W dobie kryzysu coraz częściej zdarzają się sytuacje, kiedy pracodawca zwleka z wypłaceniem nam wynagrodzenia. Czy musimy wtedy od razu iść do sądu? Może są jakieś inne możliwości, które pozwolą nam odzyskać pieniądze? Te pytania Olga Mickiewicz zadała Piotrowi Wojciechowskiemu, ekspertowi w zakresie prawa pracy.
Po pierwsze należy pamiętać, że mamy prawo do swoich pieniędzy. - Firmy mogą mieć problem z wyłaceniem wynagrodzenia, zwłaszcza tego terminowego. Kodeks pracy mówi wyraźnie, że wynagrodzenie za pracę powinno być wypłacone nie później niż do 10 dnia każdego miesiąca - wyjaśnia Wojciechowski. - To jest termin maksymalny, co oznacza, że pracownik powinien mieć wynagrodzenie na koncie do tego dnia.
Gdy po wyznaczonym terminie wciąż nie ma pieniędzy na naszym koncie, mamy do czynienia z wykroczeniem przeciwko prawom pracowniczym, zagrożonym nawet karą grzywny do 30 tysięcy złotych. Dodatkowo pracownik, któremu pensja nie jest wypłacana w terminie, zyskuje prawo rozwiązania umowy o pracę bez wypowiedzenia, z powodu ciężkich naruszeń wobec niego prawa pracy.
Wszystko jest jasne, gdy mamy umowę o pracę. Zupełnie inne prawa wiążą się z umowami zlecenie czy umowami o dzieło. - W przypadku umów cywilno-prawnych, w treści tej umowy powinno być napisane, że nam przysługuje honorarium lub wynagrodzenie - mówi ekspert Czwórki. - Jeśli wykonamy naszą pracę, a pieniędzy nie ma, to idziemy do sądu cywilnego, nie do sadu pracy - dodaje.
Sprawa sądowa z pracodawcą, który nie chce nam zapłacić to oczywiście ostateczność. Warto zwracać się o pomoc również do Państwowej Inspekcji Pracy - więcej na ten temat dowiesz się słuchając audycji Krzysztofa Grzybowskiego "4 do 4".
(pj)