W grudniu nad Wisłę znad Tamizy trafiły produkty o wartości 441 milionów funtów. W styczniu tego roku - 187 milionów. Ostatnim razem niższy poziom zanotowano w maju 2007 roku. W porównaniu rocznym też widać różnicę. W styczniu 2020 roku wartość eksportu z Królestwa do naszego kraju wyniosła 397 milionów funtów.
Ogółem eksport do Unii spadł o niemal 41 procent, import ze Wspólnoty - o 29 procent. Mniej więcej połowa brytyjskiego handlu to handel z Niemcami, Francją i Polską. Wśród powodów Narodowe Biuro Statystyczne wymienia: brexitową biurokrację, dodatkowe koszty i dłuższy czas oczekiwania na granicy.
Eksperci zastrzegają jednak, że tak duża skala spadku częściowo wynika z faktu, iż tuż przed końcem okresu przejściowego wiele firm robiło zapasy, bo do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy uda się podpisać umowę brexitową. W efekcie na początku roku można było sprowadzać mniej towarów, niż zwykle. Przedsiębiorcy mają też nadzieję, że choć nowe, pobrexitowe utrudnienia nie znikną, to z biegiem czasu ludzie się do nich przyzwyczają i bedą je pokonywać sprawniej niż na początku roku.
Brytyjska gospodarka kurczy się
Tymczasem najnowsze dane pokazują, że w styczniu brytyjska gospodarka się skurczyła o niemal 3% w porównaniu do grudnia. To nie jest niespodzianka i stanowi efekty zimowego lockdownu, szczególnie w przypadku brytyjskiej gospodarki, która w dużym stopniu oparta jest na sektorze usług. Większość ekonomistów spodziewała się jednak, że będzie gorzej. "Jeśli porównamy to z efektami pierwszego lockdownu sprzed roku - oczywiste jest, że gospodarka się dostosowała" - powiedziała BBC ekonomista, Miatta Fahnbulleh.
Londyn ogłosił tymczasem, że o pół roku opóźni kontrole graniczne dotyczące importerów sprowadzających produkty z Unii. Powodem jest to, że kraj nie zdążył zbudować infrastruktury. Unia od początku kontroluje za to eksporterów przewożących towary z Wysp na kontynent.
IAR/dad