodaje.

Bardzo ważne tempo wzrostu

Trzeba coś zrobić, by wynagrodzenia w Polsce rosły przynajmniej tak szybko, jak wzrost gospodarczy, bo to zapewni nie tylko wyższą konsumpcję, wyższe bogactwo, ale  pozwoli nam szybciej doganiać Zachód oraz zmniejszy napięcia społeczne, co może odbijać się na naszej sytuacji politycznej.

Zwłaszcza, że inflacja będzie rosła i na rękę pracownicy będą dostawali mniej.

– Dlatego najważniejsze, by płaca minimalna nie rosła w tempie realnego wzrostu, tylko nominalnego wzrostu gospodarczego, który jest mierzony tym, jak dużo wyprodukujemy, oraz tym, jak bardzo wzrosły ceny tego, co wyprodukujemy – tłumaczy Adam Czerniak.

Część ekspertów uważa, że podwyżka płacy minimalnej i odmrożenie wynagrodzeń w budżetówce może przyspieszyć wzrost wynagrodzeń w przedsiębiorstwach. To się jednak i tak dzieje, niezależnie od działań rządu.

– Tak czy inaczej przedsiębiorcy będą podwyższali płace, ponieważ gospodarka polska się rozwija, szczególnie w tych centrach rozwojowych w dużych miastach, gdzie bezrobocie jest tak niskie, że brakuje rąk do pracy. I jeżeli pracodawca nie zapłaci dobrze np. informatykowi, to go nie będzie miał. Natomiast te 2 mld zł dla budżetówki – to typowa kiełbasa wyborcza. Wolałbym, żeby rząd powiedział, jak kraj będzie przeznaczał środki na cele strategiczne. Na rozwój nowoczesnych dziedzin, innowacyjnej gospodarki, zatrzymanie dobrze wykwalifikowanych i wykształconych ludzi – podkreśla Marek Kłoczko z Krajowej Izby Gospodarczej.

Nie zgadza się z tymi argumentami Adam Czerniak. Ponieważ jego zdaniem, dane statystyczne wskazują, że sektor publiczny jest gorzej wynagradzany niż prywatny.

– I zamrożenie płac w budżetówce dodatkowo pogorszyło sytuację finansową osób tam pracujących. A potrzebujemy specjalistów także tam. Dlatego ich wynagrodzenia powinny być konkurencyjne wobec sektora prywatnego, po to chociażby, by urzędy publiczne mogły ściągać zdolnych ludzi, a obywatele nie narzekali na osoby tam zatrudnione – dodaje ekspert z SGH.

 

Sylwia Zadrożna, Karolina Mózgowiec, Błażej Prośniewski, Małgorzata Byrska