Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 23.11.2018

Ukraiński dysydent z czasów ZSRR: gdy wybrano Wojtyłę, już czułem, że to koniec komunizmu

Kto nie z nami, ten przeciw nam – tak naciskało na mnie KGB podczas przesłuchania. A więc dobrze, będę przeciw wam – powiedziałem. I w ten sposób narodził się świadomy dysydent – tak o swojej decyzji mówi Myrosław Marynowycz, obecnie prorektor Ukraińskiego Uniwerstytetu we Lwowie, współzałożyciel Ukraińskiej Grupy Helsińskiej, skazany w czasach ZSRR na 7 lat łagrów i 5 lat zesłania.

Po podjęciu świadomej decyzji zniknął strach, analizowanie każdego kroku - mówił Myrosław Marynowycz na spotkaniu "Ukraina dysydentów XX w. – Ukraina dzisiaj" w Ukraińskim Domu w Warszawie, współorganizowanym przez Fundację Nasz Wybór oraz Związek Ukraińców w Polsce. 

Myrosław Marynowycz, dawny dysydent, skazany za ZSRR na 7 lat łagrów i 5 lat zesłania, obecnie jest prorektorem Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego we Lwowie, przewodniczącym Instytutu Badań nad Religią i Społeczeństwem. Za czasów ZSRR współzakładał Ukraińską Grupę Helsińską w 1976 roku.

Jest działaczem na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego. Organizował m.in. modlitwy ekumeniczne za polskie i ukraińskie ofiary wojny o Lwów.

Na spotkaniu mówił o swojej działalności, o współczesnej Ukrainie, ale także o inspiracji ruchem polskiej Solidarności i o radości i przeczuciu krachu komunizmu, gdy wybrano polskiego papieża.

Nie chcę malować obrazu dysydenta bez sinusoid

Myrosław Marynowczy był pytany, co było podstawą, motywacją, by powiedzieć ”nie” w czasie prześladowań i dominacji imperium sowieckiego. Wspominał, że urodził się w atmosferze oporu – czuł mocno atmosferę prześladowań, powietrze wręcz ”było gęste” od napięcia, emocji, świadomości prześladowań. Również jego rodzinę dotknęły bardzo poważne represje. Jego dziadek był duchownym greckokatolickim. W rodzinie była historia antyradzieckiego oporu. Pamięta, że matka po cichu uczyła go hymnu ”Szcze ne wmerła Ukraina” i pieśni Ukraińskich Strzelców Siczowych.

Dodał, że kolejnym czynnikiem był idealizm i szkoła radziecka. W szkole był liderem kosmomołu i miał idealistyczne przekonania – w dobrej wierze i bardzo naiwne. Dodał, że potem długo odchodził od tego komunistycznego spadku, od wpajanych kłamstw. Jak tłumaczył, nie chce malować obrazu dysydenta bez sinusoid, równego. Taka po prostu była jego droga.

Wspominał, że to było tło, a jako rzeczywisty dysydent narodził się nieco później. Co innego bowiem, kiedy przyjmuje się świadomą decyzję, że jest się po tej konkretnej stronie.

Myrosław Matuszewicz wspominał, że 22 maja 1973 roku razem ze znaną obecnie historyczką Natalią Jakowenko i ze swoim przyjacielem Mykołą Matuszewiczem położyli kwiaty pod pomnikiem Tarasa Szewczenki w Kijowie. W ten dzień przypadała rocznica ponownego pochówku ukraińskiego wieszcza na Ukrainie. Ta rocznica była zakazana w oczach władz sowieckich. Gdy Marynowycz wrócił ze stolicy do Iwano-Frankiwska, gdzie pracował, bardzo surowo rozmawiało z nim KGB. Byli źli, że się nie poddawał, nie ulegał.  – Powiedzieli w pewnym momencie takie zdanie ”kto nie z nami, ten przeciw nam”. To dobrze – powiedziałem - będę przeciwko wam. - Nie wiem, skąd to się wzięło – powiedział Mykoła Marynowicz.

Mykoła Marynowycz wspominał jednak, że wtedy zniknął strach i nareszcie się nie bał. Nie musiał już analizować każdego kroku, nie musiał się niepokoić, jakie będą jego konsekwencje. Tak narodził się dysydent Mykoła Marynowycz. Wspominał, że wiedział, iż będzie karany – jednak to było już inne uczucie.

W ZSRR myśleli, że na Ukrainie już nikt nie podniesie głowy

Jak przypominał moderujący spotkanie w Domu Ukraińskim prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma, 1973 rok był bardzo ważny w historii Ukrainy – bo było to tuż po fali represji tzw. Szistdesatnyków. Była to grupa ukraińskiej inteligencji, która chciała działać na rzecz odrodzenia języka ukraińskiego i kultury Ukrainy, przypominała o represjach, rozstrzelanych za Stalina elitach, wzywała do oporu przeciw rusyfikacji, próbowała tworzyć ruch wydawniczy. Większość liderów trafiła do łagrów.

Władze sowieckie nabrały pewności siebie. Myślały, że na wiele lat na Ukrainie zapanuje cisza. W tych okolicznościach podpisały w 1975 roku umowy helsińskie. A tymczasem uzgodnione w Helsinkach porozumienie okazało się bardzo ważne dla formowania ruchu obrony praw człowieka.

I tak już w 1976 roku Marynowicz współtworzył Ukraińską Grupę Helsińską. Miał wtedy 27 lat. Dodał, że po fali aresztów wśród działaczy władze sowieckie zapewne myślały, że nie ma już działaczy, którzy będą aktywni. Jeden z kagiebistów wyraził się nawet, jak wspomniał, że po aresztach 1972-1973 na 50 lat scena polityczna opozycji została ”wyczyszczona”. Z taką myślą Leonid Breżniew zapewne podpisał porozumienie helsińskie.

W efekcie trzeci koszyk okazał się bardzo ważny.  Grupy helsińskie pokazywały, że ZSRR narusza umowy, że podpis władz sowieckich nie jest nic nie wart – mówił Marynowicz.

Również w Polsce trzeci koszyk okazał się dla ZSRR nie tylko, jak chciała Moskwa, przypieczętowaniem status quo, ale także jak pisze jeden z polskich historyków Wojciech Roszkowski, był także narzędziem wsparcia dla wartości, na których negowaniu opierał się system komunistyczny.

Jak wspominał Myrosław Marynowycz, grupa helsińska na Ukrainie działała jawnie, publikowała deklaracje i odezwy, które miały swoje nazwiska i adresy -  Gdy moja wypowiedź pojawiała się w Radiu Swaboda – na drugi dzień przed domem stało auto. Nie było tylko wiadomo, kiedy mnie aresztują – czy dziś, czy jutro, czy za pół roku – mówił.

Pewnego dnia wracał do domu, przed wejściem stał samochód i wodził za nim długimi światłami reflektorów. Nie aresztowano go akurat tego dnia, tylko później. Od myśli o tym, jak mówił, robiło się początkowo, jak to się mówi po polsku „markotnie”, ale z czasem przeszło i to.

Jednak, jak mówił Marynowycz, wiedza o tym, że się zostanie aresztowanym i bycie na to gotowym, to co innego niż wtedy, kiedy wchodzi się do więzienia, zostaje samemu i drzwi zamykają się za plecami. - Mówiłem sobie jednak: byłeś na to gotowy, to bądź gotowy dalej – opowiadał dysydent.

Działacz wspominał także, że choć z rosyjskimi dysydentami porozumiewali się dobrze w zakresie praw człowieka, to niektórzy nie rozumieli, czemu Ukraińcy chcą wolnej Ukrainy, a nie wspólnej sprawiedliwej Rosji.

Widzą poczucie godności w sobie, ale nie szanują go u innych

Dysydent Myrosław Marynowycz mówił również, że doświadczenie Majdanu jest bardzo ważne – wszyscy mieli do siebie zaufanie, była gotowość do pomocy.

Prorektor mówił, że w mentalności młodzieży ukraińskiej zakorzeniło się już poczucie wolności, nie ma już w nich wszechobecnego homo sovieticus.  - Młodzi mają poczucie godności. To nadzieja. Jednak jeszcze nie ma rozumienia, że druga osoba też ma godność, jest jeszcze dużo egoizmu. Czasem najpierw widać, jak ktoś prezentuje swoje poczucie godności, ale potem już za sekundę dowodzi, że nie szanuje godności drugiego człowieka, i to jest jeszcze wyzwanie, które stoi przed nimi – mówił dysydent Myroslaw Marynowycz.

”Nareszcie nie włoski papież, który nigdy nie powąchał komunizmu”

Pytany o Polskę, działacz mówił, że walka polskiego społeczeństwa z komunizmem była wielkim natchnieniem na Ukrainie. Wtedy nie wspominało się o trudnej historii,  istniał jeden wspólny wróg i wspólna przyszłość. Wspominał, jak bardzo się cieszono, gdy papieżem został Karol Wojtyła.

- Były takie myśli -  nareszcie nie włoski papież, który nie powąchał komunizmu, a papież który bardzo dobrze wie, co to jest. To już będzie nareszcie koniec komunizmu. I tak się okazało, że te intuicyjne odczucia się sprawdziły – wspominał działacz i dysydent.

Marynowycz mówił również, że nie wierzył początkowo, że Rosja zaatakuje Ukrainę. Miał nadzieję, że zwycięży w Rosji ”linia Sacharowa”. Jednak stało się inaczej.

- Putin zrobił to, co nie udało się szeregom narodowych działaczy. Ukraina uwierzyła w siebie i zrozumiała, gdzie jej wróg, przynajmniej w tym okresie historii – dodał.

Dysydent podkreślił, że nie można przy tym budować przyszłości narodu na nienawiści. Dodał, że w narodzie, mimo że codziennie niemal giną ukraińscy żołnierze, socjologicznie nie obserwuje się przyrostu nienawiści do Rosji. To może mieć jednak odzwierciedlenie w nadchodzących wyborach.

Działacz mówił także, że  naród nie może żyć cały czas przepełniony entuzjazmem – a Rosja pracuje na pogłębianie i tworzenie podziałów społecznych. Dodał jednak, że wciąż działa doświadczenie Majdanu, który na przykład modlił się trzema modlitwami – także muzułmańską i żydowską, takie doświadczenie ludzi wychowuje.

*

Myrosław Marynowycz wydał w ostatnim czasie książkę autobiograficzną, ”Wszechświat za drutem kolczastym” (Всесвіт за колючим дротом”).

Rozmowę z Myrosławem Marynowyczem prowadzili prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma i dziennikarka Iza Chruślińska, autorka wywiadów z ukraińskimi intelektualistami.

Na spotkaniu organizowanym przez Ukraiński Dom w Warszawie, Fundację ”Nasz Wybór”, Związek Ukraińców w Polsce obecny był ambasador Ukrainy w Polsce, Andrij Deszczyca.

***

Opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl