Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Czwórka
Rafał Kątny 01.01.2012

Pod żaglami w Mongolii: podróż przez pustynię Gobi

Jak podróżować naprawdę nietypowo? W rozmowie Hanny Dołęgowskiej z Anną Grebieniow niesamowita opowieść o wyprawie żaglowozami przez pustynię Gobi.
Pod żaglami w Mongolii: podróż przez pustynię Gobifot.dileepan/Flickr
Posłuchaj
  • Opowieści o żaglowozach i niesamowitych wyprawach
Czytaj także

– W 1967 roku przeczytałem w "National Geographic" artykuł o francuskiej wyprawie na żaglowozach przez Saharę – opowiada Wojciech Skarżyński, pionier polskich podróży żaglowozami. – W tamtej wyprawie udział brało około 12 żaglowozów i land rovery. Do mety podobno dojechało tylko siedem.

Jak opowiada, od tego czasu "marzył". – Zrobiłem projekt, potem mały modelik żaglowozu – wspomina podróżnik. – Przez 9 lat wypróbowywałem ten model w piwnicy na stołecznym Żoliborzu. Żeby potem mój żaglowóz wydobyć z owej piwnicy musiałem wyburzyć kawałek muru!

Pojazd to był właściwie boiler ze sporym żaglem – o średnicy 11 m kwadratowych. Maszt miał ok. 7 m wysokości, a całość ważyło ok. 200 kg. Pierwsza polska wyprawa odbyła się już w 1978 roku. Po trzydziestu latach, w 2008 roku, powtórzyła ją Anna Grebieniow i jej przyjaciele.

Młoda podróżniczka, a teraz i autorka książki o tej przygodzie – nad którą patronat objęła Czwórka - opowiedziała w audycji "Co Was kręci", jak załoga GOBI 2008 pokonała pod żaglami 1500 km gobijskich szlaków i bezdroży. To naprawdę niesamowita podróż trójkołowymi pojazdami napędzanymi wyłącznie siłami natury.

Uczestnicy wyprawy przemieszczali się z zachodnim wiatrem szlakami i bezdrożami południowej Mongolii. Wśród kamienistych gór, żwirowych bezkresów, piaszczystych wydm, przyjaznych pasterzy, trudnych wyzwań i nieprzewidywalnych przygód.


/

Grebieniow przyznaje, że wcale nie szukała pomysłu na tę wyprawę. Wszystko stało się "nagle" i przygotowania ruszyły jak przysłowiowe domino. – Pojawił się Wojtek i temat żaglowozów. Inspiracja była tak silna, że nie dało się tego nie zorganizować – opowiada podróżniczka. Jak opowiada, początki były trudne. – Trzeba było zacząć od zera, stworzyć stronę internetową i poszukać sponsorów. Największym problemem były pieniądze.

Na szczęście trafili na ludzi, którzy im pomogli. – Firma, która eksportuuje ogórki kiszone do Mongolii, udostępniła nam miejsce w kontenerze – opowiada Grebieniow. – Była też firma, która szyje żagle, ktoś inny podarował nam części do samochodu. Potrzebny sprzęt, który kosztowałby majątek, sam zaczął się zbierać.

Mieli w sumie dwa żaglowozy, bo chcieli dokładnie odwzorować wyprawę sprzed 30 lat. O tym, jak przebiegała podróż posłuchaj w dźwięku audycji. Zaprawszamy do wysłuchania rozmowy o żaglowozach i ich niezwykłych kapitanach

(kd)