Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Małgorzata Byrska 08.02.2016

Regionalne umowy handlowe coraz mocniej dzielą wpływy na globalnym rynku

Najczęściej słyszymy o umowie o wolnym handlu między UE a USA. Ale tego typu umów dwustronnych i regionalnych jest negocjowanych bardzo dużo.
Posłuchaj
  • Brak umów nie powoduje tego, że te duże transnarodowe firmy nie wchodzą na nowe rynki i na nich nie dominują – zauważają eksperci na antenie radiowej Czwórki. (Karolina Mózgowiec, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Ostatnio w Nowej Zelandii podpisano Transpacyficzną Umowę o Partnerstwie między USA a krajami Azji i Pacyfiku.

Partnerstwo transatlantyckie i transpacyficzne

Umowy o wolnym handlu mają liberalizować handel pomiędzy państwami. Podobną funkcję spełniała Światowa Organizacja Handlu.

– Ze względu na to, że proces liberalizacji handlu za pomocą właśnie tej Światowej Organizacji Handlu został niejako wstrzymany, poprzez pat negocjacyjny ostatniej rundy, która nazywa się „rundą dauhańską”, państwa takie jak Stany Zjednoczone i Unia Europejska zwróciły się ku rozwiązaniom bilateralnym bądź regionalnym. Przykładem tego jest właśnie Partnerstwo transatlantyckie i transpacyficzne. Bowiem umowy handlowe mają na celu wzrost gospodarczy – wyjaśnia Marek Wąsiński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Cel: handel bez barier

Chodzi przede wszystkim o zmniejszenie kosztów handlu.

– Poprzez zniesienie ceł ma następować zmniejszenie kosztów handlu. Niektóre też umowy regulują prawa autorskie, albo dotyczą wymogów środowiskowych, wymogów patentowych. A tym, co wyszczególnia te ostatnie umowy jest to, że są one coraz głębsze. Starają się znosić bariery nie tylko taryfowe, cła czy też kontyngenty, które ograniczają ilość dóbr, która może zostać zaimportowana, sprowadzona z innego kraju. Zawierają także kwestię znoszenia barier pozataryfowych – zwraca uwagę Marek Wąsiński.

Wolny handel nie zawsze korzystny

Umowy o wolnym handlu są i chwalone, i krytykowane. W tym drugim przypadku często przywoływany jest przykład umowy pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem.

– Z punktu widzenia obywatelek i obywateli, pracowników, konsumentów żadna korzyść nie nastąpiła. Natomiast nastąpiła utrata w samych Stanach Zjednoczonych, czyli najbogatszym partnerze tej umowy – 800 tys. miejsc pracy, a dla Meksyku oznaczało to upadek lokalnej produkcji, utratę miejsc pracy. I utratę przez małych rolników możliwości konkurowania z korporacjami, które pozbawione tych barier mogły prowadzić rabunkową gospodarkę – podkreśla Maria Świetlik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.

Kapitał: korzyści i obawy

Ekspert Marek Wąsiński dodaje, że trudno jest oceniać bezpośredni wpływ takich umów.

– Możemy posługiwać się danymi eksportu, importu, czy rośnie czy maleje, w jakich gałęziach. Ale jeśli chodzi o takie spojrzenie całościowe, to trudno jest stwierdzić jednoznacznie jaki to jest wpływ. Oczywiście są też wątki krytyczne wobec całego procesu, jako utrudniającego rozwój gospodarek słabszych, poprzez wkraczanie większego kapitału do mniejszych państw, utrudniającego rozwój rodzimych firm. Jednak brak tych umów nie powoduje tego, że te duże transnarodowe firmy rzeczywiście na te rynki nie wchodzą i na nich nie dominują – zauważa Marek Wąsiński.

Dlatego, zdaniem wielu ekspertów, lepiej być częścią tych umów. Bo inaczej można tracić. Amerykański Peterson Institute szacuje, że Europa może tracić na transpacyficznej umowie handlowej prawie 4 mld dolarów rocznie.

Karolina Mózgowiec, mb