Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 04.03.2021

Przyjaciela Niemcowa Kara-Murzę truto dwa razy. "Kreml zatrudnia szwadron zabójców, jak z KGB, to świat Orwella"

- Tak jak w powieści George’a Orwella "Rok 1984" było Ministerstwo Prawdy, które zajmowało się propagandą, było Ministerstwo Pokoju, które prowadziło wojny, tak u nas w Rosji Służba ds. Obrony Ustroju Konstytucyjnego FSB zajmuje się organizacją politycznych morderstw, a Instytut Kryminalistyki FSB, który powinien zapobiegać przypadkom użycia zakazanych rodzajów broni, sam stosuje nowiczok w celu fizycznej eliminacji oponentów Putina – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Władimir Kara-Murza, przyjaciel Borysa Niemcowa, który dwukrotnie z trudem przeżył próbę otrucia. Obie wyżej wspomniane jednostki FSB uczestniczyły w zamachach na jego życie. Niektórzy z zabójców z tego samego "szwadronu śmierci" brali też udział w próbie otrucia Aleksieja Nawalnego.

kara murza forum-0437028528 (1).jpg
Współpracownika Niemcowa Władimira Kara-Murzę truto dwa razy, miał 5 proc. szans, by przeżyć. "Bellingcat": śledził go szwadron śmierci FSB

Rosyjski opozycjonista Władimir Kara-Murza, przyjaciel Borysa Niemcowa i jego wieloletni współpracownik, obecnie przewodniczący Fundacji im. Borysa Niemcowa, dzięki dochodzeniu portalu Bellingcat dowiedział się więcej na temat tego, kto konkretnie stoi za dwoma próbami jego otrucia. Miały one miejsce w 2015 i 2017 roku – działacz ledwo je przeżył, zapadł w śpiączkę, przechodził długotrwałą rehabilitację.

Niedawne dochodzenie dziennikarskie wyjawiło, że podobnie jak w przypadku Aleksieja Nawalnego, za Władimirem Kara-Murzą podczas jego podróży politycznych po Rosji jeździła grupa agentów FSB. Niektórzy z nich, jak wynika z ustaleń Bellingcata, brali potem udział w zamachu na Nawalnego. 

Bellingcat ustalił także, że zespół FSB, który próbował otruć Aleksieja Nawalnego nowiczokiem, współpracował z ośrodkiem zajmującym się stosowaniem broni chemicznej.

Co istotne, początek pierwszej operacji przeciwko Władimirowi Kara-Murzy zbiegł się w czasie z zamordowaniem jego przyjaciela Borysa Niemcowa, w lutym 2015 roku. Działacz wiąże zamachy m.in. z ich wieloletnimi pracami na rzecz wprowadzenia na Zachodzie tzw. prawa Magnickiego, umożliwiającego sankcje za łamanie praw człowieka.


Czytaj także:


"Trwa eksport korupcji na Zachód – nie pomagajcie Putinowi"

- Wszystko, o co prosimy państwa Zachodu, to by nie pomagać reżimowi Władimira Putina – mówił opozycjonista, pytany, co robić, by morderstwa i zamachy na oponentów Kremla się nie powtarzały.

"Szwadron śmierci" z FSB - jak wynika ze śledztwa Bellingcata - odpowiada bowiem najpewniej jeszcze za co najmniej kilka zabójstw. 

- Przez lata ugruntowała się dwulicowa praktyka – ci, którzy u nas naruszają i tłumią prawa człowieka i demokratyczne swobody, sami bardzo lubią korzystać z tych swobód i przywilejów demokratycznych na Zachodzie. Mają na Zachodzie konta bankowe, mają tam swoje drugie domy, winnice, jachty, wysyłają tam swoje żony i kochanki na shopping, jeżdżą na urlopy na Zachód – mówi Kara-Murza.


forum-0501951754 (1).jpg
Władimir Kara-Murza: prosimy wolny świat, by nazywał place przy ambasadach Rosji imieniem Niemcowa. W kraju nie możemy go uczcić

Dodaje, że dlatego ważne są sankcje personalne przeciwko osobom łamiącym prawa człowieka i oligarchom finansowo wspierającym autorytarne reżimy.

- Borys Niemcow w swoim czasie wysunął taką zasadę: ”Kraju nie doświadczać, łajdaków ukarać”. Chodzi o to, że sankcje nie powinny być wprowadzane przeciwko krajowi czy przeciwko obywatelom Rosji, ale przeciwko konkretnym niegodziwcom – za korupcję, naruszanie praw człowieka, którzy czynią to zło w Rosji, a sami lubią spędzać urlop w swoich domach na Zachodzie - dodał działacz.

Zaznaczył, że takie zasady wprowadza prawo Magnickiego, o którego wdrożenie na Zachodzie walczyli przez lata razem z Borysem Niemcowem. 

Oprócz osób łamiących prawa człowieka należy jednak także sankcjonować osoby finansowo wspierające otoczenie Putina - oligarchów - podkreślił.


Zachęcamy do lektury wywiadu.


forum-0364363870 (1).jpg
Przyjaciel opowiada polityczną historię Niemcowa. "Nie można ściskać ręki Putina, bo będzie więcej mordów, otruć, ofiar"

PolskieRadio24.pl: Trudno to przyjąć do świadomości. Świat patrzy, a władze Rosji ciągle robią to samo: mordują ludzi, posyłają za nimi oprawców.

Władimir Kara-Murza, działacz demokratyczny, Fundacja im. Borysa Niemcowa: Oni to czynią od dziesiątków lat. Tak samo było i w czasach sowieckich, gdy KGB truło ludzi i za granicą, i w granicach Związku Sowieckiego. Teraz u władzy są następcy KGB – zajmują się tym samym.

Jaka była pana reakcja, gdy dowiedział się pan, że w ślad za panem jeździli współpracownicy FSB - i zbiega się to z dwiema próbami otrucia pana w Rosji, które ledwie pan przeżył. Śledztwo portalu Bellingcat wykazało, że posłano za panem podobny zespół trucicieli z FSB jak ten, który dokonał zamachu na życie Aleksieja Nawalnego. Nawet niektóre nazwiska się powtarzają.

Wiemy o tym, że były dwa zamachy na pana życie, próby otrucia. Opowiadał pan o tym wcześniej w mediach, także zachodnich. Odzew na te skandaliczne wydarzenia powinien być wówczas większy. Po tym, co się stało z Nawalnym i po śledztwie Bellingcata w pana sprawie - pana doświadczenia łatwiej zrozumieć mieszkańcom demokratycznych państw.

Wszyscy zastanawiają się, jak to jest możliwe. Są w szoku. Konieczna jest reakcja, by takie przypadki się nie powtarzały.

Nie sądzę, że będę w stanie znaleźć słowa w jakimkolwiek ze znanych mi języków, by wyrazić tę gamę emocji, jaką odczuwałem, kiedy autorzy dziennikarskiego śledztwa, portale Bellingcat, Insider i niemieckiej gazety Der Spiegel, pokazali mi konkretne osoby, które śledziły mnie miesiącami przed oboma próbami otrucia w 2015 i 2017 roku. 

Poznałem ich imiona i nazwiska, zobaczyłem fotografie. Osoby te jeździły za mną po całej Rosji. W sposób oczywisty ludzie ci organizowali oba zamachy na moje życie.

Byli to kadrowi, profesjonalni współpracownicy FSB, głównego spadkobiercy sowieckiego KGB. Tak właściwie nie ma się czemu dziwić. KGB zajmowało się fizyczną eliminacją oponentów na rzecz Kremla przez wiele dziesięcioleci, w tym także i metodą ich otrucia.

Był to ich szczególnie ulubiony sposób – wspomnijmy otrucie Georgija Markowa w Londynie, próby otrucia pisarzy Aleksandra Sołżenicyna czy Władimira Wojnowicza w ZSRR.

Przy Putinie ta metoda znów zyskała na znaczeniu. Jest już dostatecznie długa lista osób, które są ofiarami zamachu na ich życie przy użyciu trucizn. Część osób nie przeżyła. Historie niektórych innych ofiar można znaleźć choćby w innych śledztwach Bellingcata.

Na szczęście i Aleksiej Nawalny, i ja, przeżyliśmy.

Widzi pani - my o tym mówimy tak po prostu, bo przywykliśmy, że żyjemy w takiej strasznej rzeczywistości.

Jeśli jednak cofnąć się o krok i pomyśleć, że w XXI wieku, w europejskim kraju, działa profesjonalny szwadron zabójców w służbie państwowej, którego zadaniem jest fizycznie eliminować oponentów władzy…

To coś, co trudno pojąć.

Jak wyjaśniło dochodzenie Insidera i Bellingcata, ci współpracownicy Bellingcata i Insidera, który jeździli za mną po całej Rosji w czasie poprzedzającym obie próby otrucia, należeli do dwóch struktur.

Obie struktury działają w ramach FSB. Jedna z nich nazywa się Służbą ds. Obrony Ustroju Konstytucyjnego, a druga to Instytut Kryminalistyki, tzw. NII- 2 (Instytut Naukowo-Badawczy nr 2. Nauczno-Isledowatelnyj Institut nr 2).

Tak jak w powieści George’a Orwella "Rok 1984" było Ministerstwo Prawdy, które zajmowało się propagandą, było Ministerstwo Pokoju, które prowadziło wojny, tak u nas w Rosji Służba ds. Obrony Ustroju Konstytucyjnego FSB zajmuje się organizacją politycznych morderstw, a Instytut Kryminalistyki FSB, który powinien zapobiegać przypadkom użycia zakazanych rodzajów broni i takie przekroczenia ujawniać, sam używa broni chemicznej w celu fizycznej eliminacji oponentów Putina.

W gruncie rzeczy i tak wszystko było dla mnie od razu jasne i zrozumiałe. Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, co się ze mną działo w latach 2015 i 2017, gdy mnie reanimowano, potem leżałem w śpiączce, z niewydolnością wielonarządową i tylko cudem przeżyłem, dzięki woli Boga i wysiłkom lekarzy. Moje żonie lekarze mówili, że mam 5 procent szans na przeżycie.

Dlatego żadnymi słowami nie mogę wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczny z racji tego, że mogę teraz tu być i o tym rozmawiać.

Było oczywiste od początku, że to były celowe próby otrucia, ich efektem miało być zabójstwo i miała to być reakcja rosyjskiej władzy na moją wieloletnią pracę nad wdrażaniem prawa Magnickiego, umożliwiającym precyzyjnie ukierunkowane sankcje personalne ze strony państw Zachodu przeciwko oligarchom, skorumpowanym urzędnikom i osobom łamiącym prawa obywateli Federacji Rosyjskiej, także tym w bliskim otoczeniu Władimira Putina.

To najgorsze, co może im się przytrafić, dlatego iż ludzie ci przyzwyczaili się do tego, by kraść pieniądze w Rosji, a te zrabowane środki wydawać i ukrywać na Zachodzie. A sankcje personalne przerywają ów łańcuch korupcyjny.

To wszystko było zrozumiałe. Jednak jedną rzeczą jest rozumienie tego, co zaszło w przypadku mojego otrucia na poziomie intelektu, a drugą zobaczyć fotografie tych osób, które chciały tego morderstwa dokonać. Patrzę na zdjęcia: zwyczajne twarze, idę teraz moskiewską ulicą – widzę wiele podobnych osób, zwykłych ludzi. A jednak profesją tych osób z fotografii jest zabijanie.

Interesujące, o czym rozmawiają w domu, o co pytają ich dzieci: "Tato, ile osób dzisiaj otrułeś?". To w głowie się nie mieści.

Zadzwoniliśmy do jednej z tych osób. Dostałem numer komórkowy jednej z osób, która mnie śledziła. To Roman Mieziencew, starszy oficer II Służby FSB, tzw. Służby ds. Obrony Ustroju Konstytucyjnego FSB.

We własnej osobie podróżował moimi śladami samolotami, m.in. po regionach Rosji. To oficer najwyższy rangą spośród tych, którzy byli delegowani w operacjach otrucia. Zadzwoniłem i przez kilka sekund słyszałem w słuchawce głos człowieka, który próbował mnie otruć.

Niski pokłon i ogromne podziękowania dla autorów dziennikarskiego śledztwa, którzy wykonali pracę, którą powinny wykonać państwowe organy śledcze. Zrozumiałe jednak, że nikt nie będzie sam wszczynał śledztwa przeciw sobie. I dlatego, choć w obu przypadkach składałem zawiadomienie do Komitetu Śledczego w związku z usiłowaniem zabójstwa, to do tego czasu nie dostaliśmy nawet odpowiedzi, czy śledztwo wszczęto, czy też nie.

Dosłownie na dniach byliśmy z adwokatem Władimirem Prochorowem jeszcze raz w Komitecie Śledczym FR. Tym razem jednak podaliśmy także konkretne fakty – daty, wydarzenia nazwiska, o których już dziś wiemy dzięki dochodzeniu Bellingcata i Insidera.

Dzięki dziennikarzom znamy nazwiska czterech osób, które uczestniczyły w tych operacjach – Aleksander Samofał, Konstantin Kudriawcew i Roman Mieziencew, Walerij Suchariew.

Dwóch z nich brało udział w próbie otrucia Aleksieja Nawalnego w 2020 roku – te nazwiska już padały.

Zwróciliśmy się z wnioskiem o wszczęcie śledztwa wobec tych konkretnych osób, konkretnych współpracowników FSB pod zarzutem usiłowania zabójstwa.

Nie żywimy jednak żadnych iluzji w kwestii odpowiedzi Komitetu Śledczego. Zrozumiałe zatem, że sprawiedliwości trzeba będzie dochodzić drogą sądową aż do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

W tym przypadku chodzi bowiem o naruszenie najważniejszego prawa, gwarantowanego europejską konwencją – prawo do życia.


Kreml free 1200 zima
Ekspert OSW: Kreml szantażuje Europę, nie wierzy w sankcje UE i może wznowić działania zbrojne przeciw Ukrainie

Dwa razy starano się pana otruć. Operacje, które miały do tego doprowadzić, trwały miesiącami, w sumie latami. Jeśli by nie kolejna próba otrucia Aleksieja Nawalnego, dochodzenia Bellingcata, może nikt by o tym się już nie dowiedział. To poraża, jak wiele próbuje się ukryć.

Kiedyś, w przyszłości, wszyscy oczywiście i tak o tym by się dowiedzieli. Kiedyś upadnie reżim Putina, otworzą się archiwa, staną się dostępne dokumenty. Ludzie zaczną mówić o tym, co miało miejsce w putinowskiej Rosji. Wcześniej czy później poznamy całą prawdę.

Absolutnie nie mam żadnej wątpliwości, że wszyscy ci ludzie, którzy organizowali i przeprowadzili morderstwo Borysa Niemcowa, od wykonawców do zleceniodawców, poniosą karę w ramach sprawy karnej w rosyjskim sądzie. Nie mam żadnych wątpliwości, że taki dzień nastanie.

Oczywiście, ten dzień nie nadejdzie już jutro. Dlatego tak ważna jest ogromna praca, której dokonali dziennikarze Bellingcata i Insidera, także magazynu Der Spiegel – dziennikarze pokazali nam, kto dzisiaj w państwie rosyjskim zajmuje się morderstwami i dokonuje próby zabójstwa opozycjonistów.

Trudno przyjąć do wiadomości, że takie działania, morderstwa, mogą być częścią systemu państwowego po upadku Związku Radzieckiego. Dochodzenia dziennikarzy wykazały, że w państwie rosyjskim działa oddział, który zajmuje się morderstwami, morduje opozycję. Co robić, by to się nie powtórzyło? Pokazać prawdę, to już dużo. Ale to ciągle się powtarza.

Dla mnie w dochodzeniu Bellingcata było kilka szokujących momentów. FSB śledziło mnie podczas co najmniej siedmiu różnych podróży po regionach Rosji. Szokiem było to, że zaczęli śledzić mnie jeszcze w lutym 2015 roku, gdy jeszcze żył Borys Niemcow.

I niemal w te same dni przypadło zabójstwo Borysa Niemcowa, co początek operacji FSB przeciwko mnie.

Borys Niemcow był z wielu przyczyn groźny dla putinowskiego reżimu – organizował demonstracje, w tym przeciwko wojnie na Ukrainie, umiał wygrywać wybory, niedługo przed śmiercią zwyciężył w regionalnym głosowaniu. Miał też doświadczenie jako premier, parlamentarzysta.

Kluczowym "przestępstwem" Niemcowa w oczach władz Rosji było to, że odegrał główną rolę w przyjęciu prawa Magnickiego, umożliwiającego przyjęcie personalnych sankcji wizowych i finansowych wobec osób naruszających prawa człowieka i skorumpowanych urzędników także z grona Władimira Putina. Niemcow odegrał kluczową rolę w przyjęciu tego prawa. Razem z nim zaczynaliśmy nad tym pracę w 2010 roku.

Czas zabójstwa Niemcowa i pierwsze informacje o tym, że śledzą mnie funkcjonariusze FSB, zbiegają się ze sobą.

Czytaj także

Co może zrobić Zachód, żeby nie powtórzyły się takie zabójstwa i by pomóc w tej sytuacji? 

Kremlowska propaganda bardzo lubi opowiadać, jakobyśmy, ja i moi koledzy opozycjoniści, zwracali się do Zachodu o pomoc, o pieniądze dla nas.

To kłamstwo: nie trzeba, by Zachód pomagał właśnie nam. A sprawa przemian i zmian w Rosji to kwestia tylko i wyłącznie rosyjskich obywateli. Tylko obywatele Rosji mogą o nie walczyć.

Wszystko, o co prosimy państwa Zachodu, to by nie pomagać reżimowi Władimira Putina.

Przez lata ugruntowała się dwulicowa praktyka – ci, którzy u nas naruszają i tłumią prawa człowieka i demokratyczne swobody, sami bardzo lubią korzystać z tych swobód i przywilejów demokratycznych na Zachodzie. Mają na Zachodzie konta bankowe, mają tam swoje drugie domy, winnice, jachty, wysyłają tam swoje żony i kochanki na shopping, jeżdżą na urlopy na Zachód.

Ci ludzie chcą kraść pieniądze w Rosji, a wydawać je na Zachodzie. W ciągu wielu lat Zachód im na to pozwalał. Mówią, że największy eksport z putinowskiego reżimu na Zachód – to nie ropa i gaz, to korupcja.

To jednak działa w dwie strony – żeby ktoś mógł korupcję eksportować, ktoś inny musi ją importować. Zachodnie partie, instytucje, zachodnie państwa przyjmują ochoczo skorumpowanych urzędników i oligarchów z Rosji i zrabowane przez nich pieniądze. Temu pora położyć kres. 

Borys Niemcow w swoim czasie wysunął taką zasadę: ”Kraju nie doświadczać, łajdaków ukarać”. Chodzi o to, że sankcje nie powinny być wprowadzane przeciwko krajowi czy przeciwko obywatelom Rosji, ale przeciwko konkretnym niegodziwcom – za korupcję, naruszanie praw człowieka, którzy czynią to zło w Rosji, a sami lubią spędzać urlop w swoich domach na Zachodzie.

Tak właśnie działa prawo Magnickiego. To bardzo prosta zasada. Ci, którzy naruszają zasady demokratycznej społeczności u siebie w kraju, nie tylko w Rosji, ale i w innych państwach z reżimem autorytarnym, nie będą mogli korzystać z dobrodziejstw demokratycznej społeczności na Zachodzie – otrzymywać wiz, korzystać z systemów bankowych, przechowywać tam aktywów.

To bardzo ważne, że w grudniu 2020 roku prawo Magnickiego przyjęto w Unii Europejskiej – jako mechanizm sankcji za naruszenia praw człowieka.

Właśnie ukazał się pierwszy spis sankcyjny na mocy tego prawa jako reakcja na bezprawne aresztowanie Nawalnego. Bardzo ważne, by takie działania były kontynuowane i by sankcje personalne dotyczyły nie tylko urzędników, funkcjonariuszy, ale także dotknęły oligarchów, "portfele" tego reżimu, ludzi z otoczenia Putina, którzy zabezpieczają finansowy dobrobyt tego systemu, także wykorzystując Zachód.

Ważne, by sankcje się rozszerzały i były ukierunkowane przeciwko tym, którzy umożliwiają przetrwanie obecnego skorumpowanego systemu.

 


***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl