Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PolskieRadio24.pl
Agnieszka Kamińska 15.04.2022

Prezydenci w Kijowie i plany Kremla. Musijenko: Rosja szykuje groźne prowokacje, pilnie potrzeba nam broni

- Wizyta prezydentów Polski, Litwy, Łotwy, Estonii w Kijowie to bardzo ważny i potrzebny gest. Widać, że prezydenci odnoszą się do siebie bardzo serdecznie, jak przyjaciele. Widzimy, do jakiego stopnia współprzeżywają z nami to, co się dzieje, także narody Polski, Litwy, Łotwy, Estonii – mówi portalowi PolskieRaido24.pl ukraiński ekspert Ołeksandr Musijenko. Mówił także, jak wygląda sytuacja na ukraińskim froncie wojny z Rosją.

- W oczach prezydentów Polski i państw bałtyckich było widać, że współprzeżywają z nami to, co przez co przechodzimy - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl  Ołeskandr Musijenko, ekspert ukraińskiego Centrum Badań Wojskowo-Prawnych.

Analityk powiedział, że władze na Kremlu rozważają obecnie groźne prowokacje, gdyż mają problem z zebraniem dostatecznej liczby żołnierzy na wojnę z Ukrainą. Pozorowane ataki "ukraińskie" na cele w Rosji mogłyby służyć im za pretekst do przeprowadzenia szerokiej mobilizacji do armii.

Ołeksandr Musijenko mówił, że nie ustają ataki na ukraińskie miasta, w Kijowie i w wielu innych miejscach na Ukrainie ogłaszane są wciąż alarmy przeciwlotnicze, na południu i wschodzie Ukrainy trwa terror. Z Chersonia dochodzą informacje o stworzeniu specjalnego więzienia dla osób, które prezentują proukraińskie stanowisko.

Ukraina bardzo pilnie potrzebuje broni - podkreślił Ołeksandr Musijenko, zaznaczając, że prezydent Zełenski przekazał ostatnio, że najpilniejsze potrzeby to artyleria, czołgi, obrona przeciwlotnicza.

W rozmowie także o ataku dopiero co wyprodukowanymi, najnowszymi ukraińskimi rakietami Neptun na okręt wojenny "Moskwa" i schwytaniu prorosyjskiego oligarchy, oskarżanego o zdradę stanu, "kuma Putina", Wiktora Medwedczuka. W wywiadzie mowa jest i o wizycie kanclerza Austrii w Moskwie i niezrozumiałych słowach prezydenta Francji Emmanuela Macrona o "bratnich narodach" Rosji i Ukrainy, już po tym, gdy świat dowiedział się o ludobójstwie w Buczy.

***

Czytaj także:

***

PolskieRadio24.pl: Do Kijowa przyjechali prezydenci Polski, Estonii, Łotwy i Litwy - Andrzej Duda, Alar Karis, Egils Levits i Gitanas Nauseda. Spotkali się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Odwiedzili tereny pod Kijowem, na których doszło do straszliwych rosyjskich zbrodni. Podkreślili, że zbrodnie te muszą być zatrzymane, zbadane. Podkreślali, że ta wizyta to wyraz solidarności, a Ukraina walczy za nas wszystkich.

Ołeskandr Musijenko, ekspert ukraińskiego Centrum Badań Wojskowo-Prawnych: Bardzo dobrze, że wszyscy nasi goście odwiedzili Borodziankę, Buczę, Irpień. Mogli na własne oczy zobaczyć, jaka jest tam sytuacja.

To bardzo potrzebna nam wizyta przyjaciół. Bardzo dobrze, że miała miejsce. Przyjechali nasi partnerzy, którzy zawsze pomagają Ukrainie, wspomagają ją poprzez dostawy broni, jak też przez polityczne wsparcie. Pomagają też w przedstawianiu ukraińskiego stanowiska w Unii Europejskiej i popierają je. To bardzo ważne.

Taka wizyta to przejaw solidarności i wsparcia dla Ukrainy - bardzo przyjazny, życzliwy krok. Widać, że prezydenci odnoszą się do siebie bardzo serdecznie, jak przyjaciele. Można zobaczyć, do jakiego stopnia współprzeżywają z nami to, co się dzieje, także narody Polski, Litwy, Łotwy, Estonii. Było to widoczne w przemówieniach prezydentów i było to widać w ich oczach, gdy byli na przedmieściach Kijowa.

To bardzo ważny przejaw solidarności. Oprócz tego widzimy także konkretną pomoc, w zakresie uzbrojenia, wsparcie ekonomiczną.

Prezydenci Polski i państw bałtyckich przedstawili bardzo trafne spostrzeżenia. Prezydent Andrzej Duda powiedział, że nie można prowadzić wojny w ten sposób, że walczy się z ludnością cywilną, bombarduje jej domy, zabija, katuje. Podkreślił, że to jest ludobójstwo, że mają miejsce poważne zbrodnie, za które Rosjanie muszą odpowiedzieć, świat musi te zbrodnie rozliczyć. Prezydenci Litwy, Łotwy, Estonii mówili podobnie, także wyrażali solidarność z Ukrainą.

Nie tak dawno prezydent Andrzej Duda wspominał prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mówił on, że Rosja stanowi zagrożenie dla Ukrainy, ale i dla państw bałtyckich, dla Polski. Państwa te mają wspólnego wroga, dlatego powinny robić razem wszystko, by tego wroga zatrzymać.

Rosja chciałaby, żeby Europa się podzieliła i by nie była zjednoczona, jeśli chodzi o wsparcie dla Ukrainy. Putin nie osiągnął celu, do jakiego dążył.

Jakub Szymczuk/KRPR Jakub Szymczuk/KRPR

Ta wizyta to sygnał, że walka trwa i państwa regionu nie zamierzają się poddać ani rezygnować z oporu. Tymczasem, jak już relacjonowano, tej doby w Kijowie znów odezwały się syreny, był alarm przeciwlotniczy. Rosja zagroziła, że będzie ostrzeliwać centra decyzyjne Ukrainy. Mają też miejsce potworne zbrodnie w innych miejscach Ukrainy.

Rosja ma obecnie problem z mobilizacją żołnierzy na wojnę przeciwko Ukrainie. I myśli intensywnie nad tym, jak szybko zgromadzić dużą liczbę żołnierzy.

Stąd Kreml zastanawia się też nad przygotowaniem prowokacji na terenie Biełgorodu, Kurska, okupowanego Krymu, by móc winić za to Ukraińców, twierdzić, że dopuścili się aktu terrorystycznego, rzekomo zabili cywilów.

Ma to być pretekstem do wprowadzenia stanu wojennego na terenie Rosji i ogłoszenie powszechnej mobilizacji, by ściągnąć do armii jak najwięcej żołnierzy.

Do tego ciągle grożą nam kolejnymi ostrzałami.  W Kijowie niemal każdego dnia można usłyszeć dźwięki syren. Niemal każdego dnia Rosjanie starają się atakować i Kijów, i inne miasta, choć ostatnio przede wszystkim na wschodzie i na południu.

Niemniej jednak Kijów nigdy nie był wolny od zagrożeń. Trzeba powiedzieć, że przecież stolica Ukrainy była już ostrzeliwana - to może się powtórzyć i teraz, i w przyszłości, zawsze dopóki ta wojna trwa.

W części ukraińskich miast wciąż dokonywane są zbrodnie, na przykład w blokowanym Mariupolu, w miastach, miejscowościach na południu i wchodzie Ukrainy. Prognozuje się dużą bitwę na wschodzie Ukrainy - o Donbas. Czego można teraz się spodziewać, jeśli chodzi o działania wojenne?

Rzeczywiście, bardzo trudna sytuacja jest między innymi w Mariupolu. Chodzi o sytuację humanitarną. Miasto jest niemal w całości zniszczone przez rosyjskie bomby. Docierają do nas informacje, że zabitych zostały tysiące mieszkańców. Obronę miasta trzymają wciąż piechota morska i gwardia narodowa. Nie pozwalają rosyjskim wojskom posuwać się dalej.

Trudna sytuacja jest także na wschodzie i południu Ukrainy. Ukraińskie siły zbrojne dość skutecznie powstrzymują armię Rosji, nie pozwalając jej realizować założonych planów.

