Według Andrzeja Sadowskiego, wiceprezydenta Centrum im. Adama Smitha, sankcje nałożone przez UE na FR przyniosły jedynie artykuły w zachodnich mediach, w których można było przeczytać, jak to Rosjanie wykupują w przygranicznych sklepach produkty, których u siebie już nie dostaną. W jego opinii było to widowiskowe, ale pozbawione znaczenia.
- Tak zwane sankcje, bo bym użył raczej takiego określenia, świata zachodniego miały charakter bardziej propagandowy i symboliczny niż realny. To, że w rosyjskich sklepach nie będzie serka tej, czy innej marki francuskiej w danym momencie, mało interesuje rosyjski rząd - ocenił.
WOJNA NA UKRAINIE: serwis specjalny >>>
Dr Sławomir Dębski, dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia, podkreślił, że sankcje nigdy nie powalają na kolana sprawcy. Zwrócił uwagę, że sankcje nakładane od lat na Iran nie znokautowały, ani nawet nie złamały tego państwa. W jego ocenie jedynie ograniczenia nałożone na Krym - zakaz inwestowania, żeglugi powietrznej i morskiej - są bardzo skuteczne.
Według Sadowskiego agresja Rosji na Ukrainę obnażyła nie tylko słabość europejskich elit, ale także różne błędy dotyczące spraw gospodarczych, które były od lat w Unii przykrywane deklaracjami. - Dzisiaj na karby sankcji rosyjskich próbuje się przerzucić w Europie to, że coraz gorzej zaczyna się dziać w gospodarce. Sankcje są wykorzystywane do tego, by usprawiedliwić słabnące wyniki - stwierdził.
Dębski zaznaczył, że sytuacja, w której znajduje się Ukraina nie może być już gorsza. Kraj ten uzależniony jest od pomocy z zewnątrz, co może powodować zagrożenie, że zostanie to wykorzystane. Na przykład Zachód może w ten sposób wymusić na Ukrainie kapitulację.
Wysłuchaj całej audycji!
Rozmawiał Damian Kwiek.
kk/mp