Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Szymon Gebert 16.02.2011

Demonstracje trwają: walki z policją w kilkunastu miastach

Co najmniej cztery osoby zginęły, a dziesiątki zostały ranne w starciach, które cały dzień trwały w stolicach Libii, Iranu, Bahrajnu i Jemenu.
Posłuchaj
  • Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad: "Jest oczywiste, że opozycja niczego nie osiągnie. Oni chcą pozbawić naród irański blasku, rzucając pył w kierunku słońca. Nie mówię o jakichś anonimowych osobach, ale o tym, którzy ogranizują te protesty i spiski. Ten pył będzie im rzucony prosto w oczy"i
  • Antyrządowe zamieszki w kolejnych krajach Bliskiego Wschodu - relacja Wojciecha Cegielskiego
Czytaj także

Według niekompletnych informacji w libijskim Bengazi doszło do protestów pod komisariatem, a w efekcie starć z policją, gdy ta zatrzymała znanego krytyka władz i obrońcę praw człowieka, adwokata Fathiego Terbila. Mimo jego szybkiego wypuszczenia z aresztu, pod komisariatem zebrało się – według różnych relacji – od kilkuset, do dwóch tysięcy osób. Walki trwały także od rana. Mimo blokady informacyjnej, do internetu wyciekł m.in. ten film, na którym słychać strzały i widać ewakuowanych rannych ludzi. Według danych służby zdrowia rannych w starciach zostało co najmniej 38 osób.

W rządzonej od ponad 40 lat Libii antyreżimowe demonstracje są rzeczą niespotykaną. To jeden z bardziej skonsolidowanych reżimów, utrzymujący się niemal wyłącznie z wydobycia ropy. Mimo bogatej jak na kraje arabskie gospodarki i PKB (ponad 14 tys. dolarów na mieszkańca – w Polsce to 18 tys.), około jedna trzecia dorosłych mężczyzn pozostaje bez pracy. Szacuje się, że około 20 procent społeczeństwa żyje na skraju nędzy, a większość pieniędzy trafia bądź bezpośrednio do kieszeni władz, lub finansuje ekscentryczne zakupy i programy, z których reżim Kadafiego jest znany.

Starcia
Starcia na ulicach Teheranu

Irańczycy pamiętają doświadczenia lata 2009

Do ostrych walk doszło także w Teheranie, stolicy Iranu, gdzie studenci uczestniczący w pogrzebie 26-letniego absolwenta ASP zastrzelonego podczas poniedziałkowej demonstracji zostali zaatakowani przez Basidżów. Mimo ostrych środków prewencyjnych, które władze zastosowały jeszcze w ubiegłym tygodniu (zatrzymując, bądź skazując na areszt domowy najważniejszych liderów opozycji) i gróźb (konserwatywni parlamentarzyści wezwali do powieszenia organizatorów protestów), studenci podjęli walkę, która przeniosła się głównie do kampusu uniwersyteckiego w centrum miasta. Reżimowa bojówka paramilitarna Basidż zablokowała dostęp do terenu uniwersytetu zastawiając drogi dojazdowe autokarami, którymi przywieziono setki uzbrojonych w pałki, pociski gumowe i kontenery z gazem łzawiące Basidżów.

Uczestnicy zdarzeń, oraz analitycy podkreślają, że atmosfera na ulicach coraz bardziej przypomina starcia z lata 2009 roku, gdy setki tysięcy Irańczyków w całym kraju walczyło z policją i Basidżami po sfałszowanych wyborach, w których wygrał Mahmud Ahmadineżad. Ostatecznie nieudana Zielona Rewolucja doprowadziła do wytworzenia się silnych struktur i wyraźnych liderów demokratycznej opozycji i to ci sami ludzie wspierają demonstrantów dziś.

Demonstranci
Demonstranci w Manamie chronią się przed gazem

W Bahrajnie będzie drugi plac Tahrir?

Także w stolicach Bahrajnu i Jemenu demonstrujący nie ustąpili pod naciskami władz. Mimo obietnic i dotacji króla Bahrajnu, który obiecał dofinansować każdą rodzinę w kraju kilkoma tysiącami dolarów, na centralnym placu Manamy kilka tysięcy osób protestowały przeciw rządowi. Dziś ma odbyć się publiczny pogrzeb jednego z demonstrantów, zastrzelonego w walkach ulicznych. Mieszkańcy Manamy szykują się do stałej okupacji centralnego placu miasta, czerpiąc inspirację z wydarzeń na placu Tahrir (Wyzwolenia) w Kairze.

Wielu uczestników demonstranci to szyici twierdzący, że są dyskryminowani. Bahrajn jest od 18-go wieku rządzony przez sunnicką dynastię. Stany Zjednoczone, które mają tam dużą bazę morską, wezwały obie strony konfliktu, aby unikały jego eskalacji.

Demonstracja
Demonstracja w Sanie

Jemenowi grozi rozlew krwi

Także w stolicy Jemenu, Sanie, polała się dziś krew, gdy według relacji AFP i AP zwolennicy reżimu prezydenta Alega Salaha zaatakowali protestujących przeciwników. AFP podaje, że zwolennicy władz zaatakowali kilkuset studentów, którzy wyszli z kampusu i maszerowali w kierunku pałacu prezydenckiego. Studenci odpowiedzieli kamieniami. W walkach, w których uczestniczyła także policja, zginęła co najmniej jedna osoba.
Według AP szóstego dnia opozycyjnych protestów jemeńskie władze wysłały na ulice około 2 tys. policjantów. Już we wtorek około 3 tys. manifestantów, w większości studentów, próbowało przedostać się w okolice pałacu prezydenckiego, jednak zostali brutalnie rozbici przez zwolenników rządu.

W zgodnej opinii analityków to Jemen jest krajem, w którym są największe szanse na brutalizację demonstracji. W kraju, w którym co drugi mężczyzna posiada broń, a od lat trwa wspierana przez USA quasi-wojna domowa z islamistami, bardzo łatwo może dojść do rozlewu krwi.

Tymczasem w Kut, stolicy prowincji Wasit we wschodnim Iraku, trzy osoby zginęły a wiele zostało rannych w czasie demonstracji przed siedzibą gubernatora. Ochrona budynku otworzyła ogień do manifestantów, domagających się spełnienia ich postulatów socjalnych.

tan