Przed moskiewskim sądem rozpoczyna się proces w głośnej sprawie wokalistek grupy Pussy Riot. Członkinie zespołu w lutym tego roku zaśpiewały w moskiewskiej cerkwi Chrystusa Zbawiciela pieśń "Bogarodzico, przegoń Putina". Kilka dni później zostały aresztowane i pozostają za kratami do dziś, choć komentatorzy polityczni wskazują, że za o wiele poważniejsze przewinienia w Rosji można odpowiadać z wolnej stopy. Trzy piosenkarki zostały oskarżone o chuligaństwo i obrazę uczuć religijnych. Spodziewany jest bardzo surowy wyrok.
- Kiedy Putin nie był pewien czy wygra w pierwszej turze wyborów prezydenckich bardzo oszczędzał opozycję. Kiedy jednak poczuł się pewnie zaczęły się prześladowania i ograniczanie działalności opozycji - przypomniała Barbara Włodarczyk, autorka reportaży telewizyjnych z krajów byłego Związku Radzieckiego - "Szerokie tory" i wieloletnia korespondentka TVP w Moskwie.
Dziennikarka podkreśla, że świat mógł nie dowiedzieć się o całej sprawie, gdyby piosenkarki same nie zamieściły filmu z nagraniem w internecie. - Większość Rosjan była oburzona tym, co zrobiły i odebrały ten występ jako obelgę i profanację cerkwi. Jednocześnie jednak wszyscy zgadzają się, że kara, jaka im grozi, czyli do 7 lat łagrów i kara, jaką już ponoszą, czyli miesiące w rosyjskich aresztach, będących istnymi piekłami, są zbyt wysokie - podkreśliła w rozmowie z Ernestem Zozuniem.
Jej zdaniem rosyjski prezydent wie, że w szeregach opozycji - póki co - nie ma nikogo, kto mógłby mu na poważnie zagrozić. - Ale kadencja jest długa i ktoś taki może wyrosnąć - dodała.
O wpadkach rosyjskiej opozycji, Barbara Włodarczyk opowiadała w "Trzech stronach świata - 30 lipca 2012". Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
Audycji "Trzy strony świata" można słuchać w każdy poniedziałek i środę o godz. 16.45. Zapraszamy!