Obecnie mowa jest to tym, że Rosja planuje na najbliższe dni jeszcze intensywniejsze bombardowania i uderzenia na wschodzie Ukrainy. Moskwa chce zetrzeć z powierzchni ziemi miasta, przez które przechodzą jej wojska, bo nie udaje jej się zrealizować wyznaczonych celów militarnych. Stąd być może taka taktyka, obliczona na wyniszczenie zasobów i sił Ukrainy.

Trzeba jednak zaznaczyć, że ostatnio bardzo zaktywizowali się nasi partnerzy - Czechy, Polska, USA, Wielka Brytania.  Zwiększają wsparcie militarne, gospodarcze, byśmy wytrwali i nie dali zwyciężyć Rosji. I to też staramy się robić na wszystkich frontach.

To trudne, bo Rosja stara naciera obecnie na wielu kierunkach. Na razie jednak nie odnosi szczególnych sukcesów.

Czy są sposoby, by zapobiec bombardowaniu? To też zapewne i część odpowiedzi na pytanie, jak wygrać wojnę. Zatem czego Ukrainie potrzeba?

Potrzebne jest uzbrojenie. Jak mówił polski prezydent, Ukrainie potrzeba trzech rzeczy: broni, broni i jeszcze raz broni.

Najbardziej potrzebujemy właśnie tego. Prezydent Wołodymyr Zełenski w czwartek nagrał wystąpienie wideo, na którym przedstawił najważniejsze potrzeby Ukrainy.

To systemy obrony przeciw bombardowaniom, obrony przeciwlotniczej, artyleria, czołgi. Stopniowo zaczynamy otrzymywać to bardzo nam potrzebne uzbrojenie.

Część uzbrojenia staramy się wyprodukować sami. To na przykład rakieta Neptun, która wedle władz ukraińskich uderzyła w okręt wojskowy Moskwa, ten sam, który atakował swego czasu Wyspę Węży.

To symboliczne uderzenie. W ten sposób zademonstrowaliśmy, że także mamy rakiety.

Doskonała wiadomość. To było chyba pierwsze użycie produkowanego przez Ukrainę Neptuna, jego debiut?

To prawda. Ministerstwo obrony Rosji przekazało, że wybuchły pociski na okręcie. Wiadomo jednak, że nie przyznają się do tego, że Ukraina posiada tak skuteczne rakiety i może trafić w tego rodzaju cel.

A "Moskwa" to duża jednostka, chyba największa obecnie na Morzu Czarnym. 

Tymczasem prezydent USA Joe Biden zapowiedział nowy pakiet pomocy wojskowej, warty 800 mln dolarów: chodzi o przekazanie artylerii, amunicji artyleryjskiej, opancerzonych wozów piechoty i helikopterów.

USA przekazały także, że niektóre państwa NATO będą dostarczać na Ukrainę czołgi i pojazdy wojskowe. Pomoc jest pilnie potrzebna.

Niestety nie wszyscy zachodni liderzy zachowują się, jakby to rozumieli. W tym tygodniu Moskwę odwiedził kanclerz Austrii, a prezydent Francji Francois Macron ocenił, że Rosjanie i Ukraińcy to "bratnie narody". Komentował słowa prezydenta USA o tym, że w Buczy miało miejsce ludobójstwo, Macron stwierdził, że unikałby eskalacji… "słownej".

W tym tygodniu Putina odwiedził kanclerz Austrii Karl Nehammer, choć obecnie nikt z krajów UE nie odwiedza Rosji, i moim zdaniem zdecydowanie nie można robić tego w czasie wojny. Wcześniej Nehammer odwiedził Ukrainę.. Prawdopodobnie do Rosji pojechał, by rozmawiać o kwestiach biznesowych. Oświadczył, że Berlin, Budapeszt, Wiedeń są przeciwne embargu na gaz i ropę. Wiadomo zatem, po tego rodzaju wypowiedziach, po co Nehammer pojechał do Moskwy.

Wcześniej, co można dodać, Nehammer mógł zobaczyć, co miało miejsce w Buczy, pod Kijowem.

Rozczarowuje również Emmanuel Macron. Gdy mówił o tym, że Rosjanie i Ukraińcy to braterskie narody, to przecież powtórzenie za Putinem. To niebezpieczna narracja.

Pojawia się pytanie, komu wierzy Macron, skąd czerpie informacje i czy aby na pewno wie, co się dzieje? Jak można mówić takie słowa, po tym, co stało się pod Kijowem? Sam nie wymyślił, że to "narody braterskie", tylko powtórzył za Putinem bądź za innymi, którzy powielają propagandę Władimira Putina.

Z kolei Marine Le Pen mówi o tym, że Krym jest rosyjski, że Francja powinna wyjść z NATO.

Nie lepiej jest w Niemczech. Trzeba dotrzeć z informacjami o rzeczywistości do społeczeństw Niemiec i Francji. Bez tego będą one zdezorientowane. Jest takie wrażenie, że wpływ na opinię publiczną Niemiec, Francji wywierają osoby, które mają związki biznesowe z Rosją, kształtują obraz Rosji i sytuacji na wschodzie, korzystny dla Kremla. Rosja z kolei w polityce zagranicznej często ucieka się do korupcji. Można przecież przypuszczać, że społeczeństwo Francji nie głosowałoby za zwolenniczką Putina, gdyby miało jasny obraz tego, co się dzieje. Z kolei społeczeństwo niemieckie nie tolerowałoby takich osób jak Gerhard Schroeder. Wiele jeszcze powinniśmy się dowiedzieć o mechanizmach wpływu Rosji na politykę Francji, Niemiec - i myślę, że od tego, czy ten problem zostanie rozwiązany, zależy przyszłość tych państw i tych społeczeństw.

Niestety w ostatnich dniach z Ukrainy docierają coraz gorsze wiadomości o zbrodniach przeciw ludności cywilnej - gwałtach, torturach, morderstwach, grabieżach. Dzieci ukraińskie wywożone są do Rosji - a deputowana rosyjskiej Dumy oceniła, że nie za dobrze mówią po rosyjsku i stąd będą dla nich organizowane kursy letnie. Ukraińska ludność jest deportowana i wywożona na wschód Rosji po przejściu przez obozy filtracyjne. W Polsce, państwach bałtyckich pamiętamy takie działania, takie zbrodnie, zsyłki, z czasów sowieckich.

Już 27 lutego mówiłem, że Rosja jest nastawiona na ludobójstwo, jeśli wczytać się w przemowy Władimira Putina, w artykuły w państwowych mediach. Ostrzegałem, że celem jest zniszczenie ukraińskiego narodu. Potwierdzają to Amerykanie i Brytyjczycy, którzy mówią, że mieli informacje o tego rodzaju planach. Ludobójstwem nazywa to, co dzieje się na Ukrainie, już część polityków, ostatnio także prezydent USA Joe Biden, premier Kanady, politycy naszego regionu.

Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła właśnie uchwałę, w której uznała działania armii rosyjskiej za ludobójstwo narodu ukraińskiego.

Ważne jest wsparcie międzynarodowe, którego celem jest zbadanie, ukaranie tych zbrodni. Trzeba także nazywać to co się dzieje odpowiednio, nie ukrywać prawdy.

Dobrą wiadomością z ostatnich dni jest schwytanie Wiktora Medwedczuka, kuma Władimira Putina, oskarżanego o zdradę stanu.

Czeka go proces. Są domysły, dlaczego nie uciekł wcześniej - prawdopodobnie miał pozostać na Ukrainie, by witać rosyjskie wojska w Kijowie, jako kolaborant, że miał współpracować z Rosją i wykonywać jej zalecenia i wolę.

Miał zapewne być namiestnikiem Putina… Obecnie straszne rzeczy dzieją się na terenach tymczasowo okupowanych.

Tak, tak, jak choćby Chersoń, Melitopol. Miejmy nadzieję, że Ukraina krok po kroku zdoła odzyskać te tereny. Ludzie przeciwstawiają się tam Rosji, są tam partyzanci.

Są informacje, że w np. w Chersoniu Rosja stworzyła już specjalne więzienie dla tych, którzy protestują, którzy są przeciwko Rosji.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.

***

Oglądaj całodobowy przekaz z Ukrainy w streamingu portalu PolskieRadio24.pl: