Niemiecki Bundestag zgodził się, żeby Niemcy wspomogły strefę euro sumą 211 miliardów euro. Czy to wystarczy na to, aby zapobiec kryzysowi finansowemu? I czy wreszcie podczas wieczornego szczytu europejscy przywódcy podejmą wiążące decyzje?
Mówi się, że potrzeba biliona lub dwóch bilionów euro, żeby zapobiec krachowi gospodarek Grecji, a być może również Włoch. – Te sumy urastają do takich astronomicznych rozmiarów jak podczas kryzysu w Stanach Zjednoczonych, kiedy sumy kilkudziesięciu miliardów dolarów nie robiły na nikim wrażenia – mówi w radiowej Jedynce ("Gospodarka dla każdego") Jeremi Jędrzejkowski z "Rzeczpospolitej". Obecnie EFSF to suma 440 miliardów euro. Dziennikarz zwraca uwagę, że minęło dużo czasu, odkąd kryzys w Grecji wyszedł na światło dzienne w lutym ubiegłego roku i do wiadomości publicznej dotarła informacja o tym, że kraj ten fałszował dane ekonomiczne. W tym okresie europejscy przywódcy spotykali się na kilku pilnych szczytach, a decyzje były odwlekane na tak długo, jak tylko się dało. EFSF będzie miał dwa zadania: skup obligacji tych krajów, które wpadły w kłopoty finansowe oraz dokapitalizowanie banków komercyjnych, które poniosły straty na obligacjach. Gdyby się tak stało, wzrosłoby zaufanie sektora finansowego do krajów Unii, co przełożyłoby się na mniejsze oprocentowanie kredytów. Skorzystałyby na tym także gospodarki całej Europy.
Nie jest wcale pewne, czy dziś w Brukseli na szczycie przywódców krajów strefy euro zapadną wiążące decyzje, a czas nagli. Jeżeli decyzji nie będzie, to spadnie zaufanie do całej koncepcji gospodarki Unii Europejskiej.
Rozmawiała Halina Lichocka.