Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Szymon Gebert 01.03.2011

Jemen: tysiące na ulicach. Prezydent: Demonstracjami kieruje Izrael

Na wezwanie opozycji w centrum Sany zebrali się demonstranci, którzy chcą ustąpienia prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tymczasem prezydent oskarżył USA i Izrael o kierowanie protestami.
Demonstracja w SanieDemonstracja w SanieFot. PAP/EPA/YAHYA ARHAB

Manifestanci ustawieni w zwarte szeregi zablokowali trzy główne drogi prowadzące w kierunku uniwersytetu w Sanie, który stał się centrum protestów trwających w stolicy od 27 stycznia. Ich uczestnicy zbierali się właśnie przed tą uczelnią.
Na razie nie ma oficjalnych danych o liczbie protestujących; francuska AFP szacuje ja na kilkadziesiąt tysięcy.

- Ludzie chcą obalenia reżimu, ludzie chcą odejścia Alego Abd Allaha Salaha - skandowali manifestanci.
Tymczasem prezydent Jemenu w oświadczeniu prasowym oskarżył Izrael i Stany Zjednoczone o kierowanie rewolucją w krajach arabskich. Jego zdaniem powstania, które ogarnęły świat arabski "od Tunisu po sułtanat Omanu, (...) to burza kierowana z Tel Awiwu pod nadzorem Waszyngtonu".

"Jemen to nie Tunezja, ani Egipt"

Rządzący w Jemenie od ponad 30 lat Salah ocenił, że demonstracje w jego kraju "są tylko próbą naśladowania" powstań w innych krajach arabskich. Oznajmił, że "Jemen nie jest Tunezją ani Egiptem i mieszkańcy Jemenu są inni".

Podobnych wypowiedzi udzielał Mubarak ("Egipt to nie Tunezja"), oraz Kaddafi ("Libia to nie Tunezja, ani Egipt").

Wspólny rząd z opozycją?

W poniedziałek źródło rządowe poinformowało, że prezydent jest gotów sformować z opozycją rząd jedności narodowej. Opozycja odrzuciła jednak tę ofertę, twierdząc, że szef państwa powinien ustąpić.

W Jemenie od dwóch tygodni trwa fala protestów zainspirowana podobnymi wystąpieniami m.in. w Tunezji i Egipcie, które doprowadziły do ustąpienia przywódców tych krajów: Zina el-Abidina Ben Alego i Hosniego Mubaraka. W ciągu ostatnich dziewięciu dni śmierć w starciach poniosło w Jemenie co najmniej 19 osób.
Rządzący Jemenem od 32 lat prezydent zapowiadał jeszcze niedawno, że odejdzie, ale dopiero w 2013 roku, gdy upłynie jego kadencja. Demonstracje były m.in. bezpośrednią odpowiedzią na ogłoszony przezeń zamiar zmiany konstytucji w celu przedłużenia rządów. Władze ogłosiły potem zamrożenie tych planów.
Wydarzenia w Jemenie, sąsiadującym z Arabią Saudyjską, wzbudziły szczególny niepokój USA ze względu na strategiczne znaczenie tego kraju, którego terytorium ekstremiści islamscy wykorzystują jako bazę do ataków przeciwko Amerykanom.
40 procent spośród 23 mln mieszkańców Jemenu żyje za mniej niż dwa dolary dziennie na osobę.

sg