Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 26.08.2015

Wstrząsy na chińskiej giełdzie odczujemy pośrednio. Ale per saldo Polska może skorzystać

Spowolnienie w Chinach oznacza m.in. tańsze surowce. W skali całej gospodarki to dobra informacja dla Polski. Choć są oczywiście firmy z sektora wydobywczego, w szczególności KGHM, które sporo zapłacą za tę sytuację.
Posłuchaj
  • Jak ocenia gość Jedynki Piotr Bujak, ekonomista banku PKO BP, nie grozi nam załamanie chińskiej gospodarki, czy też kryzys, który mógłby mieć wpływ na perturbacje w skali globalnej. Poza takimi przejściowymi wstrząsami na rynkach finansowych. (Krzysztof Rzyman, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Chiny bardzo dużo i dynamicznie budowały, nawet całe miasta, a teraz nie ma chętnych do zamieszkania tam. Ten ogromny wzrost był bowiem generowany przez inwestycje – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Na spowolnieniu tracą firmy związane z sektorem wydobywczym, takie jak KGHM, bo tanieje miedź, czy rafinerie, bo tanieje ropa naftowa – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeśli chodzi o drugą stronę medalu, to trudno wskazać branże, które na spowolnieniu w Chinach mogłyby skorzystać – ocenia Adam Czerniak, ekonomista Polityki Insight i SGH. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Spowolnienie w Chinach wpłynie bezpośrednio na nasze firmy surowcowe, a pośrednio przez Niemcy, czy inne kraje, na całą nasza gospodarkę – wyjaśnia Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Polskie i chińskie firmy nie konkurują w eksporcie. Struktura eksportu jest zupełnie różna – dodaje Adam Czerniak, ekonomista Polityki Insight i SGH. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jeśli chodzi o perspektywy chińskiej gospodarki, to nie można ciągle utrzymywać super wysokiego wzrostu PKB –prognozuje Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Jak uważa Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska Azja, my nie odczuliśmy tak mocno skutków kryzysu europejskiego i wygląda na to, że jeżeli dojdzie do kryzysu chińskiego, to też tych skutków nie odczujemy. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Czy spowolnienie w Chinach opóźni inwestycje w Jedwabny Szlak, czy działalność Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych? Wręcz przeciwnie, ocenia Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • 7 procent dla chińskiego wzrostu gospodarczego to magiczna granica, najbliższe miesiące będą kluczowe dla gospodarki chińskiej i światowej – wyjaśnia Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska Azja. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Żeby zapakować pociągi do Chin, to musi to być produkcja droga i innowacyjna, a nie żywność czy surowce – dodaje Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska Azja. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Od kilku dni oczy wszystkich zwrócone są na Chiny. Spadki na chińskiej giełdzie to nie katar czy kichnięcie, ale raczej poważniejsza choroba, która trapi tamtejszą gospodarkę. W ślad za chińską giełdą spadają też indeksy na europejskich parkietach.

Bąble zagrażają gospodarce

Jak ocenia gość radiowej Jedynki, Piotr Bujak, ekonomista banku PKO BP, w Chinach jest przede wszystkim kilka bąbli spekulacyjnych.

– Przede wszystkim potężny bąbel na rynku nieruchomości, a związane z tym jest nadmierne zadłużenie sektora prywatnego, w tym deweloperów, oraz sektora samorządowego. To wszystko wymaga dalszej bardzo poważnej korekty makroekonomicznej, co oznacza jeszcze wyraźniejsze niż dotychczas spowolnienie chińskiej gospodarki. Dlatego wstrząsy związane z tym, co się dzieje w Państwie Środka, będziemy jeszcze przez dłuższy czas odczuwać – prognozuje Piotr Bujak.

Chiny bardzo dużo i dynamicznie budowały. Powstały nawet całe miasta, w których teraz nie ma chętnych do zamieszkania.

