Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Szymon Gebert 31.03.2011

Cios dla Muammara Kaddafiego: szef libijskiego MSZ uciekł do Londynu

Musa Kusa, minister spraw zagranicznych i jeden z najbliższych współpracowników libijskiego dyktatora, zbiegł do Wielkiej Brytanii.
18 marca 2011. Musa Kusa, wówczas jeszcze minister spraw zagranicznych Libii, po konferencji prasowej na której potępił rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącą jego kraju18 marca 2011. Musa Kusa, wówczas jeszcze minister spraw zagranicznych Libii, po konferencji prasowej na której potępił rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ dotyczącą jego krajuFot. PAP/EPA/MOHAMED MESSARA

Dotychczasowy szef libijskiej dyplomacji zbiegł przez granicę z Tunezją, skąd dotarł na wyspę Dżerba, z której odleciał do Londynu. Jeszcze przed odlotem ogłosił dziennikarzom, że rezygnuje ze swojego stanowiska, a brytyjskie Foreign Office poinformowało, że w ten sposób "protestuje on przeciwko działaniom reżimu wobec cywilów".

Kusa był od dziesięcioleci jednym z najbardziej wpływowych członków libijskiej dyktatury, więc jego przejście na stronę wroga wyrządzi Trypolisowi z pewnością ogromną szkodę. Nie sposób ocenić w tym momencie jak dużą, ale nie wydaje się prawdopodobne, aby równało się ono z upadkiem dyktatury.

Musa Kusa nieprzypadkowo uciekł akurat do Londynu. W 1979 trafił tam jako nieformalny ambasador reżimu, choć jak się szybko okazało jego głównym zadaniem było prześladowanie - i mordowanie - przeciwników reżimu na emigracji. W 1980 on i inni "dyplomaci" libijscy zostali z Wysp Brytyjskich wydaleni. Od 1984 roku Kusa był szefem libijskiego wywiadu i według wszelkich znanych informacji osobiście odpowiadał za przygotowanie terrorystycznego ataku na samolot PanAm, który eksplodował w 1988 nad szkockim Lockerbie, zabijając 270 osób.

Reuters: Biały Dom dał CIA zgodę na działanie w Libii

Tymczasem agencja Reutera poinformowała, powołując się na "cztery niezależne źródła w amerykańskiej administracji", że prezydent Barack Obama wydał tajne rozporządzenie, dające CIA i innym służbom zielone światło do wspierania powstańców w Libii. Ani Biały Dom, ani CIA nie skomentowały tej informacji, która - jeśli prawdziwa - oznacza, że Waszyngton już od dwóch tygodni przygotowuje się na możliwość rozwinięcia swojego wsparcia dla powstania. Pracownicy Centralnej Agencji Wywiadowczej prawdopodobnie, oprócz tradycyjnego zbierania informacji o powstaniu i jego przeciwniku, przygotowują plan ewentualnej dalszej pomocy dla wschodniolibijskich powstańców.

Myśliwce
Myśliwce na francuskim lotniskowcu Charles de Gaulle (Fot. PAP/EPA/CYRIL DAVESNE)

W Stanach Zjednoczonych, a także Wielkiej Brytanii i Francji, od jakiegoś czasu toczy się bowiem dyskusja nad ewentualnością wysłania rebeliantom uzbrojenia, które wyrównałoby dysproporcje sił pomiędzy nimi a siłami reżimu.

Stratfor: sama broń powstańcom nie wystarczy. Trzeba ich szkolić

Według tzw. prywatnej CIA, czyli agencji wywiadowczej Stratfor, samo wysłanie broni nie wystarczy. Nawet jeśli sojusznicy zdecydowaliby się wesprzeć powstańców najbardziej potrzebną bronią - tj. nowoczesnymi systemami rakiet przeciwlotniczych i przeciwczołgowych, moździerzami i lekką artylerią, ktoś musiałby nauczyć ich jak się nią posługiwać. Zdecydowana większość powstańców to ludzie bez przeszkolenia wojskowego i według Stratfor z nowoczesną bronią w ręku wcale nie będą bardziej niebezpieczni, niż z Kałasznikowami, których używają obecnie.

Francuskie samoloty kontynuowały dziś w nocy, jak podała agencja France Presse, naloty na stołeczny Trypolis. Celem kolejny raz były obiekty militarne.

Czytaj więcej w serwisie specjalnym Raport Arabia

Reuters, AP, IAR, sg