- Kino tureckie jest bardzo zróżnicowane. Mieszają się w nim wpływy europejskie, amerykańskie oraz lokalne - opowiada Iza Wierzbińska z Narodowego Instytutu Audiowizualnego. - Największą zasługę dla jego rozwoju ma młode pokolenie filmowców, które filmy tureckie z sukcesem wprowadziło na międzynarodowe festiwale.
W 2010 roku w Berlinie Złoty Niedźwiedź trafił do rąk Semiha Kaplanoğlu za film "Miód". W 2008 roku w Cannes Grand Prix reżyserskie otrzymał Nuri Bilge Ceylana, twórca "Trzech małp". - Filmy tych twórców to szansa, żeby spojrzeć na Turcję jakiej nie znamy i jakiej nie zobaczymy na wakacjach "all inclusive" w kurortach na Riwierze Tureckiej - mówi Wierzbińska. - To spotkanie z krajem, o którym m. in. pisze Orhan Pamuk.
Czytaj także: Turcja to nie tylko Stambuł i plaże >>>
Turecka kinematografia to nie tylko refleksyjne, nostalgiczne, ambitne i doceniane na festiwalach filmy, ale także produkcje mainstreamowo-absurdalne. Takie jak na przykład tureckie "Gwiezdne wojny". - W filmie z lat 80. dosłownie zacytowano fragmenty trylogii Lucasa, wykorzystano także ścieżkę dźwiękową z "Indiany Jonesa" - opowiada Beata Kwiatkowska. - Nie najlepsza to produkcja, ale też od tego czasu wiele w tureckim kinie zmieniło się na lepsze.
O najciekawszych tureckich produkcjach, o tamtejszych reżyserach oraz o absurdach tureckiej kinematografii dowiesz się słuchając nagrania z "Kontrkultury" .
(kul/mc)