Parlament Europejski przegłosował rezolucję, w której apeluje o unijny plan działań, w większym stopniu chroniących prawa osób o orientacji homoseksualnej, biseksualnej, osób transpłciowych i interseksualnych.
Inicjatorzy rezolucji, przyjętej w Strasbourgu, argumentują, że w 2013 roku w Unii Europejskiej 47% ankietowych osób ze środowiska, określanego jako LGBTI z powodu swojej orientacji "odczuwało dyskryminację". Przeciwnicy tego stanowiska Europarlamentu dowodzą, że mamy do czynienia ze "skrajnym przejawem poprawności politycznej", albo "ideologicznym fanatyzmem".
- Jestem wśród tych 176, którzy głosowali przeciw tej rezolucji - mówi Janusz Wojciechowski. Jego zdaniem w Europie - funkcjonują w tej chwili dwie "religie". Jedna to "ocieplenie klimatu" a druga to "homofobia". (...) To rodzaj obsesji. (...) Oczywiście zdarzają się incydenty, nie mówię, że nie ma w ogóle problemu, ale robienie z walki z homofobią fundamentalnego zadania dla Unii Europejskiej jest absolutną przesadą - podkreśla eurodeputowany. Dodaje, że przepisy prawa karnego i prawa pracy, w poszczególnych krajach członkowskich, wykluczają wszelką dyskryminację. Polityk PiS wyraził zdziwienie, że frakcja, określająca się jako chadecka, do której należą PSL i PO, w niemałej części poparła lewicowe postulaty. - W sprawach obyczajowych ta frakcja (Europejska Partia Ludowa red.) staje się taką "lewicą light". (...) Więc w tej chadecji wartości chrześcijańskie nieco się gubią - ocenia.
Andrzej Grzyb był jednym z tych posłów frakcji EPL, którzy głosowali przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego. - Z prostej przyczyny - argumentuje - otóż próbuje się wpisać do tej rezolucji sprawy, które absolutnie nie należą do kompetencji Unii Europejskiej a jedynie do kompetencji państw członkowskich - podkreśla. Jego zdaniem, rezolucja narusza w kilku punktach zasadę subsydiarności. W tym kontekście zwraca uwagę na zapis wzywający do wzajemnego uznania konsekwencji prawnych związków homoseksualnych we wszystkich państwach Unii. - Oznaczałoby to nabywanie praw także w krajach, które nie uznają takich związków, jak na przykład Polska - mówi polityk. W jego ocenie, tego typu kontrowersyjne regulacje, jak ta przyjęta przez Parlament Europejski - dają bardzo dobry napęd tym wszystkim, którzy krytykują Unię Europejską i przypominają, że została ona powołana do zupełnie innych celów - podkreśla.
mc