Pierwsze białoruskie pieniądze pojawiły się w 1992 roku zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego i proklamowaniu niepodległości. Najpierw na białoruskich banknotach były narysowane zwierzęta. Na banknotach jednorublowych widniał zając, dlatego nazywano je ”zajczykami” czyli ”zającami”. Inflacja spowodowała konieczność wydrukowania nowych pieniędzy, na których znalazły się budowle. Potem, w wyniku denominacji, pojawiły się kolejne banknoty, z mniejszą liczbą zer.
Obecne wyjście z obiegu banknotów o najmniejszych nominałach jest wynikiem procesów inflacyjnych. Dla przykładu: aby kupić 1 złotówkę, trzeba wydać 270 banknotów 10-rublowych. W najnowszej historii niepodległej Białorusi w powszechnym użyciu nigdy nie było monet.
Niestabilna sytuacja gospodarcza
Banknoty 10-rublowe (0,37 gr) i 20-rublowe (0,73 gr) były w obiegu od 1 stycznia 2000 r., kiedy to przeprowadzono znaczną denominację, odcinając od nominałów trzy ostatnie zera.
Galopująca inflacja spowodowała jednak, że już od dłuższego czasu nie można za nie nic kupić - używane były tylko jako końcówki cen. W marcu ubiegłego roku wprowadzono do obrotu nowy banknot o nominale 200 tys. rubli, jednocześnie zapowiadając wycofanie z użytku banknotów 10- i 20-rublowych.
Jak przypomina dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii", w 2000 r. za 10 rubli można było kupić 83 g ziemniaków. Dziś można kupić zaledwie 3,5 g. W tym czasie wartość rubla w stosunku do euro spadła 35-krotnie - z 0,31 eurocenta do 0,009 eurocenta.
Gazeta obliczyła też, że gdyby wydać Białorusinowi średnią pensję ze stycznia 2013 r., wynoszącą 4,2 mln rubli (1543 zł), banknotami 10-rublowymi, które ważą 0,56 g, musiałby zabrać ją do domu w pięciu walizkach po niemal 5 kg każda.
Banknoty 10- i 20-rublowe będzie można wymienić w Banku Narodowym jeszcze do 31 marca 2014 r., pod warunkiem że wymieniana suma wynosi co najmniej 50 rubli.
Białoruś nadal przoduje we Wspólnocie Niepodległych Państw pod względem inflacji. W ubiegłym roku wyniosła ona na Białorusi 21,8 proc., podczas gdy w dwóch kolejnych państwach, Kirgistanie i Rosji, odpowiednio 7,5 proc. oraz 6,6 proc.
I tak jest to jednak wskaźnik dużo lepszy niż w kryzysowym roku 2011, kiedy to inflacja wyniosła 108,7 proc.
W tym roku rząd prognozuje inflację na poziomie 12 proc. Jedną czwartą tego wskaźnika kraj osiągnął już w styczniu, kiedy to wzrosły m.in. ceny papierosów, paliwa i alkoholu.
PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
Bank Narodowy Białorusi