Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 22.03.2021

Białoruski historyk: Kalinowski pod szubienicą dał znać, że powstanie trwa. I faktycznie, walczył i po śmierci

- Przez wiele lat Polaków, Białorusinów, Litwinów, Ukraińców łączyła wspólna historia. Powstanie styczniowe pokazuje tę wspólnotę naszych losów – mówi portalowi PolskieRadio24.pl prof. Aleś Smalańczuk. Konstanty Kalinowski, bohater narodowy Polski, Litwy i Białorusi, jako przywódca powstania styczniowego na Litwie został skazany na śmierć przez władze carskie i powieszony w Wilnie 22 marca 1864 roku.

Kreml free 1200 zima
Ekspert OSW: masowe sankcje dla winnych represji i oszustw wyborczych w Rosji i Białorusi doprowadziłyby do erozji reżimu

Prof. Aleś Smalańczuk, białoruski niezależny historyk, powiedział portalowi PolskieRadio24.pl, że ważne są nie tylko dokonania Konstantego Kalinowskiego za życia, ale i to, jak zachowywał się skazany na śmierć, w ostatnich swoich chwilach.

- Śmierć Kalinowskiego na szubienicy zrobiła wrażenie na wszystkich. Nie bał się śmierci. Gdy czytano mu wyrok, tytułując go szlachcicem, Kalinowski głośno powiedział, że nie ma szlachty, wszyscy są równi. Był człowiekiem, który w ostatnich chwilach życia jeszcze je analizuje, przekazuje, co o nim myśli – relacjonował historyk.

- To sprawiało wrażenie, że powstanie jeszcze nie przegrało, że to nie koniec walki. Kalinowski sprawiał wrażenie, jakby i po śmierci chciał walczyć o słuszną sprawę powstania. I tak się faktycznie stało, że walczył, bo pamięć o Kalinowskim była ważna w różnych okresach historii – tak jak i idea walki o wolność, niezależność. To bardzo ważna postać dla Białorusinów, Polaków, Litwinów – dodał prof. Smalańczuk.

Czytaj także

Konstanty Kalinowski urodził się 2 lutego 1838 roku w Mostowlanach. Został stracony 22 marca (10 marca wedle starego stylu) 1864 roku w Wilnie na placu Łukiskim, jako przywódca powstania styczniowego na Litwie, komisarz Rządu Narodowego. Zgodę na jego powieszenie wydał gubernator wileński Michaił Murawiew, zwany wieszatielem. Przed śmiercią Kalinowski miał zawołać: "Nie ma szlachty. Wszyscy równi!". Testamentem politycznym są napisane przez niego w więzieniu "Listy spod szubienicy".

W 2017 roku na Górze Zamkowej w Wilnie odkryto szczątki dowódców powstania styczniowego. 22 listopada 2019 Kalinowski został uroczyście pochowany na cmentarzu Na Rossie – wraz z powstańcem Zygmuntem Sierakowskim i 18 innymi powstańcami styczniowymi. W uroczystościach wzięli udział m.in. prezydent Polski Andrzej Duda, prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Z Białorusi przyjechało wielu przedstawicieli środowisk niezależnych.

Więcej o postaci Konstantego Kalinowskiego – w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Co wiemy na pewno o Konstantym Kalinowskim, przywódcy powstania styczniowego na Litwie, bohaterze Polaków, Białorusinów, Ukraińców, o roli, jaką odegrał w narodowej myśli Białorusinów?

Prof. Aleś Smalańczuk, białoruski historyk niezależny: Wiemy na pewno to, że Konstanty Kalinowski był bardzo dobrym konspiratorem. W pamięci zbiorowej ugruntował się jako bohater narodowy. W XIX wieku nie mógł jeszcze nim zostać – bo idea białoruska nie była wciąż wypracowana, nie było jeszcze białoruskiego ruchu narodowego.

Był to jednak człowiek, który zbliżył się do tego pojęcia bardzo blisko. Działacze ruchu białoruskiego potem powoływali się na jego teksty, na jego działalność.

Wciąż nie wszystko wiemy o jego twórczości. Na przykład: mamy siedem numerów "Mużyckiej prawdy" ("Chłopskiej prawdy"), ale możliwe, że w jej tworzeniu uczestniczyło kilka osób. Do tego Konstanty Kalinowski niekoniecznie musiał formułować w tego rodzaju pismach tylko osobiste przekonania, występował przecież jako przywódca powstania styczniowego na Litwie. Wypełniał rozkazy. A pamiętać należy, że chciał skłonić miejscowych chłopów do walki.

Najważniejsze w kwestii zrozumienia świadomości Konstantego Kalinowskiego są jego "Listy spod szubienicy". Pisał je w więzieniu – w obliczu śmierci pisał je po białorusku, jako Białorusin.

Ten język zatem wybrał na swój testament.

Język białoruski pamiętał ze swego dzieciństwa. Dzieciństwo spędził we wsi Mostowlany, w okolicach powiatu wołkowyskiego. Tam otoczenie rozmawiało po białorusku, choć i rodzina mogła mówić po polsku.

Czym dla niego było powstanie styczniowe?

W powstaniu styczniowym brały udział dwie frakcje: Białych i Czerwonych. Konstanty Kalinowski należał do Czerwonych. Możliwe, że jego ostre stanowisko w kwestiach społecznych było związane z jego wcześniejszą edukacją w Moskwie, Petersburgu. Miał wówczas kontakty z tzw. narodnikami, możliwe, że one wpłynęły na jego świadomość.

Chciał, żeby powstanie miało społeczny aspekt. Chciałby, aby to było przede wszystkim powstanie chłopskie. Widział w tym perspektywy.

Powstanie styczniowe to dziedzictwo wspólne – Polaków, Litwinów, Białorusinów. Ale każdy z narodów, który brały w nim udział, nieco inaczej je opisuje. Być może warto byłoby zebrać te perspektywy.

To byłoby cenne, pozwoliłby na szersze spojrzenie. W Polsce na przykład nie rozumie się, o czym mowa, gdy Białorusini mówią o powstaniu Kalinowskiego.

A mowa właśnie o powstaniu styczniowym.

W pewnej książce o powstaniu styczniowym, która niedawno została opublikowana w Polsce, nazwisko Kalinowskiego nie pojawia się praktycznie w ogóle. Tak jakby Polaków interesowało tylko to, co działo się na terenie Królestwa, a przecież na terenie obecnej Litwy, obecnej Białorusi miały miejsce bardzo ważne wydarzenia.

Relacje Litwy, Białorusi z Warszawą nie były proste. Miały miejsce konflikty. Jednak Kalinowski jako przywódca powstania w tym regionie wykonywał wolę dowództwa z Warszawy. Miało to być wspólne powstanie.

Wspólny był uroczysty pogrzeb powstańców w Wilnie w listopadzie 2019 roku. Obecnych na nim było wielu Litwinów, Białorusinów, Polaków, Ukraińców.

To symboliczne. Zmusza do myślenia o powstaniu jako o wspólnej walce o wolność.

Powstanie to było wspólnym zrywem przeciwko rosyjskiemu imperializmowi. Zabierał on tożsamość Polakom, ale i innym narodom. Miała miejsce intensywna rusyfikacja.

Imperium Rosyjskie zabierało nie tylko tożsamość. W imperium rosyjskim wolnością nie mógł się cieszyć nikt. Nawet elity wolności nie miały. Rozumienie wolności obywatelskiej zaczyna pojawiać się w Rosji na początku XX wieku, w czasie rewolucji. Wcześniej wszyscy byli tam poddanymi, i nikt nie miał gwarancji przetrwania.

A tymczasem i czas powstania, i postać Kalinowskiego nie są wciąż dobrze zbadane i nie są w pełni rozumiane.

To bardzo ciekawa postać, ważna dla rozumienia całej historii XIX wieku, wspólnych losów Polaków i Białorusinów. Myślę, że był on trochę Polakiem, a trochę Białorusinem, a także i poniekąd Litwinem. Była to świadomość, którą mieszkańcy tych regionów mieli jeszcze do epoki państw narodowych, ruchów narodowych.

Taka wielopoziomowa czy wielopłaszczyznowa tożsamość. Bo tutaj się urodził, tam się działał, rodzice mówili w tym języku, otoczenie w innym…

Taka wielopoziomowa była także i świadomość Adama Mickiewicza. W języku białoruskim jest łatwiej: są terminy "Litwini" i "Litowcy" – Litwin to oznaczenie przynależności do ziem Litwy historycznej. A wówczas mieszkańcy historycznej Litwy mówili w różnych językach.

Konstanty Kalinowski wskazywany jest też jako moralny wzorzec. Nie załamał się w śledztwie. To jest zapisane w archiwaliach.

Kalinowski od razu powiedział, że śledczym może opowiadać tylko o sobie, o innych będzie milczał.

Chcę podkreślić, że śmierć Kalinowskiego na szubienicy zrobiła wrażenie na wszystkich. Nie bał się śmierci. Gdy czytano mu wyrok, tytułując go szlachcicem, Kalinowski głośno powiedział, że nie ma szlachty, wszyscy są równi. Był człowiekiem, który w ostatnich chwilach życia jeszcze je analizuje, przekazuje, co o nim myśli.

To sprawiało wrażenie, że powstanie jeszcze nie przegrało, że to nie koniec walki. Kalinowski sprawiał wrażenie, jakby i po śmierci chciał walczyć o słuszną sprawę powstania. I tak się stało, że walczył, bo pamięć o Kalinowskim była ważna w różnych okresach historii – tak jak i idea walki o wolność, niezależność. To bardzo ważna postać.

***

Bardzo dziękuję za rozmowę.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl