Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 11.07.2015

Nawet mały krach w Chinach groźniejszy niż greckie bankructwo

Na razie oczy inwestorów zwrócone są w stronę Grecji, ale może kłopoty chińskiej gospodarki okażą się większym problemem. W ciągu miesiąca wartość akcji na giełdzie w Szanghaju spadła o ponad 1/4. Na pół roku rynek chiński został zamrożony, wprowadzono zakaz sprzedaży akcji dla inwestorów, którzy mają co najmniej 5-proc. udziały w danej spółce.
Posłuchaj
  • W dłuższej perspektywie musimy myśleć o Chinach jako o podstawowym źródle niepewności – wyjaśnia gość Jedynki Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, członek Rady Gospodarczej. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Ponad 60 proc. nowych chińskich inwestorów detalicznych to osoby, które porzuciły wszelkie wykształcenie, a 6 proc. to analfabeci – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 prof. Bogna Gawrońska-Nowak, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania, Uczelnia Łazarskiego. (Grażyna Raszkowska, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Krach chiński, także poprzez uderzenie w rynek niemiecki, który jest dla nas ważny, może wpłynąć na polski eksport – wyjaśnia Jakub Urbański, znawca Chin i relacji polsko-chińskich. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Gospodarka Chin jest 34 razy większa niż gospodarka Grecji. Udział grecki w światowym PKB to 0,3 proc., a Chin to ponad 13 proc. – wyjaśnia Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Inwestycje chińskie za granicą przekroczyły w ostatnich latach 500 mld dolarów. To świadczy o skali tego zaangażowania – ocenia Marek Kłoczko, wiceprezes KIG. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Obecnie trudno przewidzieć, czy krach w chinach będzie miał głębsze skutki i co się stanie z giełdą – uważa Jakub Urbański, znawca Chin i relacji polsko-chińskich. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W przypadku Grecji ważne są zawirowania na rynkach finansowych i przełożenie na kursy wymiany walut – ocenia Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Globalizacja to całkiem nowe warunki dla firm, konkuruje się wiedzą i kontaktami, ale i nowe zagrożenia – zauważa Marek Kłoczko, wiceprezes KIG. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Spowolnienie w Chinach może mieć też pozytywne konsekwencje, bowiem obniża ceny surowców – wyjaśnia Łukasz Bugaj, analityk DM BOŚ. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Grexit bardziej niebezpieczny, bo bardziej nieprzewidywalny niż krach w Chinach – ocenia Marek Kłoczko, wiceprezes KIG. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Krach na chińskiej giełdzie nie powinien mieć jednak wpływu na polsko-chińskie relacje gospodarcze, ani na polską gospodarkę – uważa Łukasz Bugaj, analityk Domu Maklerskiego BOŚ. (Elżbieta Szczerbak, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

W niecały miesiąc indeks giełdy w Szanghaju stracił około 30 proc., a wartość akcji spadła o blisko 3 bln dolarów. A giełda w Szanghaju, to jedna z trzech giełd w Chinach, obok parkietów w Shenzhen i Hongkongu, jednocześnie największa.

Grecy natomiast cały czas jeszcze negocjują ze swoimi wierzycielami. I nie można przewidzieć, czym zakończą się te rozmowy.

Dwa problemy światowej gospodarki

Co zatem z punktu widzenia światowej i naszej gospodarki jest teraz ważniejsze? Czy to, co się dzieje tu, w Europie, czy też w Chinach? Przecież Chiny i Grecja – to jak słoń i mrówka.

– Porównanie jest adekwatne, bo rzeczywiście udział Grecji w gospodarce światowej wynosi 0,3 proc., natomiast gospodarki chińskiej 15 proc. Czyli pięćdziesięciokrotnie więcej, i to rozstrzyga co jest ważniejsze. Jeżeli w wyniku pogorszenia nastrojów, załamania na chińskiej giełdzie, dojdzie do wyraźnego spowolnienia gospodarczego w Chinach, to w dłuższej perspektywie odczuje to cała gospodarka światowa. Głównie poprzez import z Chin, który będzie niższy, poprzez niższy popyt na surowce, niższą inflację  – co oczywiście wywoła reakcję banków centralnych, wpłynie na kursy walutowe. Z tego powodu musimy w dłuższej pespektywie myśleć o Chinach jako o podstawowym źródle niepewności – wyjaśnia gość Jedynki Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole, członek Rady Gospodarczej.

