Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Grażyna Raszkowska 02.02.2016

„Rodzina 500+” pomoże polskiej demografii? Na razie duże nadzieje, choć brak danych

Do Sejmu trafił już rządowy projekt ustawy otwierającej drogę do programu „Rodzina 500+”.
Posłuchaj
  • Dr Paweł Kubicki ze Szkoły Głównej Handlowej uważa, że program „Rodzina 500+" to program socjalny, a nie demograficzny. (Błażej Prośniewski, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Dr Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych i SGH, która była gościem PR 24, uważa, że dla wzrostu dzietności najważniejsza jest stabilizacja na rynku pracy. (Justyna Golonko, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Pieniądze na pierwsze dziecko wiążą się z kryterium dochodowym – mówi Mariusz Adamiak z PKO BP. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Zmiany demograficzne, z którymi mamy do czynienia, są niekorzystne dla gospodarki – mówi Mariusz Adamiak z PKO BP. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • Dobre byłoby rozwiązanie, które byłoby inwestycją w młode pokolenie – mówi Mariusz Adamiak z PKO BP. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • To rodzice widzą, co jest im potrzebne – uważa Zbigniew Derdziuk, były prezes ZUS. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • W UE wiele krajów ma tego typu instrumenty prorodzinne – mówi Zbigniew Derdziuk, były prezes ZUS. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
  • O strukturze demograficznej w kraju mówi Zbigniew Derdziuk, były prezes ZUS. (Sylwia Zadrożna, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Program ma ruszyć w kwietniu tego roku. Jego koszt w 2016 roku to ok. 17 mld złotych.

Mariusz Adamiak z PKO BP, choć mówi, że pomoc polskim rodzinom i zachęcanie do posiadania większej liczby dzieci to dobry kierunek, zastanawia się jednak nad efektywnością tego działania.

– Koszty są ogromne i prawdopodobnie część tych pieniędzy trafi także do rodzin, które tak bardzo tego nie potrzebują. Takie rodziny po prostu mogą wydać te pieniądze na jakieś produkty czy usługi, które niekoniecznie wspomagają polską gospodarkę. I to ogólnie, z punktu widzenia efektywności, może być nie do końca korzystne. Lepiej byłoby te pieniądze skierować do tych, którzy borykają się z problemami finansowymi. Nie można zapominać o tym, że te koszty są tak duże, że one też wpływają na funkcjonowanie całej gospodarki i obciążenia podatkowe dla wielu sektorów, a pośrednio też dla ludzi. To jest negatywna strona tego wszystkiego – mówi ekspert.

Wymiar socjalny czy prorodzinny?

Dyskusja społeczna na temat programu trwała kilka tygodni. Poznaliśmy wiele argumentów za i przeciw.

– W dyskusji było coś, co mnie najbardziej zirytowało. W głównym nurcie jest cały czas dyskusja, że „Rodzina 500+” to jest projekt demograficzny, który ma zwiększyć naszą dzietność. Tymczasem nie ma żadnych danych, które pozwalałby to powiedzieć. Nie ma też żadnych danych, które by temu zaprzeczały. Ale jest mnóstwo przesłanek mówiących, że ten projekt, wbrew temu, co się mówi, ma jednak przede wszystkim wymiar socjalny – mówi gość radiowej Jedynki: dr Paweł Kubicki, z Instytutu Gospodarstwa Społecznego Szkoły Głównej Handlowej.

Polska dołącza do krajów z podobnymi programami

Są więc nadzieje, brak szczegółowych danych i wiara w sukces.

– Taki jest cel tego programu i wierzę, że ma on ogromną szansę, dlatego że realnie promuje drugie i kolejne dzieci. Zauważmy, że mamy dziś aż 53 proc. rodzin tylko z jednym dzieckiem. Żeby się społeczeństwo odtwarzało i rozwijało liczebnie potrzebna jest dwójka dzieci i więcej – mówi Zbigniew Derdziuk, demograf i były prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

I dodaje, że Polska dołączy do tych krajów Unii Europejskiej, które tego typu instrumenty wsparcia rodzin mają.