– To są właśnie problemy strukturalne chińskiego wzrostu gospodarczego. Ten ogromny wzrost był bowiem generowany przez inwestycje. Z tych 40 proc. inwestycji PKB, 15 proc. PKB to jest rynek nieruchomości. W ostatnich latach popyt był bliski podaży, gdyż społeczeństwo się bogaciło, a polityka pieniężna była bardzo mocno luzowana. Czyli relatywnie niskie stopy procentowe zachęcały, by te pieniądze lokować gdzie indziej. Częściowo była to giełda, a częściowo rynek nieruchomości. I teraz, gdy tego popytu zabraknie, to część deweloperów może mieć problemy. Jeśli deweloperzy zaczną bankrutować, to chińskie banki będą miały problemy. I będą miały problemy samorządy, które gros swoich dochodów zawdzięczały deweloperom, którzy kupowali ziemię pod inwestycje. Jeśli samorządy nie będą miały pieniędzy, to nie będzie inwestycji w infrastrukturę, a to 15 proc. chińskiego PKB. W tym łańcuchu jest więc to największe zagrożenie. Nie ma teraz szansy, by rynek nieruchomości napędzał chińską gospodarkę, tak jak to było – wyjaśnia gość Polskiego Radia 24 dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.

Pytanie, jak będzie przebiegała normalizacja tego rynku? Czy to będzie stopniowe schładzanie, czyli będzie się mniej budowało, tempo wzrostu trochę spadnie, ale może uda się nieco nadrobić konsumpcją. Czy też całkiem wymknie się to władzom spod kontroli, zaczną bankrutować deweloperzy, a także cementownie, huty, które pracowały dla nich, a teraz nie będą miały rynku zbytu, i takie negatywne domino zostanie uruchomione. Tego nie wiemy. Zwłaszcza, że przejrzystość tej gospodarki jest dużo mniejsza niż w Europie, czy w Stanach.

Chińska gospodarka przyhamuje, ale recesja jej nie grozi?

Zdaniem gościa Jedynki, nie grozi nam jednak załamanie chińskiej gospodarki, czy też kryzys, który mógłby wywołać perturbacje w skali globalnej. Poza takimi przejściowymi wstrząsami na rynkach finansowych. Chińskie władze mają bowiem jeszcze dużą przestrzeń, jeśli chodzi o politykę fiskalną, mają potężne rezerwy walutowe i te zasoby mogą być wykorzystane do tego, żeby gospodarkę stymulować, w momencie kiedy będzie nadmiernie wyhamowywać i kiedy będzie stanowić zagrożenie dla całej światowej gospodarki.

I mają też kurs walutowy, który kontrolują.

– Przez ostatnich parę lat ten kurs był niekorzystny dla chińskiej gospodarki. Kurs juana był ściśle powiązany z dolarem, który się umacniał. To oznaczało, że juan się umacnia do innych niż dolar walut, np. do euro, i przez to chińskie towary stawały się mniej konkurencyjne w Europie, w tym w Polsce – wyjaśnia Piotr Bujak.

Ostatnio chińskie władze zdecydowały się na dewaluację juana i trzeba się liczyć z kolejnymi takimi krokami, co będzie zwiększać konkurencyjność chińskich towarów na światowych rynkach i pomagać chińskiej gospodarce.

Obecnie widać zresztą, zdaniem gościa Polskiego Radia 24, że władze chińskie robią, co mogą, żeby amortyzować to spowolnienie. – I bardziej prawdopodobny jest scenariusz takiego stopniowego, powolnego osiadania wzrostu gospodarczego, czyli nie recesja i globalny krach, ale raczej „powolne krwawienie”. Światowa gospodarka będzie musiała szukać źródeł wzrostu gdzie indziej. Bo Chiny w ostatnich latach zapewniały ok. 30 proc. tego światowego wzrostu. Jeśli tam będzie więc spowolnienie to, żeby globalna gospodarka rozwijała się w podobnym tempie, jak dotychczas, tego wzrostu musi przybywać gdzie indziej – wyjaśnia Przemysław Kwiecień.

Niektórzy eksperci zapowiadają, że do końca tego roku dewaluacja juana może sięgnąć 8 proc., a do końca 2016 roku nawet 20 proc.