Natomiast w krótkim okresie – oczywiście Grecja waży bardziej, i to już widać w ostatnich godzinach, jak rynki wyceniają to możliwe porozumienie, które  w ocenie uczestników rozmów stało się bardziej prawdopodobne, a co widać w notowaniach walut. Złoty wyraźnie się umocnił, dlatego że te sygnały, które zaczęły napływać ze strony głównych aktorów najbliższego szczytu Unii Europejskiej (12.07.) wskazują, że to porozumienie jest bliższe.

Globalna gospodarka sprawia, że zarówno zagrożenia, jak i sukcesy w jednym rejonie świata mogą mieć bezpośrednie przełożenie na  odlegle zakątki  w innym części globu.

– Dlatego wydarzenia w Chinach nie powinny zaskakiwać – dodaje gość Polskiego Radia 24 prof. Bogna Gawrońska-Nowak, dziekan Wydziału Ekonomii i Zarządzania Uczelni Łazarskiego.

Z Grecją może się uda, a co z rynkiem chińskim?

Ekonomiści zastanawiają się, na ile to, co się działo z największą chińską giełdą oddaje obraz stanu chińskiej gospodarki i jaki będzie mieć na nią wpływ. Bowiem od połowy czerwca z chińskiej giełdy „wyparowała” kwota ponad 3 bln dolarów, czyli  równa sześciu PKB Polski w ubiegłym roku. W środę, 15.07.,  będą znane dane chińskiej gospodarki za drugi kwartał, w pierwszym kwartale wzrost wyniósł tylko 7 proc., i był to najwolniejszy wzrost od 6 lat. A przecież nie tak dawno chińska gospodarka rozwijała się w tempie dwucyfrowym…

– Chiny na dłuższą metę nie są w stanie rozwijać się tak szybko, jak to miało miejsce do tej pory. To jest gospodarka, która stopniowo dogania kraje bardziej zamożne, w związku z czym wzrost na poziomie 10 proc. jest nie do utrzymania. Rzeczywiście, mamy do czynienia ze spowolnieniem wzrostu gospodarczego. Natomiast to, co działo się na giełdzie, i co dzieje się w tej chwili, nie do końca odzwierciedla to, co się dzieje w realnej gospodarce. W ciągu ostatnich 2 lat mieliśmy w Chinach do czynienia ze zjawiskiem bardzo niepokojącym, i jest zaskakujące, że nadzór finansowy w Chinach po prostu to zlekceważył – uważa ekspert.

Mianowicie był to proceder, uprawiany na coraz większą skalę, a polegający na finansowaniu zakupu akcji  za pożyczone pieniądze. To finansowanie wzrastało bardzo gwałtownie, i jego udział w kapitalizacji giełdy wzrósł kilkukrotnie.

W tej sytuacji może też dziwić, że doszło do spektakularnych zwyżek na giełdzie, zanim nastąpił krach, po trwającej niemal rok nieprzerwanej hossie, kiedy indeks giełdy w Szanghaju wzrósł o 150 proc.

Państwo chińskie interweniuje…

Co się teraz dzieje? W sytuacji, gdy ta bańka spekulacyjna – ponieważ te procesy doprowadziły do bardzo gwałtownego wzrostu cen akcji – pękła, to osoby, które miały zainwestowane pieniądze na chińskiej giełdzie, są np. wzywane przez biura maklerskie do tego, żeby uzupełnić tzw. depozyty zabezpieczające. Szukają więc gotówki, a jeśli jej nie mają, to muszą ograniczyć konsumpcję. Ile jest takich osób?

– Kilkadziesiąt milionów osób, które dołączyły do grupy inwestorów w ciągu kilku ostatnich miesięcy. I będzie to miało negatywny wpływ na konsumpcję. Pytanie tylko, jak silny. Władze chińskie próbują temu zapobiec, poprzez różne działania – nadzorcze, i te ze sfery polityki makroekonomicznej, tzn. wzrost wydatków publicznych, szczególnie inwestycyjnych i rozluźnienie polityki pieniężnej – podkreśla Jakub Borowski.

Ale  też władze wydłużają okres spłaty tych pożyczek na zakup akcji.

– To prawda, ale to ma mniejsze znaczenie. To, co teraz, w krótkim okresie ma znaczenie, to są działania administracyjne uniemożliwiające odpływ kapitału, zamrożenie handlu na giełdzie przez 6 miesięcy. Czyli działania, które w krajach rozwiniętych byłyby trudne do wyobrażenia – ocenia gość Jedynki.

Natomiast w Chinach te działania są bardzo radykalne, rynek będzie szukał równowagi,  możliwe są dalsze spadki, szczególnie w sytuacji, gdy ten gorset nadzorczy będzie rozluźniany.

… i zapowiada kolejne próby ratowania

Najważniejsze jest to, jak to się przełoży na realną sferę gospodarki.  A zapewne to się przełoży. Natomiast władze, instytucje odpowiedzialne za politykę gospodarczą,  i rząd mają jeszcze sporo narzędzi bezpośredniego, bądź pośredniego oddziaływania na popyt gospodarczy.

– I raczej będą te narzędzia stosować. Nie będzie zatem jakiegoś bardzo twardego lądowania, ale jest możliwe, że w najbliższych 2–3 kwartałach zobaczymy odczyty dotyczące wzrostu gospodarczego poniżej oczekiwań rynkowych. Pierwszy 15 lipca, prognozuję na poziomie 6,8 proc. r/r – dodaje Borowski.

Interwencje władz chińskich przyniosły pewne skutki, bo 9.07. tamtejszy indeks zyskał prawie 6 proc., a 10.07. ponad 4,5 proc. Jednak czy to zmieni sytuację na dłużej? Czy to nie wystraszy inwestorów zagranicznych?

Władze chińskie oświadczyły, że planują wpompować 250 mld juanów (40,3 mld dolarów) w „branże, które najbardziej potrzebują wsparcia". Zapowiedziały też przyspieszenie budowy dużych projektów usług publicznych, m.in. dróg i autostrad.

Najważniejsza dla inwestorów jest giełda

Chiński rynek akcji ma nieduży udział w PKB, chociaż akcje w Chinach ma aż 90 milionów drobnych inwestorów. Jest to efekt otwarcia chińskiej gospodarki, gdy w ciągu tygodnia zakładano tam po kilka milionów rachunków inwestycyjnych.

– Giełda dla Chińczyków jest jedną z głównych form inwestycji pieniędzy. Lokaty są np. dla nich niedostępne, ze względu na wysoką inflację,  a ciężko także wyprowadzić gotówkę poza kraj. Dlatego wszyscy drobni inwestorzy inwestują na giełdzie, i oni zarazem są członkami tej chińskiej klasy średniej, która odpowiada za stale rosnący popyt wewnętrzny w Chinach. Jeśli popyt w tej grupie spadnie, to zmaleje również popyt na importowane produkty, m.in. produkty polskie. W tej chwili nasz eksport stanowi ok. 0,1 eksportu z Chin do Polski. Natomiast stale rośnie – zauważa Jakub Urbański, znawca Chin i relacji polsko-chińskich.

I jak zaznacza prof. Bogna Gawrońska-Nowak, ponad 60 proc. tych nowych inwestorów detalicznych to osoby, które porzuciły wszelkie wykształcenie, a 6 proc. to analfabeci. I to może mieć ogromne znaczenie, przy podejmowaniu przez te osoby decyzji inwestycyjnych.

– Można wyróżnić kilka kategorii inwestorów. Są inwestorzy techniczni, którzy opierają swoje decyzje na krótkoterminowych trendach i ich obserwacji. Są także fundamentaliści, którzy w oparciu o utarte koncepcje ekonomiczne podejmują decyzje.

Natomiast duża część inwestorów chińskich bazuje na swojej intuicji. Czyli np. jak wszyscy kupują,  to my też. Jak wszyscy sprzedają, to my też – tłumaczy.

Możemy stracić pośrednio…

Nasz bezpośredni handel wzajemny, jak widać, nie jest duży, ale do Chin eksportują Niemcy, które z kolei są naszym największym partnerem gospodarczym, czyli pośrednio moglibyśmy odczuć skutki załamania chińskiej gospodarki. 

– Bezpośrednie przełożenie jest rzeczywiście niewielkie. Udział eksportu do Chin, w całym polskim eksporcie to 1 proc. vs. 10 proc. w imporcie. Natomiast większe jest poprzez gospodarkę światową, poprzez strefę euro, gospodarkę niemiecką, która eksportuje do Chin dobra luksusowe, które kupuje klasa średnia. Przez ostatnie lata systematycznie zwiększała ona swoje dochody, swoją zamożność, także lokując środki na giełdzie, licząc na dalsze zyski. I przy tych stratach, które zostały już zrealizowane, sadzę że to się na tę konsumpcję przełoży. Także to jest sygnał negatywny dla wzrostu gospodarczego, nieuwzględniany do tej pory w prognozach najważniejszych międzynarodowych instytucji, prognozach dotyczących gospodarki światowej. Dlatego w najbliższym czasie mogą te prognozy być z tego tytułu obniżane – ocenia Jakub Borowski.

…i możemy stracić na eksporcie surowców

Spowolnienie w chińskiej gospodarce obniża też ceny surowców, a my w większości te surowce kupujemy, np. ropę naftową. Ale tracą górnicy, i to zarówno ci od węgla kamiennego, jak i miedzi.

– Niższe ceny surowców dadzą efekt netto dla gospodarki polskiej, w krótkim okresie, który może być pozytywny, podobnie jak dla gospodarki strefy euro. Sporo zależy też od tego, czy mamy do czynienia z eksporterem netto surowców, czy importerem netto surowców. Eksporterzy netto zapewne stracą w wyniku spadku cen surowców, zwłaszcza gdyby doszło do silnego załamania aktywności, spowolnienia wzrostu gospodarczego Chin. Wtedy eksporterzy netto surowców to będzie ta grupa krajów, która mogą w krótkim okresie stracić, będą też słabły relatywnie ich waluty – komentuje gość Jedynki.

Z tego punktu widzenia polski złoty jest stosunkowo bezpieczny, ryzyko jego osłabienia w wyniku tego, co dzieje się w Chinach jest relatywnie mniejsze niż w przypadku innych krajów surowcowych, np. krajów Ameryki Południowej.

Trudniej będzie chińskim firmom działać za granicą

Spowolnienie może wpłynąć na aktywność inwestycyjną Chin za granicą, a przez ostatnie lata Chińczycy bardzo aktywnie próbują wychodzić na inne rynki i tam bezpośrednio funkcjonować.

– To robią przede wszystkim duże korporacje, i w tej chwili mają one problem ze sfinansowaniem swojej aktywności. Po pierwsze trudniej jest to zrobić poprzez giełdę, bo ceny akcji spadają, a obroty są ograniczone. Trudniej jest to zrobić także poprzez zwykłe finansowanie, ponieważ dostęp do płynności jest teraz trudniejszy, a płynność jest bardziej kosztowna – tłumaczy Borowski.

Jeżeli jakaś chińska firma chce pożyczać pieniądze na finansowanie swojej działalności, w szczególności za granicą, to tej gotówki jest mniej na  rynku, ponieważ wszyscy jej teraz szukają. Zwłaszcza ci, którzy muszą wypełniać tzw. depozyty zabezpieczające.

– Jeśli taka sytuacja utrzyma się przez dłuższy czas, to stopy procentowe będą dalej obniżane, w szczególności bank centralny będzie zmniejszał stan rezerwy obowiązkowej, co oznacza kierowanie gotówki bezpośrednio do banków – dodaje.

Niepowtarzalna i nieprzewidywalna

Chińska gospodarka jest tak gigantyczna, i jest nietypowa w swojej kombinacji modelu polityki, w zakresie silnej roli regulacyjnej władz monetarnych i fiskalnych. Ponadto skala tej gospodarki, cały jej potencjał, to tego dochodzi 7-proc. wzrost roczny, i to wszystko sprawia, że ten gigant może uciekać ze znanych ścieżek interpretacyjnych.

– Efekt „zarażania” sytuacją kryzysową, przenoszenie się kryzysów z kraju do kraju, jest znany od wielu lat. I teoria ekonomii jest dobrze wyposażona w wiedzę o tych zjawiskach kryzysowych. I niektóre zjawiska można już prognozować. Natomiast trudno przewidzieć niepewność, która jest wmontowana  w każdy element naszego życia. Ludzie mają bardzo wiele obaw, które przekładają się na decyzje makroekonomiczne – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 prof. Bogna Gawrońska-Nowak.

Natomiast chińska gospodarka jest bardzo szczególnie postrzegana. To oddzielna kategoria. I tym trudniejsza do prognozowania.

Sylwia Zadrożna, Grażyna Raszkowska, Elżbieta Szczerbak, Małgorzata Byrska