Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Agnieszka Kamińska 14.08.2019

Ekspert: potrzebna specgrupa rządowa do walki z dezinformacją Rosji

W UE powstał system do wymiany danych o zagrożeniach w przestrzeni informacyjnej, Rapid Alert System. W polskim MSZ powstał specjalny referat ds. komunikacji strategicznej (StratCom). To ważny krok, przydałoby się jednak, by taka grupa funkcjonowała na poziomie rządowym, bo rosyjska dezinformacja nie dotyczy tylko polityki zagranicznej – mówi portalowi PolskieRadio24.pl dr hab. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
  • Niedawno w Unii Europejskiej powstał system wzajemnego ostrzegania się o zagrożeniach w przestrzeni informacyjnej, Rapid Alert System 
  • Rapid Alert System przyczynił się do tego, że i w polskim MSZ powstał specjalny StratCom, grupa zadaniowa, która zajmuje się komunikacją strategiczną
  • Dobrze byłoby, żeby także w Polsce, jak w Czechach, rozwiązania dotyczące rosyjskiej dezinformacji wdrożono także szczeble wyżej – na przykład poziomie rządowym. Takie rozwiązanie jest w innych państwach

PolskieRadio24.pl: Jak wygląda obecnie walka z rosyjską dezinformacją? Czy obserwujemy nowe tendencje? W jakim stopniu udało się już sobie z nią poradzić?

Dr hab. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Unia Europejska odnotowuje, że mamy czynienia z dezinformacją z różnych kierunków – Iranu, Chin, Korei Północnej a także ze strony pozapaństwowych aktorów.

Rosyjska dezinformacja charakteryzuje się jednak tym, że jest systematyczna, permanentna a jej celem jest podważenie fundamentów naszego funkcjonowania jako wspólnoty europejskiej, jako wspólnot narodowych, czy wspólnot kierujących się określonymi wartościami.

Celem rosyjskiej dezinformacji jest osłabienie przeciwnika – jakim jest szeroko rozumiany Zachód, po to bym móc na tymże Zachodzie wymusić pewne rzeczy albo aby demonstrować swoim obywatelom, że na Zachodzie nie żyje się tak dobrze, jak im się wydawało, że są tam problemy, spory i wszyscy kłócą się o uchodźców, o wartości, o Kościół etc.

Rosjanie nie kreują problemów, wokół których toczy dyskusja w UE. Najczęściej koncentrują się wokół spraw, które są ważne dla danego państwa, danej grupy społecznej – na przykład mogą włączać się do żywej ostatnio dyskusji o LGBT. Wśród masy komentarzy, memów, znajdziemy wiele takich, które są komputerowo generowane (przez tzw. boty) albo które są pisane przez trolle, osoby, które pracują nad tym, by wywoływać emocje w polskich social mediach i polaryzować społeczeństwo.

Rosyjska dezinformacja nie ma przy tym charakteru ogólnoeuropejskiego – jej działania są modyfikowane w zależności od realiów w różnych państwach. Nie ma jednego modelu – inaczej wygląda to w przypadku Finlandii, inaczej Polski, czy Francji. Dlatego też tak trudno walczyć z rosyjską dezinformacją, trzeba bowiem stosować zindywidualizowane środki do walki z tym problemem.

Jak wygląda sytuacja w Polsce?

W Polsce charakterystyczne jest to, że Rosji nie pokazuje się jako pozytywnego aktora, bo to jest trudne zrobienia ze względu na dotychczasowe doświadczenia historyczne i też czasem stereotypy. Stosuje się jednak przekaz w rodzaju: ”no dobrze, krytykujecie Rosję, ale przecież Amerykanie są też nie są tacy dobrzy, Europa też stosuje dezinformację, media w Polsce często używają dezinformacji itp.”. Kiedy pojawiają się argumenty relatywizujące, w rodzaju ”wszyscy kłamią” to sugeruje się, że Rosję można wytłumaczyć i „wybielić”.

W raporcie PISM czytamy, że każdy kraj musi się mierzyć z inną specyfiką rosyjskiej dezinformacji. To bardzo niepokojące, bo to wygląda jak testowanie sposobów wywierania kontroli nad mediami. Inwestowane są w to olbrzymie pieniądze. Skoro zaś inwestuje się ogromne środki, to musi mieć to jakieś cele, pytanie jakie, oprócz dezinformacyjnych.

Unia Europejska nie jest bezbronna wobec różnych form dezinformacji. Po 2015 roku państwa UE zaczęły dostrzegać problem.  Odpowiadają skuteczniej. Na przykład Finlandia bardzo dobrze radzi sobie z tym problemem, jest on włączony w program edukacji w szkołach.  Uczy się dzieci i młodych ludzi, jak identyfikować rosyjską dezinformację i że trzeba mieć ograniczone zaufanie do tego, co się czyta i jak się komentuje.

Czesi z kolei wypracowali model współpracy na linii rząd - organizacje pozarządowe - angażując społeczeństwo obywatelskie i ekspertów.

Także Francuzi ”obudzili się” i stworzyli od zera swoje metody walki z rosyjską dezinformacją. Wprowadzono m.in. ograniczenia prawne, pozwalające weryfikować informacje pojawiające się w prasie. Badania naukowe pokazały, że choć w przestrzeni medialnej Włoch i Francji są portale, które szerzą dezinformację, to obywatele tych państw nie mają do nich zaufania – bardziej ufają znanym mediom, które chcą być obiektywne i utrzymywać wysoki poziom dziennikarstwa. Dezinformacja, nie tylko rosyjska, nie ma w takich sytuacjach szans powodzenia.

