Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Bartosz Chmielewski 24.05.2012

Test gry "NeverDead": nieśmiertelność to nie wszystko

- Ta japońska gierka to klasyczne połączenie strzelaniny i slashera, czyli gry, w której wyciągamy wielki miecz i tniemy naszych przeciwników – opowiadał w Czwórce Leszek Smosarski z Electronic Dreams.
Test gry NeverDead: nieśmiertelność to nie wszystko

Według naszego eksperta od konsolowej rozrywki "NeverDead" nie byłoby niczym ciekawym gdyby nie pewien patent. Otóż w grze wcielamy się w postać łowcy demonów Bryca Boltzmanna, który jest nieśmiertelny od 500 lat. Kierujący jego losami gracz do tego stopnia nie poddaje się śmierci, że zabawy nie kończy fakt bycia rozjechanym przez pociąg, lub sytuacja w której z naszego bohatera zostaje już tylko głowa. By wrócić do żywych wystarczy się nią doturlać do rozrzuconych członków ciała naszego bohatera, które automatycznie się łączą i regenerują.

- To jedyne fajne rozwiązanie w tej grze, które na początku trochę wciąga, ale potem nuży – oceniał Smosarski. Według gościa "Czwartego wymiaru" większość elementów, z których złożony jest "NeverDead" wypada przeciętnie lub miernie.

- Grafika jest nijaka. Na plus mogę zaliczyć fajną animację postaci i fajną "zniszczalność środowiska", bo można tu rozwalić bardzo dużo. Ale już japoński design potworów odrzuca mnie kompletnie – irytował się recenzent.

Ostatecznej oceny nie poprawił fakt, iż tytułowy utwór do gry skomponowała słynna metalowa grupa Megadeath. Aby dowiedzieć się więcej na temat grywalności (a raczej jej braku) "NeverDead" obejrzyj wideo z audycji.

/

bch