Na przykład od początku lipca przez internet można założyć firmę. Okazało się, że przedsiębiorcy sobie tę metodę rejestracji "bezurzędowej" cenią i w ciągu niecałych dwóch tygodni zarejestrowano niemal 2 tys. nowych firm. - Jeśli osoba fizyczna ma już swój NIP i Pesel to bez problemu może zarejestrować działalność – cieszy się w rozmowie z Czwórką wicepremier Waldemar Pawlak.
W sieci można więc załatwić w Polsce teoretycznie większość spraw, a tymczasem dostęp do szerokopasmowego internetu ma w domu co piąty Polak.
By temu zaradzić wiele gmin zdecydowało się udostępnić swoim mieszkańcom internet bezpłatnie, to jednak spotkało się z ostrym sprzeciwem firm, sprzedających dostęp do sieci. Urząd Komunikacji Elektronicznej zdecydował więc, że dostęp do darmowego internetu możliwy będzie tylko przez godzinę dziennie, a maksymalna prędkość wynosić może 256 kb /s. Za więcej trzeba już płacić.
- Chodzi o to, by nie zakłócać konkurencji na rynku – mówi Piotr Dziubak, rzecznik prasowy UKE. – Żaden z predsiębiorców nie jest w stanie konkurować z ofertą darmowego internetu, więc nie byłoby inwestycji w infrastrukturę telekomunikacyjną.
To martwi jednak samorządowców, którzy już zainwestowali pieniądze podatników w struktury telekomunikacyjne. – Godzina dziennie to takie ograniczenie, że cała idea właściwie traci sens – mówi jeden z samorządowców z Nowego Sącza. – Jeśli rok temu miałbym wiedzę o tym, jak zmienią się przepisy i stanowisko UKE, pewnie rekomendowałbym prezydentowi nie realizowanie tego projektu.
Więcej o kondycji polskiego internetu dowiesz się, słuchając całej rozmowy w "Poranku" w Czwórce.
(kd)