– To oczywiście trzeba monitorować. Trzeba też zmniejszać koszty administrowania tym systemem i dobrze, że w ustawie przewidziany jest cały mechanizm związany z automatyzacją tego procesu, aby wnioski były składane elektronicznie – dodaje.

Uważa, że jedna kwestia jest do poprawy – trzeba monitorować, jak to będzie wpływało na rynek pracy i aktywizację zawodową kobiet.

– Ale tego nie zobaczymy, zanim sytemu nie wdrożymy. I wyraźnie trzeba powiedzieć, że to nie jest polityka społeczna, ale prorodzinna, prorozwojowa i dobrze, że taki mechanizm został wprowadzony – podkreśla Zbigniew Derdziuk.

Wzrośnie poziom życia

Innego zdania jest gość Jedynki: dr Paweł Kubicki, który jednak zauważa, że dzięki programowi podniesie się poziomu życia polskich rodzin.

– Na pewno podniesie się poziom życia polskich rodzin, zwłaszcza tych 3+ i 4+, bo to są duże transfery socjalne. W dzietność kompletnie nie wierzę. Z bardzo wielu powodów: wszystkie badania pokazują, że nie ma jednego magicznego środka, a świadczenie pieniężne jest tylko jednym z elementów, niekoniecznie też najważniejszym, wpływającym na dzietność – uważa dr Paweł Kubicki.

I dodaje: – Badania pokazują, że osoby lepiej sytuowane także obawiają się pogorszenia swojej stopy życiowej przy kolejnych dzieciach.

To kobiety decydują

Jego zdaniem bardzo istotne są warunki mieszkaniowe oraz możliwość godzenia różnych ról, przede wszystkim przez kobiety.

Zdecydowana większość kobiet, nie tylko w Polsce, chce jednocześnie pracować, być matkami i spełniać się w różnych obszarach życia codziennego.

– Jeżeli im tego nie umożliwimy, to nie będą miały więcej dzieci – przekonuje gość Jedynki.

 Program „Rodzina 500+” może spowodować, że część kobiet odpłynie z rynku pracy – tak uważają niektórzy ekonomiści.

– Część kobiet nie wróci na rynek pracy. Ale nie spodziewam się jakiegoś gwałtownego porzucania pracy z tego powodu. Jeżeli ktoś ma pracę i jest ona niezła, to ją będzie miał – mówi gość Jedynki.

Skumulowane świadczeń odciągnie od pracy

Natomiast osoby, które będą zarabiały około minimalnej płacy lub będą miały trudności w utrzymaniu się na rynku pracy, będą miały realnie małą motywację do powrotu.

 Ponieważ skumulowane świadczenia: 500+, świadczenia rodzinne, potencjalny dodatek mieszkaniowy, zasiłki z pomocy społecznej, dopłaty do dożywiania czy inne formy wsparcia, zdaniem dr. Pawła Kubickiego, przeważą.

 – Ta dezaktywizacja, a w zasadzie większe zostawanie kobiet w domu będzie występowało. To jest projekt dla tych kobiet, i u tych kobiet może zwiększyć dzietność, które dobrze się odnajdują w tradycyjnej rodzinie, gdzie definiują same siebie przede wszystkim jako matki. Problem jest, że takich kobiet jest od kilku do kilkunastu procent, czyli niewiele i większość już ma sporo dzieci – mówi gość Jedynki.

Będzie problem z emeryturami

 W przyszłości może powstać ogromny kłopot związany z emeryturami dla tych właśnie kobiet, które pozostaną w domu, bo nie będą miały odprowadzanych odpowiedniej wielkości składek.

– To jest oczywistość. To jest cała niespójność systemowa. Mamy projekt „Rodzina 500+”, który jest projektem socjalnym, podnoszącym jakość życia. Aby był projektem demograficznym, musiałby być elementem szerszej polityki, przede wszystkim bazującym na rynku pracy. I na kobietach – podkreśla dr Paweł Kubicki. W jego opinii to jest płacenia za opiekę nad dziećmi.

