Równie piękne jak Karaiby, ale znacznie mniej oblegane. Na część z wysp archipelagu nie mogą nawet wejść turyści.
- Wynika ta protekcja z chęci ochrony tubylczych plemion, miejscowych ludzi, żyjących tam zdaje się od środkowego neolitu - przybliża Andamany Paweł Zgrzybnicki, podróżnik, który miał okazję zwiedzić archipelag. - Są tam od zawsze i są zupełnie nieprzystosowani cywilizacyjnie do życia wśród nas. Niewiele zostało już takich, które nie mają żadnego kontaktu z naszą cywilizacją i właśnie dlatego tak bardzo się je chroni. Część plemion, które były ciekawe współczesności, nie wyszło na tym dobrze, a część z nich próbuje się otwierać, ale robi to bardzo powoli.
Andamany są skomunikowane tylko z Indiami. To stanowi ogromny problem logistyczny dla wielu chętnych do zwiedzenia tego miejsca.
- Dużo bliżej by było z Tajlandii czy Sumatry, ale nie ma tam połączenia - opowiada Zgrzybnicki. - Trzeba polecieć do Indii i potem albo dalej podróżować samolotem, albo płynąć statkiem. Trzeba najpierw dostać się do Port Blair, a potem na przykład na wyspę Havelock Island. Gości ona wielu białych turystów, ale są to w większości samodzielni, nie wymagający luksusów turyści. Nie mieszkają w drogich hotelach, tylko w chatkach bambusowych.
Gość "4 do 4" poleca również Andamany wszystkim, których pasją jest nurkowanie. Nie będzie to z pewnością najtańsza wyprawa z możliwych, za to wrażenia z podróży będą niezapomniane!
(ac)