– Opinie są różne. Trzeba poczekać na skutki obecnych działań. Jeśli wzrost będzie bardzo szybko spowalniał, to zapewne może tak być – dodaje gość Polskiego Radia 24.

Chiny – Polska – Europa

Czy to, co się dzieje w chińskiej gospodarce, nie tylko niebezpieczne bańki spekulacyjne, ale przede wszystkim silne spowolnienie, przełoży się także na gospodarkę europejską?

– To się już przekłada. Choć na razie bardziej odczuwamy pozytywne skutki tego chińskiego spowolnienia. Trzeba tu zwrócić uwagę na spadki cen ropy naftowej i innych surowców. Oczywiście te spadki bolą bardzo niektóre polskie duże spółki węglowe, np. KGHM, bo spadają też ceny miedzi i węgla, nie tylko ropy, ale cała gospodarka polska na tym korzysta. Jesteśmy bowiem importerem netto surowców i im mniej kosztują one, tym lepiej dla naszej gospodarki – tłumaczy ekspert z PKO BP.

Jednak trzeba się liczyć też z tym, że jeśli spowolnienie w chińskiej gospodarce wymknęłoby się spod kontroli, gdyby zaczęło się przekładać na wyraźnie mniejszy niemiecki eksport, to wówczas zaczniemy odczuwać negatywne skutki osłabienia gospodarczego w Chinach.

Z kolei, jak przypomina Przemysła Kwiecień, na rynku surowców panowała swoista dychotomia. Bowiem ten rynek widział problemy chińskie już od trzech lat, ceny spadały, a spółki traciły.

– Ale nie widział problemu globalny rynek akcji, dopiero teraz to dostrzegł, stąd te nerwowe reakcje. Surowce już mocno potaniały, ale dołek nie został jeszcze osiągnięty. I przed tymi spółkami na pewno trudne miesiące – ocenia ekspert.

Polska w łańcuchu eksportowym

Choć, jak uważa Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska Azja, my nie odczuliśmy tak mocno skutków kryzysu europejskiego i wygląda na to, że jeżeli dojdzie do kryzysu chińskiego, to też tych skutków nie odczujemy.

– Polska to jest rzeczywiście „zielona wyspa”, bo w największym stopniu odczują to gospodarki surowcowe i te, które mają najbliższe związki gospodarcze z Chinami. Często to te same gospodarki. Polska takich bliskich związków z Chinami nie ma. Bezpośrednio to może się martwić np. prezes KGHM, bo to jest dostawca surowców na rynek chiński, i w jego biznesie to odgrywa dużą rolę. To jest jedyna polska firma, aczkolwiek odpowiadająca za połowę polskiego eksportu, która jest tym dotknięta bezpośrednio. Natomiast reszta Polski jest dotknięta pośrednio. I to jest aspekt, o którym się rzadko mówi. Otóż polskie firmy, głównie MSP, w tym łańcuchu produkcyjnym są dostawcami dla wielkiego przemysłu niemieckiego – podkreśla.

A jak dodaje Piotr Bujak, dopóki spowalnianie chińskiej gospodarki jest umiarkowane, nie wymyka się spod kontroli i dopóki wraz z tym spowolnieniem rośnie rola konsumpcji, to efekt netto dla nas może być korzystny.

– Będziemy korzystać na tym, że tanieją surowce na globalnych rynkach, i jednocześnie możemy zyskiwać na bardziej dynamicznym wzroście chińskiej konsumpcji, co może pozwolić na to, że duży niemiecki eksport na ten rynek będzie nadal dynamicznie rósł, a wraz z nim polski eksport do Niemiec.

Stracimy czy zyskamy per saldo?

Ryszard Petru, do niedawna przewodniczący Towarzystwa Ekonomistów Polskich, a teraz przewodniczący Stowarzyszenia Nowoczesna, stwierdził w audycji „Sygnały Dnia” radiowej Jedynki, że nasza gospodarka nie jest dobrze przygotowana na tąpniecie w chińskiej gospodarce. A czy można się do tego przygotować? Piotr Bujak przekonuje, że nie.