W Europie Środkowej są portale internetowe, które sieją rosyjską dezinformację, spotykamy się z tym w social mediach – to najważniejszym elementem obrony jest wiedza i świadomość obywateli, że coś takiego istnieje i umiejętność jej identyfikacji. Wtedy obywatele nie dadzą się nabrać.

Rzeczywiście ta świadomość rośnie. W Polsce część osób na początku nie potrafiła odpowiednio podchodzić do takich portali jak Sputnik. Teraz wiele osób już wie, że nawet jeśli 7 informacji na 10 na tego rodzaju portalu byłoby prawdziwych, to działają one jako ”przynęta”, bo jest tam i pewien procent "wrzutek”, które są wytworem rosyjskiej dezinformacji. Coraz więcej osób wie, czego można tam się spodziewać.

W Polsce Sputnik nie odniósł sukcesów. Ale na Zachodzie bywa, że niektóre portale cytują Sputnika bez podania źródła. Bądźmy uważni, w Polsce wierzy się zachodnim portalom, bardzo różnym, nie przeczuwa się, że tam może czekać taka niespodzianka, że jest to cytat ze Sputnika.

Zatem należy ufać portalom zachodnim, które mają odpowiednią renomę.

Musimy być trochę mądrzejsi od tego, co czytamy. Ważne jest zaufanie do źródła, do rozpoznawalnych think tanków, do mediów, którym ufamy. Jeśli media zachowują standardy, mają renomę, to i obywatele są bezpieczniejsi.

W raporcie PISM wspomniane są olbrzymie budżety Rosji na dezinformacyjne cele – Russia Today ma do dyspozycji 270 mln euro rocznie?

To budżety porównywalne do tych, które mają Brytyjczycy i Francuzi. UE nie ma jednak takiej instytucji jak fabryka trolli – z miesięcznym budżetem 1 mln euro.

Z kolei po stronie europejskiej w UE działa specjalna grupa do spraw walki z dezinformacją. To East Stratcom. Prowadzi ona bardzo interesujący portal, EUDisinfo. Pozwala on zrozumieć, jak działa rosyjska dezinformacja. Jednak, by tam sięgnąć, trzeba się sprawą interesować. Zwyczajny obywatel nie zawsze znajdzie na to czas.

Każdy może jednak pamiętać, że czytając informacje musimy być nieco bardziej wrażliwi na źródła.

Obecnie działania UE mają też charakter ponadnarodowy, co wymusza na państwach członkowskich współpracę, wymianę informacji. Niedawno powstał m.in. system wzajemnego ostrzegania się o zagrożeniach w przestrzeni informacyjnej, Rapid System Alert.

Działa on na zasadzie portalu wymiany informacji o tym, co się dzieje w przestrzeni informacyjnej. Każde państwo może zamieścić na nim sygnały o problemach, z którymi się boryka.

Rapid Alert System przyczynił się do tego, że i w polskim MSZ powstał specjalny StratCom, grupa zadaniowa, która zajmuje się komunikacją strategiczną. Funkcjonują oni tak, że spotykają się z pozostałymi StratComami pozostałych państw UE, zastanawiają się, jak komunikować się ze społeczeństwem w ważnych sprawach, takich jak rosyjska dezinformacja.

To ważny krok, iż zaczęto identyfikować problem rosyjskiej dezinformacji na poziomie MSZ. Dotyczy on m.in. zbliżającej się rocznicy II wojny światowej. Rosja rozpowszechnia teraz różne informacje na temat tego, dlaczego nie zaproszono Putina na obchody rocznicy wybuchu wojny, na temat Paktu Ribbentrop-Mołotow. MSZ ma jednak wąski zakres działalności, bo ma zajmować się priorytetami polskiej polityki zagranicznej.

Jednak wiadomo, że rosyjska dezinformacja nie zajmuje się tylko polityką zagraniczną, ale różnymi obszarami energetyki, wojska, kultury czy gospodarki. Dobrze byłoby, żeby także w Polsce, jak w Czechach, rozwiązania dotyczące rosyjskiej dezinformacji wdrożono także szczeble wyżej – na przykład poziomie rządowym.

Takie są rekomendacje?

Takie rozwiązania są w innych państwach. Wówczas monitoruje się obszar pracy wszystkich ministerstw. Na taki problem można potem reagować z poziomu rządowego.

Co każdy z nas może robić, żeby nie ulec dezinformacji?

Jako użytkownicy Twittera, Facebooka, nie przyjmujmy do grona znajomych osób, które mogą być trollami. Ich konta często powstały niedawno, nie zawierają wielu treści i nie mają wielu „znajomych” bądź „osób obserwujących”. Takie osoby potem mogą potem publikować komentarze niemerytoryczne, które mają zniechęcić innych użytkowników do podanych przez nas informacji.

Druga kwestia to identyfikacja źródeł. Rosja często stosuje lustro ”anty”: anty-Ukraina, anty-NATO, anty-PiS, anty-PO. Jeśli zaś dyskutuje się o Rosji, to pojawiają się komentarze, ”a czemu nie mówimy o USA, bo tam…”.

Nie można się też dać zwieść rosyjskiemu modelowi konserwatywnemu. Niestety w Rosji jest duża relatywnie liczba aborcji, rozwodów, zgonów z powodu HIV/AIDS. Służba zdrowia jest na niskim poziomie. Kreowanie wizerunku Rosji jako obrońcy tradycyjnych wartości – odbiega od rzeczywistości. Problemów jest mnóstwo, a władza sobie z nimi nie radzi. 

Cóż z tego, że lider pręży muskuły, skoro podstawowe problemy są nierozwiązane.

Społeczeństwo tego kraju boryka się z elitą, która żeruje na swoim społeczeństwie, niemożności zmiany sytuacji. Nie jest to kraj mlekiem i miodem płynący.

***

Z dr. hab. Agnieszką Legucką z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl