Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 07.12.2021

Justyna Gotkowska (OSW): wschodnia flanka NATO ostrzega przed ustępstwami wobec Rosji w sprawie Ukrainy

- Wschodnia flanka NATO zdaje sobie sprawę, że jesteśmy w momencie, który może zdefiniować przyszłość naszego regionu. Wiemy, że jeśli Zachód ugnie się pod presją Rosji  – to będzie oznaczać problemy na przyszłość, i będą one dotyczyć również naszego obszaru – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.

- Państwa bałtyckie i Polska zdają sobie sprawę, że jeśli Stany Zjednoczone w tej chwili nie zdecydują się na jasne zakomunikowanie i wprowadzenie wobec Rosji poważnych konsekwencji w razie agresji na Ukrainę i poczynią koncesje wobec Moskwy, to w przyszłości Kreml będzie zwiększać swoją presję militarną w naszym regionie, tym razem także na sojuszników, objętych gwarancjami Artykułu 5. Taka jest perspektywa wschodniej flanki. Pytanie, czy takie postrzeganie sytuacji mamy także w Waszyngtonie i stolicach europejskich. Obecnie trudno przewidzieć, jak zachowa się administracja prezydenta USA Joe Bidena - z jednej strony wysyła stanowcze komunikaty wobec Rosji,  ale z drugiej strony w jej ramach ścierają się różne frakcje co do tego, jak reagować na zagrożenie ze strony Rosji - powiedziała portalowi PolskieRadio24.pl Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich, komentując reakcję Zachodu na nagromadzenie wojsk u granic Ukrainy i na postulaty Władimira Putina zmiany europejskiego systemu bezpieczeństwa. Kreml żąda wstrzymania rozszerzania NATO na wschód oraz ograniczenia aktywności Sojuszu i "nierozmieszczenia zagrażających Moskwie systemów uzbrojenia w bezpośredniej bliskości granic Rosji".

Głównym tematem wtorkowej rozmowy Joe Bidena i Władimira Putina będzie sytuacja wokół granic Ukrainy. Kreml chce rozmawiać także o swoich postulatach: nierozszerzania NATO na wschód i nierozmieszczaniu broni "zagrażającej" Moskwie w jego "bezpośrednim sąsiedztwie".

W wywiadzie także o przebiegu ostatniego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw NATO.

Więcej w rozmowie.

PolskieRadio24.pl: Ostatnie spotkanie ministrów spraw zagranicznych państw NATO miało miejsce w momencie bardzo ważnym dla bezpieczeństwa naszego regionu. Widzimy ruchy wojsk Rosji pod granicą Ukrainy, Kreml wysuwa groźby pod adresem naszego regionu. To najpewniej było głównym tematem rozmów sojuszników. Jakie jeszcze tematy poruszano na tym spotkaniu? Podczas ostatniej rozmowy wspominała Pani m.in. o tym, że Sojusz wypracowuje nową strategię, którą latem przedstawi na szczycie NATO w Madrycie.

Justyna Gotkowska (Ośrodek Studiów Wschodnich): Co roku na początku grudnia organizowane są spotkania ministrów spraw zagranicznych NATO w kwaterze głównej w Brukseli. Tym razem, co nietypowe, spotkanie miało miejsce w stolicy Łotwy, Rydze. Stało się tak dlatego, że państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego w ramach procesu odnowienia NATO, Agendy 2030, zgodziły się, że tego rodzaju spotkania Rady Północnoatlantyckiej będą odbywać się częściej w stolicach państw członkowskich.

Spotkanie dotyczyło nie tylko aktywności Rosji przy granicy rosyjsko-ukraińskiej i na Ukrainie. Odbyło się kilka sesji dotyczących innych tematów. Rozmawiano o kryzysie granicznym, roli NATO w kontroli zbrojeń. Nowa niemiecka koalicja chce bowiem przystąpić jako obserwator do traktatu o zakazie broni jądrowej, a to jest sprzeczne z dotychczasowym stanowiskiem sojuszników w tej sprawie.

Omawiano także stan prac nad nową koncepcją strategiczną. NATO jest w połowie procesu wypracowania tego dokumentu, koncepcja ma zostać przyjęta w czerwcu przyszłego roku.

Ważnym tematem rozmów było również zakończenie działań Sojuszu w Afganistanie i przyszłość operacji reagowania kryzysowego NATO. Przedstawiono wnioski z dwudziestoletniego zaangażowania wojskowego, stwierdzając, że operacje reagowania kryzysowego to ważne zadanie Sojuszu, jednak to, co NATO chce poprzez nie osiągnąć, musi być formułowane bardziej realistycznie. NATO będzie chciało zwalczać terroryzm, wspierać zdolności wojskowe państw partnerskich, ale nie ma apetytu na długotrwałe operacje o szerokim mandacie. Stwierdzono także, że Sojusz powinien mieć zdolności do przeprowadzania dużych operacji ewakuacyjnych, tak by nie spoczywały one tylko na barkach amerykańskich.

Miała miejsce także sesja poświęcona Bałkanom Zachodnim i dalszej obecności NATO w tym regionie.

Czy wiele uwagi poświęcono nowej koncepcji strategicznej NATO?

Jens Stoltenberg w swoim przemówieniu na publicznej konferencji w Rydze wskazał na kilka punktów istotnych w dalszych pracach nad tym dokumentem. Powiedział, że nowa koncepcja strategiczna powinna uwzględniać pięć elementów, do których zaliczył ochronę wartości zachodnich, wzmocnienie zdolności wojskowych sojuszników i odporności społeczeństw. Wspomniał też o potrzebie globalnego spojrzenia na bezpieczeństwo Sojuszu, o tym, że w analizie dotyczącej zagrożeń dla NATO należy uwzględnić Chiny. Podkreślił też, że Sojusz powinien funkcjonować jako forum konsultacji politycznych między Europą a USA i Kanadą.

Najważniejszym tematem była jednak agresja Rosji wobec Ukrainy.

Kwestie rosyjsko-ukraińskie zdominowały to spotkanie. Zastanawiano się, jak reagować na zwiększoną aktywność Rosji wobec Ukrainy. Temu poświęcone były konferencje prasowe sekretarza stanu USA Antony’ego Blinkena i sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga po natowskim spotkaniu.

Sojusz poszukuje odpowiedzi na ewentualne działania zbrojne Rosji wobec Ukrainy. W tej sprawie na bieżąco odbywają się konsultacje.

Jakiej odpowiedzi można oczekiwać od NATO w związku z działaniami Rosji wobec Ukrainy? Warto zaznaczyć, że tuż przed spotkaniem szefów dyplomacji państw NATO Władimir Putin przedstawił swojej postulaty wobec Zachodu, chciałby na przykład, aby ten zgodził się na nierozszerzanie Sojuszu na wschód.

Rosja uznała, że to dobry moment, by na różnych forach wywrzeć presję ekonomiczną i polityczną na NATO, Stany Zjednoczone. Cele Rosji przedstawiali w ostatnim czasie szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow i prezydent Rosji Władimir Putin.

Do nich zalicza się gwarancje nieprzyłączenia Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej, ograniczenia współpracy NATO i poszczególnych sojuszników z Ukrainą i działań Sojuszu na jego wschodniej flance. Rosja wyartykułowała swoje żądania bardzo jasno.

Jak zareagowały na to Sojusz i USA? Przekaz ze strony NATO i Waszyngtonu jest taki, że sytuacja jest nieprzewidywalna i nie ma pewności co do intencji Rosji.

Amerykanie już od dłuższego czasu alarmują, że Rosja zwiększa swoje możliwości przeprowadzenia dużego ataku na Ukrainę, choć sygnalizowali, że nie wiadomo, jakie ma zamiary, czy to demonstracja siły, bo Kreml chce wymusić kolejne ustępstwa, czy faktyczne przygotowanie do agresji.

Po drugie, USA i NATO komunikowały, że jeśli Rosja zdecyduje się na użycie siły wobec Ukrainy, to ze strony sojuszników spotka się z poważnymi konsekwencjami. Jasno wyrazili to i sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, i sekretarz stanu USA Antony Blinken, tyle że planowane działania nie zostały nazwane.

