Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Marcin Nowak 06.01.2012

Lech Poznań dzielił się trefną kasą?

Ekipa Lecha Poznań za wygranie meczu miała otrzymać dodatkowe pieniądze od innego klubu. W procederze uczestniczyły największe gwiazdy "Kolejorza".
Kibice Lecha PoznańKibice Lecha Poznańfot. Lech Poznań

Były masażysta Lecha Poznań Robert D. opowiedział prokuraturze, że cała drużyna "Kolejorza" była dodatkowo motywowana do wygrania meczu pieniędzmi od innego klubu.

Robert D. był trenerem odnowy biologicznej Lecha w latach 2003/2004 i 2004/2005. Został zatrzymany przez policję w grudniu 2006 i oskarżony w lipcu 2010 w akcie oskarżenia dotyczącym tzw. gangu "Fryzjera".

D. wyjaśniał, że Lech Poznań za wygranie wyjazdowego meczu pierwszej ligi z Górnikiem Polkowice (z 8 czerwca 2004 roku) miał otrzymać dodatkowe pieniądze od Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, który walczył wówczas o utrzymanie z Górnikiem.

Działacze Świtu skontaktowali się z Robertem D. by dodatkowo zmotywował piłkarzy Lecha Poznań. Zaoferowali około 50-80 tys. złotych do podziału przez drużynę "Kolejorza". Gdy do przerwy w spotkaniu Lecha z Polkowicami był bezbramkowy remis - zgodzili się na żądanie zawodników "Kolejorza", którzy chcieli dopłaty za wygraną w wysokości 50 tys. złotych.

Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Lecha Poznań 2:0. W drodze powrotnej Robert D. miał przekazać pieniądze całej kadrze poznańskiej drużyny - w tym kadrze trenerskiej. Piłkarze i szkoleniowcy mieli otrzymać po 800 dolarów na osobę. Jak powiedział Robert D. - pieniądze otrzymali wszyscy - w tym ówczesny trener Czesław Michniewicz i jego asystent - Rafał Ulatowski. W meczu z Polkowicami grali wtedy tacy piłkarze Lecha, jak Piotr Świerczewski, Bartosz Bosacki, Łukasz Madej, Krzysztof Kotorowski, Rafał Grzelak, czy Piotr Reiss.

Przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN Artur Jędrych już zapowiedział w rozmowie z portalem polskieradio.pl, że związek nie zajmie się zeznaniami Roberta D. Chodzi bowiem o mecz z 2004 roku, więc sprawa uległa przedawnieniu.

Obszerne fragmenty zeznań Roberta D.:

"Trafiłem do tego klubu (Lecha Poznań - przyp.) za pośrednictwem Libora Pali - ówczesnego trenera Lecha. Pala wcześniej był trenerem w Świcie Nowy Dwór, w którym ja również pracowałem. Wcześniej też pracowaliśmy z Palą w Polonii Warszawa i stamtąd się znaliśmy. Gdy Pala trafił do Lecha zaproponował mi w nim pracę. Rozmowy o zatrudnieniu przeprowadzałem z menadżerem Lecha Przemysławem Erdmanem. Zostałem zatrudniony w Poznaniu, przeniosłem się do Poznania (...), miałem tam służbowe mieszkanie. Jeśli chodzi o mój pobyt w Świcie NDM to najbliższy kontakt z działaczy miałem z Irkiem J. Miałem też kontakt z Wojtkiem Sz." - wyjaśnia swoje początki w pracy w Lechu Poznań Robert D. w przesłuchaniu z 3 grudnia 2008.

"Z J. zbliżyliśmy się do siebie, nadawaliśmy na tych samych falach, myślę o stosunkach międzyludzkich. Jeśli chodzi o sam mecz Lecha z Górnikiem Polkowice (z 8 czerwca 2004 - przyp.) to pamiętam, że na jakiś czas przed tym meczem, myślę, że maksymalnie na pięć dni przed terminem spotkania skontaktował się ze mną Ireneusz J. On powiedział, że chciałby się spotkać z zawodnikami Lecha Poznań w sprawie meczu z Górnikiem Polkowice. J. powiedział mi, że chodzi mu o wspomożenie zawodników Lecha jakąś kwotą pieniędzy żeby nie odpuszczali tego z Polkowicami i żeby zapewnili wynik korzystny dla Świtu. Chodziło o zwycięstwo z Polkowicami. Taka była intencja wypowiedzi J., z tego co pamiętam on podał mi kwotę jaką był gotów wyłożyć dla zawodników Lecha. Teraz jej dokładnie nie pamiętam. Myślę, że to była kwota między 50 a 80 tys., ale mogła to być wyższa kwota, ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. Ja pamiętam, że ten mecz Lecha był bardzo ważny zarówno dla Świtu jak i Górnika. Oba te zespoły walczyły o utrzymanie" - kontynuuje Robert D.

"Ja podjąłem ten temat i przekazałem propozycję J. zawodnikom Lecha. Rozmawiałem na ten temat ze Zbyszkiem W. To był jeden z ważniejszych zawodników tego klubu, był też członkiem rady drużyny. Poza tym myśmy byli ze sobą dość blisko, lubiliśmy się. Ja powiedziałem mu, że kontaktował się ze mną prezesa Świtu, że proponuje pieniądze za zwycięstwo Lecha z Polkowicami. W. powiedział, że porozmawia jeszcze z chłopakami z drużyny. Finał był taki, że Zbyszek powiedział, że się zgadzają na tę propozycję Świtu i, że zgadzają się na spotkanie z J. i przekazanie pieniędzy za ten mecz z Polkowicami. Ja przekazałem tę wiadomość J., nie wykluczam, że dałem numer telefonu do W., ale teraz dokładnie tego nie pamiętam. J. umówił się ze mną, że przywiezie te pieniądze dla zawodników Lecha w dniu meczu przed spotkaniem" - dodał były masażysta Lecha Poznań.

"(...) Sam mecz do przerwy zakończył się wynikiem 0:0. W przerwie meczu rozmawiałem z W. lub Reissem i pojawił się temat dopłacenia przez Świt pieniędzy za wygraną Lecha. Chodziło z tego co pamiętam o 50 tys. Ja się zgodziłem zadzwonić w tej sprawie do J. Powiedziałem mu, że zawodnicy domagają się podniesienia stawki o tę kwotę, że mecz jest ciężki i źle to wygląda. J. powiedział mi chyba, ze musi o tym porozmawiać z Wojtkiem Sz. Ostatecznie on mi przekazał informację telefoniczną, że oni się zgadzają, że dopłacą te pieniądze. Taką informację przekazałem zawodnikom (...) Mecz zakończył się wygraną Lecha 2:0"- wspomina Robert D.

"Po meczu gdy wracaliśmy autobusem do Poznania doszło do podziału pieniędzy na drużynę. Otrzymali pieniądze wszyscy zawodnicy i kadra trenerska oraz ja, kierownik drużyny, menadżer Erdman, drugi masażysta oraz lekarz drużyny. Trenerami byli wtedy Michniewicz i Rafał Ulatowski. Ja otrzymałem z tego co pamiętam 800 dolarów. Nie mam takiej wiedzy czy te pieniądze były dzielone po równo, ale raczej tak. Ja pamiętam, że przed tym meczem z Polkowicami były takie informacje wśród zawodników, że Polkowice też podchodzą pod ten mecz i były jakieś negocjacje, bo jak przypuszczam im też bardzo zależało na zwycięstwie. Słyszałem to od zawodników, nie potrafię wskazać konkretnej osoby. Te rozmowy z przedstawicielami Polkowic miały mieć miejsce w Poznaniu, nie wiem dokładnie gdzie. Wiem, że było takie spotkanie, nie znam jego szczegółów. Nie wiem kto ze strony Polkowic prowadził te rozmowy" - powiedział Robert D. w prokuraturze.

"Ja nie mam żadnej wiedzy o zdarzeniach dotyczących meczu Świtu z Lechem Poznań w tej samej rundzie, który Świt wygrał 1:0. Ja nie mam żadnej wiedzy czy tam poszły jakieś pieniądze ze strony Świtu, mogłem się tego domyślać po wyniku, ale to były tylko moje przypuszczenia. Ja byłem zły za ten wynik, pamiętam, że nawet nie podałem ręki swojemu koledze ze Świtu Jackowi Olejnikowi. On był tam wtedy masażystą. Mnie nikt ze Świtu nie prosił o kontakt z działaczami czy piłkarzami Lecha, w niczym nie pośredniczyłem. W Świcie rządził i podejmował wszystkie najważniejsze decyzje Wojtek Sz. Bez dwóch zdań rządził wtedy w Świcie Sz. i jego pieniądze" - dodał Robert D.


dpanek, man, polskieradio.pl, pilkarskamafia.blogspot.com