 Konsumpcja zyska

Również oczywiste jest to, że program stanie się w pewnym zakresie kołem zamachowym dla konsumpcji.

– Te pieniądze nie zostaną schowane, w większości zostaną skonsumowane. Z drugiej strony ściągamy je przy pomocy podatków: bankowego i od marketów, które też jakoś wpływają na konsumpcję – mówi gość Jedynki.

Uważa, że w tym wypadku także popełniano błąd, choćby z tego powodu, że program opiera się na pieniądzach, których jeszcze w budżecie nie ma.

– To jest narządzie, które psuje ideę polityki rodzinnej – opiniuje gość Jedynki.

Ważna jest stabilizacja na rynku pracy

Przyjmuje się, że współczynnik dzietności zapewniający zastępowalność pokoleń wynosi około 2,1. W Polsce współczynnik dzietności wynosi obecnie około 1,3. Poziom ten jest więc dramatycznie niski. Tę sytuację miały poprawić w ostatnich latach różne działania proponowane przez kolejne rządy, m.in. becikowe, ulgi od podatku za dzieci, roczny urlop macierzyński.

Teraz mamy program „Rodzina 500+”.

Jednak jak mówi dr Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych i SGH, która była gościem Polskiego Radia 24, te wszystkie rozwiązania mają charakter doraźnych akcji i nie poprawiają sytuacji w znaczący, zauważalny sposób. Na dzietność duży wpływ mają także kwestie gospodarcze.

 – Stabilizacja na rynku pracy, bezpieczeństwo finansowe związane ze stabilnością zatrudniania, głównie o to chodzi. Dostępność mieszkań to również bardzo ważny czynnik. I sytuacja kobiet na rynku pracy, rozumiana jako ułatwienie im powrotu na rynek pracy. Doświadczenia i polskie, i wielu innych krajów europejskich pokazują, że więcej dzieci rodzi się w tych krajach, gdzie kobiety mają łatwiej na rynku pracy, mogą pracować i szybciej na ten rynek pracy wracać, tam, gdzie wskaźniki zatrudnia kobiet są wyższe – mówi ekspertka.

 Potrzebne są żłobki, przede wszystkim na wsiach

By zwiększyć dzietność, lepiej jest np. inwestować w żłobki. Bo choć pod tym względem poprawiła się sytuacja, to nadal jest to ogromny problem.

 – To kolejny problem, który ciągle nie jest rozwiązany. Bardzo dużo pozytywnych rzeczy się stało – tzn. jak spojrzymy na wskaźniki i udział dzieci w przedszkolach w zakresie edukacji dzieci w wieku 3-6 lat i też opieki nad tymi najmłodszymi dziećmi do 3. roku życia – to ta sytuacja się wyraźnie w ciągu 10 lat poprawiła. To jest zasługa wielu programów i finansowania, które poszło w tym kierunku. Natomiast ciągle ta luka jest spora. Poziom dostępu do żłobków jest ciągle jednym z najmniejszych w Unii Europejskiej. To jest obecnie ok. 6-7 proc. Ruszaliśmy od poziomu 2-3 proc. dziesięć lat temu, więc poprawa jest istotna. Problemy są i w dużych miastach, ale w szczególności na wsi. Większość gmin w Polsce, ok. 80 proc., nie ma żadnej oferty żłobkowej. To jest bariera, bo na wsi mieszka dużo osób, które pracują w miastach i które chętnie po urlopie macierzyńskim by do pracy wróciły. I nie mają tego, jak zorganizować – mówi ekspertka.

 Od dwudziestu lat systematycznie spada liczba ludności. Przy utrzymywaniu się obecnych trendów, w 2060 roku liczba ludności Polski z blisko 39 mln zmniejszy się do ok. 32 mln osób.

 Błażej Prośniewski, Justyna Golonko, Sylwia Zadrożna, Grażyna Raszkowska