Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Dariusz Adamski 22.02.2022

Wszystkie polskie placówki dyplomatyczne na Ukrainie funkcjonują

Na Ukrainie funkcjonują wszystkie polskie placówki dyplomatyczne. Na razie nie ma decyzji o wycofaniu dyplomatów do Polski – powiedział we wtorek wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

- Nasze placówki dyplomatyczne funkcjonują we wszystkich miejscach, w których dotychczas funkcjonowały - powiedział w Polsat News Przydacz. Zapewnił, że polskie MSZ na bieżąco monitoruje sytuację pod względem bezpieczeństwa polskiego personelu.

Oprócz Ambasady RP w Kijowie, działają Konsulaty Generalne RP w: Charkowie, Lwowie, Łucku, Odessie i w Winnicy.

Poinformował, że część osób, których obecność nie była absolutnie konieczna do funkcjonowania polskich placówek dyplomatycznych na wschodzie i południu Ukrainy, "została przelokowana w inne bezpieczne miejsca". - Natomiast funkcjonalność placówek cały czas jest zachowana - oznajmił.

Ewakuacja w sytuacji bezpośredniego zagrożenia

- Jeśli będzie bezpośrednie zagrożenie dla naszych dyplomatów, będziemy ich ewakuować - zapowiedział. Dodał, że "na tym etapie pan minister (spraw zagranicznych Zbigniew - przyp.red.) Rau nie podjął takiej decyzji". - Dyplomaci i konsulowie mają tam swoje obowiązki, ale to też kwestia postawy politycznej. Uważamy, że należy być tam obecnym na miejscu, rozmawiać z rządem Ukraińskim -  wyjaśnił Przydacz.

Przyznał, że z informacji MSZ wynika, "że wojska rosyjskie w ostatnich tygodniach bardzo intensywnie nasycały swoją obecnością Donbas zajęty przez stronę rosyjską, (…) ostatniej nocy jeszcze zwiększyły swoją obecność".

Rosja prowokuje konflikt

Wiceminister zwrócił uwagę, że Rosja poza uznaniem samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej podpisała z nimi porozumienia wojskowe, "czym de facto prowokuje możliwy konflikt na większą skalę". - W sytuacji, kiedy wojska rosyjskie są tam oficjalnie, jednocześnie - z perspektywy Moskwy – mają podpisaną umowę o przyjaźni i wzajemnej pomocy wojskowej, każda akcja zbrojna na tym terytorium może być potraktowana przez Rosję jako przyczynek do dalszych działań zbrojnych, do ataku pełnego na Ukrainę. (…) Do tej pory Rosja mówiła, że Ukraina walczy z separatystami, a dziś będzie uważała, że walczy już z nią samą - wytłumaczył.

Ocenił, że rosyjskie "działania dyplomatyczne w ostatnich tygodniach miały charakter działań pozorowanych". Według wiceszefa MSZ "szansa na znalezienie rozwiązania się zawęża" - Należy oczywiście kontynuować próby nawiązania rozmów. Niestety nie widzę tu wielkich możliwości, kiedy Rosja idzie dalej ze swoją machiną, prze do zajmowania kolejnych terytoriów - dodał.

Tylko twarda reakcja

Podkreślił, że "tylko twarda, pilna reakcja ze strony Unii Europejskiej może powstrzymać Władimira Putina w jego niecnych dalszych zakusach".

Prezydent Rosji Władimir Putin podpisał w poniedziałek dekret o uznaniu separatystycznych "republik ludowych": Donieckiej i Ługańskiej na wschodzie Ukrainy. Putin i przywódcy separatystów w Donbasie podpisali też umowy o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy z Rosją. Rosyjski przywódca wygłosił w poniedziałek wieczorem ponadgodzinne orędzie, w którym nazwał Ukrainę "nieodłączną częścią" historii Rosji i jej przestrzeni kulturowej. W opublikowanej w nocy odezwie do narodu ukraińskiego prezydent Wołodymyr Zełenski oświadczył, że Kijów kwalifikuje uznanie przez Rosję niepodległości dwóch "republik" jako naruszenie suwerenności i integralności terytorialnej państwa ukraińskiego.

Jak podał w nocy Reuters, Putin wydał rozkaz wojskom rosyjskim wkroczenia na terytorium wschodniej Ukrainy. We wtorek rano szef MON Mariusz Błaszczak potwierdził, że siły rosyjskie weszły na terytorium samozwańczych republik, a więc de facto naruszyły granice Ukrainy.


PAP/dad