W "4 do 4" ekspert rynku pracy, GRUPA ATERIMA przekonywał, że nie jest bezzasadnym stwierdzenie, że na świecie wciąż kwitnie handel ludźmi i tak naprawdę każdy z nas może stać się jego ofiarą. - Badania pokazują, iż to zjawisko istnieje i najbardziej kwitnie w krajach wysoko rozwiniętych, czyli w Unii Europejskiej oraz Stanach Zjednoczonych. Handel ludźmi to nie tylko gangi, przymuszenia do pracy, czy sprzedaż organów, z którymi nam się to hasło często kojarzy. Aspekty związane z pracą pojawiają się właśnie w krajach uprzemysłowionych, bo tam jest ona najdroższa - tłumaczył gość Czwórki.
Schwarz radzi, żeby w sytuacji, gdy padniemy już ofiarą oszusta, jak najszybciej opuścić feralne miejsce pracy. Każdy dzień zwłoki stawia nas w gorszym położeniu, a gdy ktoś postanowił zatrudnić nas na czarno i nie wywiązał się w określonym terminie z zapłaty, nie należy oczekiwać, że to się zmieni. Pod żadnym pozorem nie można oddawać swoich dokumentów.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nie emigrujemy już za byle pracą
Co pocieszające, zdaniem eksperta dość łatwo jest wyróżnić ogłoszenia, które są potencjalną pułapką. - Istnieje coś takiego jak system znaków ostrzegawczych. Pierwszym jest anonimowość oferty. Łatwo to stwierdzić już po adresie mailowym i tu szczególnie należy uważać na konta w serwisie gmail. Kolejną kwestią jest płaca. Nie dajmy się zwieść, że za zbieranie owoców czekają na nas kokosy. Gdy płaca jest podejrzanie wysoka, a oczekiwania wobec pracowników i ich kwalifikacji niewielkie - omińmy to ogłoszenie - doradza Schwarz. Ponadto jego zdaniem wystarczy poszukując pracy za granicą wyłączyć naiwność i wiarę w to, że niewielkim nakładem sił możemy w krótkim czasie zarobić znaczne sumy. Jest to w zasadzie niemożliwe.
Więcej o pułapkach czyhających na osoby chętne do pracy wakacyjnej za granicą - w zapisie audycji.
ac/bch