Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 05.08.2015

Jest ustawa o pomocy dla frankowiczów: będzie można przewalutować kredyt

Kredyty hipoteczne w walutach obcych będzie można przewalutować – zakładają przepisy uchwalone 5.08. przez Sejm. Jeden z warunków to kryterium powierzchni nieruchomości. W przypadku mieszkania, nie może ona przekraczać 100, a w przypadku domu - 150 mkw. Kryterium nie dotyczy rodzin z trójką i większą liczbą dzieci. Nieruchomość musi być użytkowana na własne potrzeby.
Posłuchaj
  • Klienci banków, kierując się chciwością, co jest naturalnym zachowaniem – wybierali formułę kredytu walutowego, dla nich najtańszą – uważa gość Jedynki Jerzy Bańka, wiceprezes ZBP. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeśli możliwość przewalutowania kredytu mieli wszyscy, to takie rozwiązanie zagrażałoby przyszłemu wzrostowi gospodarczemu w Polsce – uważa gość PR 24 dr Andrzej Kurnicki, ekspert polityki monetarnej, kierownik katedry Finansów i Bankowości Uczelni Łazarskiego. (Grażyna Raszkowska, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Przewalutowanie kredytów frankowych może być w perspektywie kilku lat złym rozwiązaniem – ocenia Aleksander Łaszek z FOR. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Przy przewalutowywaniu należy przyjrzeć się poszczególnym umowom – zwraca uwagę Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Aleksander Łaszek z FOR nie uważa, żeby przewalutowanie kredytów było dobrym rozwiązaniem. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha zwraca uwagę, że rozmawiając o przewalutowaniu kredytów walutowych, warto zwrócić uwagę na rozwiązania zastosowane w innych krajach. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Z punktu widzenia zarówno banków, jak i ich klientów, przewalutowanie powinno nastąpić po kursie jak najniższym, bo kilka lat temu frank kosztował dużo mniej niż dzisiaj – wyjaśnia Paweł Majtkowski z Centrum Finansów Aviva. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha zwraca też uwagę, na zdolność kredytową w zadłużających się w obcej walucie. (Dominik Olędzki, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Zgodnie z nowymi przepisami, przewalutowanie hipotecznych kredytów walutowych następowałoby po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej. Polegać ma ono na wyliczeniu różnicy pomiędzy wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych, a nie w walucie obcej.

Sceptyczny Związek Banków Polskich

Ewentualna pomoc dla frankowiczów – tak, ale tylko jeśli zostanie wcześniej wynegocjowana z sektorem. Bankowcy krytykują przepisy ułatwiające przewalutowanie kredytów frankowych autorstwa posłów Platformy Obywatelskiej.

Zdaniem Związku Banków Polskich, wszelkie zmiany regulacyjne dotkną bezpośrednio banki, które są zaangażowane w kredyty walutowe, a pośrednio wszystkich klientów. A każda ingerencja ustawowa jest ingerencją nieuprawnioną.

– Chyba, że wydarzy się tak, jak to było na Węgrzech, a o czym mówiłem na posiedzeniu sejmowej Komisji finansów publicznych. Rząd Orbana najpierw przeforsował rygorystyczną ustawę w parlamencie węgierskim, ale tamtejszy Trybunał stwierdził jej niezgodność z konstytucją, i doszło do jej uchylenia. I dopiero po zawarciu porozumienia pomiędzy rządem a przedstawicielami banków działających na terenie Węgier, a które określiło warunki konwersji kredytów walutowych na forinta, dopiero wtedy została uchwalona przez parlament druga ustawa, która sankcjonowała to porozumienie. I to jest chyba jedyna zgodna z porządkiem konstytucyjnym droga – uważa gość Jedynki Jerzy Bańka, wiceprezes ZBP.

Nieświadomi kredytobiorcy to mit?

Jednak jest poważny problem z frankowiczami, którym warunki spłaty kredytu drastycznie się zmieniły, a którzy nie zawsze chyba wiedzieli, na jakie konsekwencje i ryzyka kredytowe się decydują.

– To jest taki stereotyp, w ramach „czarnego PR-u”. Szczególnie w okresie przedwyborczym została przyklejona taka łatka sektorowi bankowemu. Łatwiej bowiem przyjmować tego rodzaju populistyczne tezy o niewiedzy kredytobiorców, niż tezy racjonalne. Wszyscy chcieliby dobrze robić innym, ale sięgając do cudzej kieszeni. A to nie jest dobry sposób – ocenia wiceprezes Bańka.

W opinii dr. Andrzeja Kurnickiego, eksperta polityki monetarnej, kierownika Katedry Finansów i Bankowości Uczelni Łazarskiego, sytuacja nie jest najlepsza zarówno z punktu widzenia osób, które podpisały te długoterminowe umowy czyli tzw.  gospodarstw domowych, ale także z punktu widzenia banków, czyli kredytodawców. Pod koniec 2013 roku aż 54 proc. zawartych umów kredytowych to były kredyty w walutach obcych. Czyli było ich więcej niż w złotowych.

– Jeżeli mamy własną walutę, o którą ma dbać m.in. bank centralny, to nie ma żadnego powodu, aby w nasz obszar ekonomiczny wprowadzać obcą walutę. Ponieważ degeneruje ona walutę własną – podkreśla dr Kurnicki na antenie Polskiego Radia 24.

Czy rekomendacja S rzeczywiście działała?

Jednak to nie jest tylko populistyczna teza, że osoba, nawet wykształcona, ale niezajmująca się tematami gospodarczymi, miała małą wiedzę o ryzyku związanym z kredytami frankowymi. A doradcy bankowi mówili raczej o tym, że kredyty walutowe bardziej się opłacają, że rata jest niższa, a zdolność kredytowa większa.

– To są właśnie te nieprawdziwe stereotypy. Od roku 2006 w Polsce obowiązywała bowiem rekomendacja S, która zobowiązywała bank do złożenia klientowi najpierw oferty kredytu złotowego. I dopiero kiedy klient na piśmie stwierdził, że odmawia, nie przyjmuje takiej oferty, nie jest nią zainteresowany i jednocześnie złożył obszerne oświadczenie, że wie co to jest ryzyko kursowe, to dopiero wtedy można było mu zaoferować kredyt we franku. Dlatego powtarzam, że to są nieprawdziwe stereotypy, które zostały zweryfikowane przez sądy – wyjaśnia gość radiowej Jedynki.

I dodaje, że każdy, kto składa oświadczenie woli, podpisuje umowę, jest odpowiedzialny za swoją decyzję. – Podpisujący umowę kredytową był przekonany o słuszności swojej decyzji. Często jest bowiem tak, że czytając umowy, czytamy tylko to, co jest dla nas korzystne.

Przeważyła chęć zysku

Zdaniem dr. Kurnickiego, w Polsce umożliwienie zaciągania kredytów hipotecznych w obcych walutach, przede wszystkim we franku szwajcarskim, czyli  ten motyw racjonalności ekonomicznej był podyktowany chciwością lobby bankowego i interesariuszy bankowych po to, aby te kredyty walutowe sprzedawać, ponieważ one generowały większą rentowność.

– Były to tzw. spready, czyli rentowności na kredytach szwajcarskich. Wtedy frank szwajcarski był prawie po „0” (stopa procentowa) było go mnóstwo, był tani, i instytucje mogły kredytować krótko- i długoterminowe kredytowanie w oparciu o franki. W związku z czym opłacało się bankom udzielanie tych kredytów. A niestety, Komisja Nadzoru Finansowego dopuściła do tego, żeby takie zobowiązania w obcych walutach były zaciągane – ocenia ekspert z Uczelni Łazarskiego.

I dodaje, że takie kredyty długoterminowe w walucie obcej nigdy nie powinny wejść w gospodarkę, bo to rozsadza system. Ryzyko walutowe, czyli ryzyko zaciągania zobowiązań różnego rodzaju w kredytach walutowych jest ryzykiem nieograniczonym. – Np. banki amerykańskie nigdy nie dostały pozwolenia handlowania w Stanach innymi walutami, nie mówiąc o kredytach w innych walutach.

Natomiast Jerzy Bańka uważa, owa chciwość dotyczyła obu stron.

– Także klienci banków, kierując się chciwością, co jest naturalnym zachowaniem – wybierali formułę dla nich najtańszą. Warto przypomnieć, że wówczas oprocentowanie kredytów walutowych było zdecydowanie niższe niż złotowych. Także rata płacona przez klienta była zdecydowanie niższa. I przez wiele lat tak się utrzymywało. Co więcej, ci którzy brali kredyt we frankach, wręcz naśmiewali się z tych którzy brali złotowy, twierdząc że są frajerami – komentuje wiceprezes Związku Banków Polskich.

Jakich rozwiązań chciałyby banki?

W Sejmie zakończono 5.08. prace nad ustawą o pomocy dla frankowiczów. Z rządowej pomocy będą mogły skorzystać te osoby, których mieszkanie nie przekracza powierzchni 100, a dom – 150 mkw. Opozycja chciała przewalutowania po kursie z dnia zaciągania kredytu, i aby możliwość przewalutowania kredytu mieli wszyscy zadłużeni w walutach obcych, co jednak nie zyskało większości głosów. A jakie jest stanowisko Związku Banków Polskich?

– Możemy rozmawiać o wspieraniu tych, którzy są w szczególnej potrzebie, na zasadzie solidaryzmu społecznego. Umowy trzeba bowiem wykonywać, i każdy kto się zobowiązał do ich wykonania, musi o tym pamiętać Natomiast jest pewna grupa osób w każdej populacji, które ze względów losowych, czy naturalnych, jak utrata pracy – mogą mieć poważne problemy z obsługą swojego zadłużenia. I w takich wypadkach i banki, i państwo powinni takim osobom udzielać wsparcia. Ale nie wszystkim. Projekt Platformy Obywatelskiej, który co do zasady kierował się taką właśnie wykładnią, został niestety „podrasowany”. Poszerzono te wymogi, chociażby o powierzchnię mieszkania do 100 mkw. (wcześniej to było 75 mkw.), a w takich mieszkaniach w Polsce mieszkają ludzie zasobni w pieniądze, bogaci – zauważa wiceprezes Jerzy Bańka.

Przypadek amerykański

Dr Andrzej Kurnicki przypomina z kolei przykład niedawnego kryzysu kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych.

– Rząd amerykański zmusił wówczas niejako banki do restrukturyzowania części zobowiązań kredytobiorców. Np. zwiększano ilość rat. Ale zarówno rząd, jak nadzór i bank centralny szły w kierunku, by nie zmuszać sektora bankowego np. do kompletnych odpisów strat, a wręcz przeciwnie, poluzowano to w sektorze bankowym. Tak też powinno być u nas, aby tych odpisów, które mogłyby być, nie odpisywać ich jako strat kredytów denominowanych w walutach obcych od razu.  Czyli nie od razu byłyby odpisywane ceny aktywów po cenie rynkowej, lecz były dyskontowane po cenie zapadalności. Byłaby to też ulga dla polskiego sektora bankowego – proponuje ekspert.

Natomiast te teorie, które pojawiają się, aby kompletnie odpisywać te straty w sektorze poprzez przywrócenie umów w dacie ich zawarcia – to kompletnie by zrujnowało system.  Polski sektor bankowy, oprócz 2 banków, musiałby wówczas od razu odpisać ok. 30–40 proc. strat po stronie aktywów. Czyli aktywa byłyby mniejsze niż zobowiązania.

– Kapitały własne byłyby zerowe, negatywne. A w sektorze nie może być zerowych kapitałów własnych, bo wtedy obowiązkiem zarządu i rady nadzorczej jest ogłoszenie bankructwa. Jest to więc też sprawa rachunkowa – dodaje dr Kurnicki.

Rozmowy i kompromis zawsze w cenie

Najlepiej jest, kiedy propozycje pomocowe są wypracowane w bezpośrednich rozmowach kredytobiorcy (grupy) – banki.

– Z góry narzucane rozwiązania mogą zrujnować sektor bankowy, a przecież tam mamy także w większości własne depozyty. Natomiast połowiczne rozwiązania to tylko problemy na przyszłość. Potrzebne jest rozwiązanie systemowe. Np. te banki, które mają problemy z kredytami frankowymi, nie płacą dywidendy, ich zysk powinien  stanowić rezerwę dla ewentualnych roszczeń klientów i powinien być przeznaczony na wzrost kapitału – tłumaczy dr Kurnicki.

Natomiast zbyt radykalne rozwiązania wobec banków mogą skutkować przede wszystkim ograniczeniem kredytowania sektora małych i średnich przedsiębiorstw, zmniejszeniem konsumpcji i zakupu mieszkań, w wyniku zaostrzenia warunków akcji kredytowej. A to może być wielkim problemem dla rozwoju gospodarczego.

Krzysztof Rzyman, Grażyna Raszkowska, Dominik Olędzki, Małgorzata Byrska