– Ale według mnie jesteśmy dobrze przygotowani. W tym sensie, że jesteśmy importerem netto surowców, to jest najważniejsze. A po drugie, nawet przez Niemcy nie eksportujemy dużo do Chin. Więc jesteśmy jedną z najmniej eksponowanych na te chińskie problemy gospodarek. To widać też po zachowaniu naszego rynku finansowego, a przede wszystkim złotego, który prawie nie tracił na wartości po tych wstrząsach rynkowych, gdy inne waluty traciły bardzo dużo. Natomiast złoty był bardzo stabilny – uważa ekonomista banku PKO BP.

Rynek finansowy sprzyja złotemu

Jednak wydarzenia związane z Grecją, ale i także Chiny powodują, że złoty się nie umacnia.

– Bardziej nam zaszkodziła Grecja, ale nie ma się czym martwić. Złoty nie osłabł nadmiernie, jest lekko przewartościowany. To jest bardzo korzystna sytuacja dla polskich eksporterów. Polskie towary i usługi są na światowych rynkach, dzięki takiemu kursowi złotego, bardzo konkurencyjne – ocenia gość Jedynki.

Choć zapewne frankowicze woleliby, aby złoty był dużo mocniejszy. Ale na szczęście frank też się nie umacnia. Wśród walut tym wielkim wygranym zawirowań w Chinach było euro, które się umocniło do franka. Dzięki temu złoty, nie osłabiając się do euro, nawet przez moment zyskiwał wobec franka. Podczas gdy w przeszłości, w momentach takich zawirowań na rynkach finansowych, złoty bardzo mocno do franka tracił.

W styczniu Europejski Bank Centralny podjął decyzję o ratowaniu gospodarki unii walutowej zagrożonej przez stagnację i zbyt niską inflację. Zrealizował dopiero 1/3 programu luzowania ilościowego, polegającego na emisji pieniądza i skupowaniu obligacji państw oraz banków, a już okazało się, zdaniem dziennika „Wall Street Journal”, że spowolnienie w Chinach niweluje częściowo efekty jego starań.

– Program luzowania ilościowego polityki pieniężnej w strefie euro od początku budził wątpliwości co do tego, czy będzie skuteczny. Moim zdaniem europejskiej gospodarce bardziej pomaga dość słabe euro, a dodatkowo tanie surowce. Europa importuje bardzo dużo surowców. Im zaś tańsza jest ropa i inne surowce, tym lepiej dla całej europejskiej gospodarki – uważa Piotr Bujak.

Nadzieja też w AIIB?

Na warszawskiej giełdzie obserwowaliśmy wielkie przeceny, głównie spółek surowcowych, choć powody były nie tylko związane z tym, co dzieje się w Chinach, ale też z decyzjami samych spółek. Jak choćby konsekwencje zerwania kontraktu Enei Wytwarzanie z Bogdanką.

– Tego typu wydarzenia, związane z funkcjonowaniem pojedynczych spółek, czy też wydarzenia geopolityczne, jeśli chodzi o ceny ropy, mają podobnie duże znaczenie, jak czynniki fundamentalne, ekonomiczne, czyli jak te związane z sytuacją w chińskiej gospodarce – wyjaśnia ekspert z PKO BP.

Paradoksalnie właśnie teraz polski rząd zgodził się, byśmy brali udział w powstawaniu Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB), co może się wydawać w tym momencie niezbyt trafioną decyzją. Choć sama instytucja jest bardzo potrzebna.

– Jest potrzebna, choć raczej nie przyczyni się do rozwiązania obecnych problemów chińskiej gospodarki. Ale na pewno warto brać w tym udział i zapewne, jednak w jakimś stopniu, pomoże w wychodzeniu ze spowolnienia, oczywiście patrząc długoterminowo – ocenia Piotr Bujak.

Bowiem gospodarka Chin nie jest jeszcze największą na świecie, ale stanowi 13,5 proc. światowej gospodarki. Dla wielu firm jest zaś kluczowa, jeśli chodzi o wzrost sprzedaży.

Krzysztof Rzyman, Błażej Prośniewski, Sylwia Zadrożna, Małgorzata Byrska