Proces zakupu nowego auta jest zdecydowanie trudniejszy, niż się wydaje. Część fabryk zmniejszyła swoje moce produkcyjne, co realnie wpłynęło na liczbę pojazdów dostępnych w ofercie. Do tego wszystkiego na terenie jednego z zakładów produkujących półprzewodniki doszło do pożaru – część towaru zwyczajnie się spaliła, a fabryka przez pewien czas nie mogła normalnie pracować.
Od wielu lat (w miarę rozwoju technologii) informatyka coraz odważniej zagląda pod maskę samochodu. Wszakże silnikami, skrzynią biegów i innymi podzespołami steruje obecnie komputer. Podobnie sprawa się ma z wszelakimi nowinkami – samopoziomujące i skręcające się reflektory, kilkustrefowa klimatyzacja, wentylacja foteli, czy nawet ich ogrzewanie - każdy z tych elementów wymaga zastosowania jakiegoś układu scalonego.
Problemy związane z dostępnością półprzewodników powodują, że wyprodukowane już pojazdy zalegają na placach fabrycznych i czekają na uzupełnienie brakujących elementów wyposażenia.
W tej sytuacji klienci mają do wyboru dwie opcje:
- mogą zamówić dowolną wersję pojazdu, ale muszą liczyć się z tym, że czas oczekiwania na dostawę do salonu może wynieść nawet kilkanaście miesięcy.
- jeżeli zależy im na czasie, mają możliwość wyboru jednego z pojazdów dostępnych na miejscu u dealera – z zastrzeżeniem, że nie musi on być wyposażony we wszystkie elementy (np. z listy wyposażenia podstawowego). Kupujący może zaakceptować te braki i wynegocjować upust, albo czekać na doposażenie pojazdu w brakujące części.
Mimo trudności w skompletowaniu poszczególnych modeli i nieznanego czasu oczekiwania na dostawę systemów bezpieczeństwa, producenci wprowadzają do cenników specjalne, uboższe wersje – zależy im przecież na jak najszybszej i jak największej sprzedaży.
K. Choroszucha
CZYTAJ TAKŻE: