- Dla naszego narodu głównymi wartościami narodowymi są pokój, niezależność, społeczna zgoda i stabilność. Nie mamy wrogów. Nigdy nikomu nie zagrażaliśmy i nigdy nie będziemy zagrażać. Ale swojej niezależności i pokoju na naszej ziemi jesteśmy gotowi bronić w każdych warunkach. Białorusi wystarczy woli politycznej, sił i środków, by zdecydowanie udaremnić wszelkie próby mieszania się w jej sprawy wewnętrzne - oznajmił.
Łukaszenka z ubolewaniem oświadczył, że niektóre kraje także dziś pozwalają sobie na mieszanie się w sprawy suwerennych państw, a polityka presji i szantażu gospodarczego dawno stała się codziennością.
- Co więcej, silni tego świata podsycają konflikty zbrojne w różnych punktach kuli ziemskiej. Broń staje się argumentem w bronieniu interesów gospodarczych różnych supermocarstw. Rośnie ich aktywność militarna, organizowane są manewry i ćwiczenia, zwiększa się uzbrojenie i potencjał wojskowy u naszych granic - powiedział. Według niego nie sprzyja to umocnieniu pokoju, stwarza nowe zagrożenia i destabilizuje sytuację.
Łukaszenka podkreślił, że Białoruś szanuje prawo każdego państwa do wyboru własnej drogi rozwoju i ma prawo oczekiwać takiego samego poszanowania wyboru drogi, którego dokonał naród białoruski.
Powtórzył, że Białoruś jest gotowa uczynić wszystko, co konieczne, dla pokoju na Ukrainie. "Jeśli my, Słowianie, sami się nie porozumiemy i nie zdecydujemy, co robić, nikt inny nam nie pomoże" - zaznaczył. Dodał, że "tysiącletnia historia" splotła trzy pokrewne narody: rosyjski, białoruski i ukraiński. "Tragiczne wydarzenia u naszych braci - to także nasz ból" - podkreślił.
Łukaszenka wykoncypował "naród sowiecki"
Nawiązując do rocznicy zwycięstwa w II wojnie światowej, zaznaczył, że cały świat ma niespłacalny dług wdzięczności wobec "narodu sowieckiego", który zapłacił za nie cenę 30 mln istnień ludzkich. Jak wskazał, "historyczna prawda" jest taka, że to Związek Radziecki odegrał wiodącą rolę w walce antyfaszystowskiej, a długość frontu sowiecko-niemieckiego czterokrotnie przewyższała "wszystkie zachodnie fronty razem wzięte".
"Ale okazaliśmy się złymi potomkami tych, którzy zwyciężyli w tej wojnie. Nie uratowaliśmy, nie utrzymaliśmy tego kraju, który oni bronili i, co więcej, rozpętaliśmy na tej słowiańskiej ziemi niewybaczalną wojnę. Im szybciej zdamy sobie z tego sprawę i uczynimy wszystko, co niezbędne, by ją powstrzymać i pokajać się, póki żyją nie tylko weterani, ale i uczestnicy wojny, tym lepiej dla naszego pokolenia" - podkreślił.
Według niego na zgliszczach ZSRR pojawił się "polityczny motłoch", który chce napisać na nowo stronice historii II wojny światowej "pod dyktando zachodnich rewizjonistów i miejscowych nacjonalistów". Ludzie ci - jak powiedział - chcą przekonać współczesną młodzież, że to nie faszyści rozpętali tę wojnę, tylko ZSRR. "Historię trzeba znać, a jej lekcje pamiętać. Kto tego nie robi, skazuje się na powtórkę najtragiczniejszych błędów" - powiedział.
Skrytykował też "buchalterów", którzy usiłują podzielić to zwycięstwo według procentowego udziału narodowości. "Są to insynuacje i odpowiedź na nie jest prosta: nazizm unicestwili nie Rosjanie i Białorusini, nie Ukraińcy i Gruzinie, nie Kazachowie i Uzbecy. Wielkie zwycięstwo podarował nam wielki naród sowiecki!" - zaznaczył.
Łukaszenka jeszcze w środę uda się z dwudniową wizytą do Rosji, gdzie m.in. weźmie udział w nieformalnym spotkaniu szefów krajów Wspólnoty Niepodległych Państw. 9 maja nie będzie go na uroczystościach rocznicowych w Moskwie, gdyż będzie odbierać paradę wojskową w Mińsku.
PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
bialorus.polskieradio.pl