Na konferencji prasowej z udziałem Blinkena zadano o to pytanie, a odpowiedź brzmiała, że te środki zostaną bezpośrednio zakomunikowane Kremlowi, ewentualnie później podane do wiadomości publicznej.

Nie wiemy zatem dokładnie, jakie opcje są rozważane, jakie konsekwencje poniesie Rosja, jeśli na dużą skalę zaatakuje Ukrainę.

Antony Blinken mówił także o tym, że jeśli dojdzie do takiego ataku, NATO jest przygotowane do wzmocnienia wschodniej flanki. Wówczas, jak rozumiem, trafi do nas większa liczba natowskich żołnierzy czy to na ćwiczenia, czy wzmocnienie grup bojowych NATO. Sekretarz stanu USA mówił także o tym, że Rosja nie ma prawa weta, jeśli chodzi o członkostwo Ukrainy w NATO, ale jej wejście do Sojuszu wymaga zgody wszystkich państw członkowskich. W wypowiedzi Stoltenberga pojawiło się także rozróżnienie, że czym innym jest obrona państw NATO, natomiast Ukraina ma inny status, stąd Sojusz może wspierać Ukrainę poprzez szkolenia i dostawy broni, grozić sankcjami ekonomicznymi i politycznymi w razie ataku. Takie jest obecnie stanowisko Sojuszu wobec Kijowa.

USA prowadzą także bezpośrednie rozmowy z Kremlem. Administracja Joe Bidena od początku listopada prowadzi rozmowy z Rosjanami – szef CIA William Burns odwiedził Moskwę na początku miesiąca, następnie sekretarz stanu USA rozmawiał z szefem MSZ Rosji, do tego dziś (we wtorek) ma odbyć się wirtualne spotkanie liderów Rosji i USA. Stany Zjednoczone mówią o nakreśleniu czerwonych linii i komunikowaniu konsekwencji, jakie poniesie Rosja gdy zaatakuje Ukrainę. Nie ma jednak konkretnych zapowiedzi znaczącego wsparcia militarnego dla Ukrainy.

Zagrożenie znacznie wzrosło, Rosja nie tylko zgromadziła wojska na granicy Ukrainy, ale i komunikuje wrogie intencje, Putin pisze artykuły wedle których nie ma narodu ukraińskiego, chce, by świat zabronił Ukrainie wejścia do NATO. Można odnieść wrażenie, że ta odpowiedź Zachodu nie jest adekwatna do wzrostu zagrożenia?

To pytanie o to, do czego Amerykanie i europejscy sojusznicy są zdolni w tej sytuacji i jaki komunikat przekazują Moskwie. Jeżeli USA, Europa zgodnie stwierdzą, że odłączają Moskwę od systemu SWIFT, zablokują Nord Stream 2, nałożą sankcje ekonomiczno-finansowe i restrykcje na najważniejsze osoby w państwie, a Rosja uzna, że te zapowiedzi są wiarygodne, to, jak sądzę, możemy być spokojni. Do tego powinny zostać dołączone dostawy sprzętu wojskowego dla Ukrainy. Tu jednak sojusznicy są ostrożni.

Oddzielne pytanie dotyczy tego, czy sojusznicy są skłonni do ustępstw, jeśli chodzi o ograniczanie wsparcia dla Ukrainy, które było ostatnio nieco większe.

Gra toczy się o to, czy Zachód przestanie wspierać Ukrainę? Wówczas grozi jej to, że zostanie sam na sam z Rosją, a to bardzo niebezpieczne, to jakby de facto danie Rosji wolnej ręki?

Formalnie w NATO nikt nie zgodzi się na to, co proponuje Władimir Putin. Nie ma mowy o prawnych gwarancjach dla wykluczenia członkostwa Ukrainy w NATO, a tego chciałaby Rosja. Pytanie jednak brzmi, czy Amerykanie utrzymają twardą linię, czy też pójdą na pewne ustępstwa.

To może przesądzić o tym, co będzie się działo w naszej części Europy. Widzimy ciągłą eskalację Rosji w regionie, coraz to w nowych miejscach, na coraz to innych granicach. Jeśli Moskwa poczuje, że może dyktować swoje warunki co do innych suwerennych państw, to w konsekwencji, w najlepszym przypadku, będą tu kolejne kryzysy, dalsza ich eskalacja.

Państwa bałtyckie i Polska są zdania, że jeśli NATO i USA w tej chwili nie zdecydują się na poważne konsekwencje w razie agresji na Ukrainę, i poczynione zostaną koncesje wobec Moskwy, to spowoduje, że Kreml będzie zwiększać swoją presję militarną w naszym regionie, tym razem także na sojuszników, objętych gwarancjami Artykułu 5. 

Pytanie, czy takie postrzeganie sytuacji mamy także w Waszyngtonie i stolicach europejskich. Obecnie trudno przewidzieć, jak zachowa się administracja prezydenta USA Joe Bidena, bo wydaje się, że w jej ramach ścierają się różne koncepcje co do tego, jak reagować na zagrożenie ze strony Rosji. Obserwujemy zwolenników twardej linii i ich przeciwników, którzy dostrzegają zagrożenie przede wszystkim ze strony Chin. Ci ostatni uważają, że trzeba rozmawiać z Rosją i ewentualnie zdecydować się na pewne ustępstwa.  Nie sądzę jednak, że będą to koncesje, których Moskwa by sobie życzyła. Niemniej jednak mogą one spowodować, że Rosja uzna, iż tego rodzaju strategia przynosi jej zyski.

Czytaj także:

To oznaczałoby okres wzmożonych niepokojów?

Wschodnia flanka zdaje sobie sprawę, że jesteśmy w momencie, który może być definiujący, jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszego regionu. Jeśli ugniemy się pod presją Rosji, Zachód się na to zdecyduje – to będzie oznaczać problemy na przyszłość i to dla nas.

Mam wrażenie, że Waszyngton spogląda na tę sytuację inaczej niż wschodnia flanka. USA uznają, że obszar NATO jest dla nich najważniejszy, Ukraina, owszem, także jest ważna, ale zwolennicy łagodnego podejścia do Rosji mogą uznać, że pewne ustępstwa w sprawie Kijowa są możliwe. Odpowiedź poznamy w najbliższych tygodniach, po konsultacjach amerykańsko-rosyjskich.

Zbliża się szczyt demokracji w USA, tutaj sprawa łamania praw człowieka przez Rosję mogłaby być w centrum dyskusji.

Nie wykluczam, że twarde amerykańskie stanowisko wobec Rosji przeważy. Toczą się dyskusje nad automatycznymi sankcjami, jeśli doszłoby do agresywnych działań przeciwko Ukrainie, rozmawia się o sankcjach dotyczących Nord Stream 2. Ta ostatnia sprawa jest dyskutowana jest w amerykańskim Kongresie.

Ujawniono treść niemieckiego non-paper z 19 listopada sprawie Nord Streamu 2. Powinno to zaniepokoić administrację Joe Bidena, widać, że Berlin starał się za wszelką cenę wywrzeć wpływ w tej sprawie na Waszyngton, mimo trudnej sytuacji na ukraińskich granicach.

Pokazuje to, że odchodzący rząd Niemiec nie chce wykorzystać Nord Stream 2 jako narzędzia sankcjonującego Rosję w razie rosyjskiej agresji na Ukrainę.

To jednak stanowisko odchodzącego rządu, zobaczymy, jak zachowa się w tej sprawie nowa koalicja w Berlinie. Minister spraw zagranicznych Annalene Baerbock zapowiedziała w jednym z wywiadów dyskusję z państwami Europy Środkowo-Wschodniej na temat gazociągu Nord Stream 2 i problemów bezpieczeństwa z tym związanych. Zobaczymy, czy te dyskusje będą miały miejsce, i co one przyniosą.

Można zaznaczyć także, że minister spraw zagranicznych Polski Zbigniew Rau mówił po spotkaniu w Rydze o jedności sojuszników NATO w kwestii działań Rosji w odniesieniu do Ukrainy. Sądzę, że sojusznicy podobnie rozumieją sytuację, nie wiemy jednak, na ile różnimy się co do formy odpowiedzi na rosyjskie agresywne działania.

Widać także konsultacje i koordynację działań między NATO i Unią Europejską. Pojawiła się informacja, że z nowego Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju finansowane będą działania wspierające bezpieczeństwo i odporność na zagrożenia w takich państwach jak Ukraina, Mołdawia i Gruzja. To bardzo ważny sygnał, ponieważ państwa Europy Środkowej, takie jak Polska, walczyły, by z tego instrumentu przeznaczano środki na państwa Partnerstwa Wschodniego. Sygnał, że tak będzie, pojawił się bezpośrednio po spotkaniu ministrów NATO w Rydze.

Czytaj także:

Czy przy tym wszystkim, można obawiać się, że grozi nam wojna?

Nie byłabym tak alarmistyczna. Przy tym wszystkim trzeba brać pod uwagę ryzyko, że Moskwa może źle odczytać sygnały, wysyłane przez Stany Zjednoczone.

Należy jednak pamiętać, że Rosja prowadzi z Zachodem przede wszystkim wojnę psychologiczną, stara się, by dla zastraszenia Zachodu i koncesji z jego strony wystarczyła tylko groźba wojny.

Rosja buduje napięcie stopniowo, odrzuciła format normandzki, wstrzymała prace swojego przedstawicielstwa przy NATO, wysuwa agresywne żądania.

Trzeba pamiętać, że po stronie ekonomicznej mamy wiele instrumentów, które mogą mieć w odczuciu Rosji działanie "atomowe".

Czyli mamy instrumenty wpływu na Rosję.

Rosja chce budować wrażenie, że jest państwem potężnym. Nie ma jednak przewagi nad Stanami Zjednoczonymi, a siła rosyjskiej gospodarki słabnie. Kreml dysponuje głównie środkami wojskowego nacisku na Zachód, instrumentami w sferze energetycznej, posiada broń nuklearną. Jednak obiektywnie rzecz biorąc, jest graczem słabym i wciąż słabnącym na arenie międzynarodowej. Choć trzeba przyznać że umie wykorzystywać nadarzające się okazje do pokazania swoich wpływów i pozycji. Zachód ma jednak bardzo wiele instrumentów wpływu na Rosję, pytanie, czy zdecyduje się ich użyć.

Jeśli zaś Zachód zgodzi się na ustępstwa, ryzykuje, że za spełnieniem rosyjskich żądań w odniesieniu do Ukrainy, pójdą dalsze postulaty, dotyczące wschodniej flanki. Jednak nie wszyscy w Waszyngtonie mogą postrzegać tę sytuację w ten sposób.

Wschodnia flanka ma jasną percepcję sytuacji, jednak nie jest ona podzielana przez wszystkich na Zachodzie. Większość państw uznaje, że można zgodzić się na pewne ustępstwa wobec Rosji, tyle że nie są one możliwe w przypadku państw NATO. To jednak nie jest oczywiście percepcja rosyjska.

Nieuwzględnianie aspiracji państwa, walczącego z autorytarną Rosją, jeśli chodzi o np. dołączenie do Sojuszu, przeczy zasadom, na których jest on zbudowany.

Niemniej jednak w grze są i inne czynniki. Amerykanie chcą, by sytuacja w Europie się ustabilizowała, chcą skoncentrować się na regionie Indopacyfiku. Część państw Unii Europejskiej nie chce zadrażnień w relacjach z Rosją. A z drugiej strony mamy pryncypia, na których zbudowany jest Sojusz.

Z naszej perspektywy sytuacja jest bardzo jasna, ale z punktu widzenia Waszyngtonu i Europy Zachodniej ma ona wiele odcieni szarości.

Najlepiej byłoby, by Zachód jednak dostrzegł w porę zagrożenia, bo z koszt odpowiedzi na agresję Rosji rośnie wraz z jej apetytami.

Z naszej perspektywy ważne są silne sankcje wobec Rosji za potencjalną agresję na Ukrainę oraz znaczna pomoc wojskowa dla Kijowa. W tym ostatnim obszarze widzimy pewne zmiany, ale państwa Sojuszu nadal są ostrożne, tłumacząc to tym, że to może sprowokować Rosję do agresji.

Dziękuję za rozmowę.

Z Justyną Gotkowską z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl