Grupa czołowych białoruskich partii opozycyjnych, od socjaldemokratów do liberałów, na spotkaniu w Mińsku w zeszłym tygodniu stworzyła inicjatywę na rzecz zarejestrowania Mikoły Statkiewicza jako kandydata na prezydenta i uwolnienia jego oraz innych opozycjonistów z więzień. Powołano grupę inicjatywną – na jej czele stanęła żona Statkiewicza, Maryna Adamowicz. Tworzone są spisy osób, które potem będą zbierać podpisy na rzecz kandydata. Dołączają się kolejne ugrupowania i politycy opozycyjni.
- Celów tej akcji jest kilka. Chcielibyśmy z pomocą międzynarodowej opinii publicznej doprowadzić do uwolnienia kandydata na prezydenta w poprzednich wyborach, Mikoły Statkiewicza, jak też innych więźniów – mówi Wiaczesław Siwczyk. Dodaje, że każda z partii formuje swój sztab, który zbiera spisy osób do grupy inicjatywnej. Szefem sztabu Ruchu Solidarności "Razem” na rzecz wsparcia Statkiewicza jest inny były więzień polityczny, opozycyjny przedsiębiorca z Wołkowyska Mikoła Autuchowicz.
- Oprócz tego chcemy przypomnieć światu, że na Białorusi nie ma żadnych wyborów, gdy rywal, konkurent znajduje się w więzieniu – podkreślił Wiaczesław Siwczyk. Zaznaczył, że Statkiewicz z pewnością wie, że za zgodę na wysunięcie jego kandydatury spotkają go w więzieniu represje, jednak to go nie przestraszyło. – Tu chodzi o to, by społeczeństwo białoruskie mogło zobaczyć, że oprócz reżimu są normalni białoruscy politycy i że potrafią się zjednoczyć. I dlatego on zgodził się na tę akcję – zaznaczył Siwczyk. W ocenie opozycjonisty dyktator boi się Statkiewicza jako lidera i nie będzie chciał go uwolnić.
Białoruski działacz przypomniał, że na Białorusi de facto uczciwe wybory są niemożliwe: nierejestrowane są partie, nie ma swobody słowa, oponenci polityczni nie są dopuszczani do mediów publicznych, a władza w pełni kontroluje proces wyborczy – począwszy od decyzji o rejestracji przez formowanie komisji, po liczenie głosów.
Działacz wyraził żal, że w tym roku uwagę od wydarzeń na Białorusi mogą odciągnąć inne wybory odbywające się w październiku tego roku – w Polsce i na Ukrainie. Jego zdaniem właśnie na to liczył Łukaszenka – stąd przesunął termin wyborów z listopada na październik. Wcześniej władze sugerowały datę 15 listopada, teraz postanowiono, że będzie to 11 października.
Pytany, czy w tym roku można spodziewać się Płoszczy (masowego protestu) w dzień wyborów, aktywista podkreślił, że opozycja do tego nie wzywa, ze względu na wydarzenia na Ukrainie, krążą też pogłoski, że w tym czasie mają się odbyć manewry wojskowe.
- Jednak ludzie nienawidzą Łukaszenki. Czy możliwa jest Płoszcza bez apelu opozycji – dowiemy się 11 października – powiedział działacz.
Wiaczesław Siwczyk, fot. Agnieszka Kamińska
***
Przeczytaj wywiad!
PolskieRadio.pl: 11 października odbędą się na Białorusi tzw. wybory prezydenckie. W zeszłym tygodniu w Mińsku kilka ugrupowań opozycyjnych postanowiło, że razem będą zbierać podpisy za kandydaturą więźnia politycznego, byłego kandydata na urząd prezydenta, Mikoły Statkiewicza. Opozycjonista od poprzednich wyborów przebywa za kratami. Pan bierze udział w tym przedsięwzięciu, czy mógłby pan o nim opowiedzieć?
Wiaczesław Siwczyk, białoruski opozycjonista, przewodniczący Ruchu Solidarności ”Razem”: Organizacja, którą kieruję, wspiera konsekwentnie tę inicjatywę. Bardzo dobrze, że doszło do spotkania w Mińsku – tam poważne struktury polityczne zdecydowały, by wysunąć kandydaturę Mikoły Statkiewicza na urząd prezydenta. To lider socjaldemokratów, którego Aleksander Łukaszenka bezprawnie zamknął w więzieniu. I dzięki tej akcji teraz wyborcza farsa, narzucona nam przez Aleksandra Łukaszenkę, napełni się politycznym sensem.
Chcę zaznaczyć, że strukturę poparły bardzo różne ugrupowania opozycyjne. Koordynatorem grupy inicjatywnej została wybrana absolutnie jednomyślnie Maryna Adamowicz, żona Mikoły Statkiewicza. Każda z organizacji stwarza własny sztab na rzecz wysunięcia kandydatury Statkiewicza w wyborach. Chodzi o to, by łatwiej stworzyć grupę inicjatywną i podać spis jej członków do Centralnej Komisji Wyborczej.
Nasza organizacja stworzyła sztab wsparcia Mikoły Statkiewicza – bo łączymy zbieranie podpisów z akcjami na rzecz więźniów politycznych, te prowadzimy od lat.
Chciałbym dodać ważną rzecz - Aleksander Łukaszenka przeniósł datę wyborów – miały się odbyć 15 listopada, a teraz okazuje się, że będą 11 października. Mniej więcej w tym czasie w Polsce będą się odbywały wybory parlamentarne, a 25 października będą wybory lokalne w Ukrainie. To wydarzenia ważne dla wschodniej Europy i to będzie utrudniać działania białoruskiej opozycji, bo uwaga opinii publicznej nie będzie na nich tak silnie skupiona, jak by to mogło być, gdyby nie było równolegle wyborów u sąsiadów.
Jaki jest cel inicjatywy opozycji? Czy Mikoła Statkiewicz może zostać prezydentem Białorusi?
Jeśli chodzi o naszą organizację, Ruch Solidarności "Razem", to większość członków występuje kategorycznie przeciw uczestnictwu w fikcyjnych wyborach. Wsparli kandydaturę Mikoły Statkiewicza, tylko dlatego, że jest on więźniem politycznym i gotowi są zrobić wszystko, by przyczynić się do uwolnienia jego i innych więźniów politycznych.
Moja osobista motywacja jest troszkę inna chciałbym bardzo zamienić miejscami Łukaszenkę i Statkiewicza. Bo uważam, że miejsce Aleksandra Łukaszenki jest w kolonii karnej, a Statkiewicz zasługuje na urząd prezydenta Białorusi.
Warto podkreślić, że inicjatywa zjednoczyła ludzi z różnymi poglądami ideologicznymi, z różnymi celami taktycznymi. Przesłanie kampanii zostało wybrane tak, by zaakceptowali je wszyscy. To jest: na Białorusi niemożliwe są wybory, dopóki Mikoła Statkiewicz i inni więźniowie polityczni znajdują się za kratami. Główny cel kampanii to wyzwolenie więźniów politycznych.
Pierwsze posiedzenie grupy inicjatywnej; źr. statkevich.org
Jaki jest plan działania? Wystawienie kandydatury Mikoły Statkiewicza ma doprowadzić, co najmniej, do jego uwolnienia?
Liczymy bardzo na to, że nasze wysiłki doprowadzą w krótkoterminowej perspektywie do tego, że dyktator będzie musiał uwolnić Mikołę Statkiewicza, który bezprawnie jest przetrzymywany w więzieniu już prawie pięć lat. To polityk znany w kręgach europejskich i liczymy na to, że Zachód wywrze presję na dyktatora. Partia Statkiewicza należy m,in, do , Międzynarodówki Socjalistycznej – liczymy na reakcję ugrupowań które należą do tej organizacji.
A dodatkowo Łukaszence ciężej teraz będzie wytłumaczyć światu, że odbywają się wybory, gdy wszyscy widzą, że jego rywal znajduje się w więzieniu. Nie będzie mógł udawać, że wszystko przebiega uczciwie.
Muszę tu wyrazić żal, że nie wszyscy w opozycji wspierają te nasze starania. Lider Europejskiej Białorusi Andrej Sannikau nie wsparł tej inicjatywy i mówił, że nie może umieścić Statkiewicza w jednym szeregu z fikcyjnymi kandydatami. To słowa dla mnie niezrozumiałe. Sannikau jest ważną postacią w Białorusi, według niezależnych badań zajął trzecie miejsce na tzw. wyborach 2010 roku, za Uładzimirem Niaklajeuem i tuż przed Mikołą Statkiewiczem. Trafił do więzienia, został zmuszony do napisania prośby o łaskę i został uwolniony. Spodziewaliśmy się, że wesprze więźniów politycznych w tej sytuacji.
Część opozycji jest za bojkotem wyborów. Chodzi o to, by zgłosić Mikołę Statkiewicza – potem ogłosić bojkot wyborów?
Na Białorusi najważniejsze jest, by doszło do zjednoczenia ludzi. Bo miliony Białorusinoów chcą zmian. Jeśli na poziomie opozycji dojdzie do zjednoczenia, to będzie droga do normalnej przyszłości Białorusi.
Jakie partie biorą udział w tej inicjatywie?
To między innymi Białoruska Socjaldemokratyczna Partia Narodnaja Hromada – partia Mikoły Statkiewicza, która należy do Międzynarodówki Socjalistycznej. Dołączyły się Białoruska Chrześcijańska Demokracja, Ruch Solidarności ”Razem”, Zjednoczona Partia Obywatelska (lider tej partii Anatol Labiedźka też będzie kandydatem). Ta ostatnia partia stworzyła i dla tej inicjatywy oddzielny sztab, kieruje nim Wiktar Karniejenka, to białoruski polityk, który był w Radzie Najwyższej jeszcze przed Łukaszenką, w czasie przemian. Dołączyły się Młody Front i Ruch na Rzecz Państwowości i Niezależności Białorusi Uładzmira Niaklajeua. Poparła tę akcję Partia Wolności i Postępu, jej sztabem kieruje Uładzimir Nawasiad. Bierze w niej udział i Związek Zawodowy Przemysłu Elektronicznego, którego przewodniczącym jest Hiennadij Fedynicz.
Chcemy, by dołączyły się do nas również inne ugrupowania.
Mikoła Statkiewicz; źr. statkevich. org
Czy kandydata uda się zarejestrować?
Ostatnio u nas modne stało się odwoływanie do przepisów prawa, które jest dość instrumentalnie traktowane przez władze. Można jednak przypomnieć, że podczas pseudowyborów w 2010 roku opozycjonista Mikoła Autuchowicz był zarejestrowany jako mąż zaufania jednego z kandydatów, mimo tego, że zgodnie z prawem nie mogło to mieć miejsca (był wtedy w więzieniu).
Centralna Komisja Wyborcza wiele razy naruszała prawo.
Z tego względu, ja w odróżnieniu od innych kolegów absolutnie nie mogę powiedzieć teraz, czym zakończy się próba rejestracko grupy inicjatywnej.
Prawo na to nie pozwala …
Prawo nie pozwala. Jednak to co się dzieje w Białorusi a prawo – to dwie inne historie. Oczywiście, to będzie w pierwszym szeregu nie prawna na polityczna zagwozdka dla reżimu. Jednak naszym zadaniem, jako opozycji, jest przysparzanie dyktatorowi trudności.
Co z tego wyniknie ostatecznie – nie wiem.
Obecnie naszym celem jest rozszerzanie grupy inicjatywnej i zwiększanie liczby osób, które nie będą się bały wesprzeć Mikoły Statkiewicza.
Ważna jest i sama kampania.
Tak oczywiście. Bo obecnie nawet w niezależnych mediach na Białorusi są tylko dwie narracje – doniesienia o wyborach, których a priori nie ma, i o bojkocie wyborów. Tymczasem dyktator po prostu chce przeprowadzić wyborczą farsę, po to by przez następne pięć lat rządzić krajem. A zatem my wprowadzamy do tej kampanii nowe i ważne wątki.
Co można powiedzieć o tzw. wyborach? Aleksander Łukaszenka od ponad 20 lat jest u władzy, już samo to wskazuje na to że mechanizm wyborczy nie działa.
De facto wyborów nie ma. Władza ma monopol na wszystko – stwarza okręgi wyborcze, swoich kandydatów sztucznie umieszcza w różnych organizacjach, do komisji wyborczych nie dopuszcza opozycji - a obserwatorzy mogą być w odległości 15 metrów od stołu, gdzie liczy się głosy. A potem wszystko jest już proste – komisje wyborcze zależą od władzy. Głosów realnie się nie liczy.
Na czele Centralnej Komisji Wyborczej stoi weteran falsyfikacji i manipulacji, Lidia Jarmoszyna, która fałszuje wybory począwszy od listopada 1996 roku.
Nie działają partie polityczne. Nie ma dostępu do mediów.
Gdy Łukaszenka przychodził do władzy, w Białorusi było około 50 zarejestrowanych partii. Teraz – o ile dobrze pamiętam jest ich około 10. Bo nie rejestruje się nowych partii, a starym zabrania się działalności. Ugrupowania te nie mają żadnego wpływu na proces wyborczy, choć w prawie jest zapisane, że mają prerogatywy przy tworzeniu komisji wyborczych, to jest jednak demagogia.
Kandydata może zgłosić po zebraniu 100 tysięcy podpisów obywateli Białorusi – do tego celu trzeba stworzyć tzw. grupę inicjatywną. I wszystko jest w rękach Łukaszenki : sam może zarejestrować dowolną liczbę kandydatów, może pozwolić na start tych kandydatów, którzy nie zebrali odpowiedniej ilości podpisów, i może pozbyć się tych, którzy mu się nie podobają.
Do tego trzeba podkreślić, że Aleksander Łukaszenka ma w Białorusi również monopol ma media. Podczas wyborczej farsy prezydenckiej kandydaci mają możliwość dwa razy wystąpić na telewizji. A to tak ważne – że ludzie, którzy zgadzają się na udział w pseudowyborach i pojawiają się w telewizji, uzyskują spore poparcie w społeczeństwie białoruskim, bo to już od dawna jest gotowe, by głosować na dowolnego oponenta Aleksandra Łukaszenki.
Jak pan przewiduje, co się będzie działo? Czy 11 października będziemy mieli analogiczną sytuację, jak w 2010 roku?
Teraz nie mogę na to odpowiedzieć. Sądzę, że powinno dojść do protestu na placu (Płoszczy). To nie tyle związane jest z aktywnością opozycji, co z ogromną liczbą ludzi, którzy po prostu nienawidzą Aleksandra Łukaszenki.
Myśli pan, że będzie protest po wyborach, Płoszcza?
W zasadzie – powinna być. Jednak obecnie opozycja na razie nie wzywa ludzi, by wychodzili na protest. Dzieje się tak z szeregu przyczyn - w pierwszym rzędzie z powodu wydarzeń w Ukrainie, po drugie z przyczyny obecności rosyjskich wojsk w Białorusi… I po trzecie są przypuszczenia, że równolegle z farsą wyborczą będą odbywać się manewry rosyjskich wojsk na terytorium Białorusi.
Czy w Białorusi może odbyć się protest na placu, Płoszcza, bez apeli opozycji – na to pytanie odpowie dzień tzw. wyborów, czyli 11 października.
Mikoła Statkiewicz zgodził się na akcję opozycji na wyborach.
Tak. Jest jeszcze jeden ważny aspekt. Uwięzieni byli praktycznie wszyscy kandydaci na prezydenta, którzy brali udział w pseudowyborach w 2010 roku. W celi został teraz spośród nich jeden – Mikoła Statkiewicz, który kategorycznie odmawiał podpisania prośby o łaskę.
Gdyby zmuszono go do napisania prośby o łaskę, w ten sposób uzyskałby wolność. Statkiewicz to bardzo mądry człowiek i to rozumie, ale nie chce jej napisać, podkreśla, że jest niewinny. On rozumie również, że teraz presja w więzieniu na niego będzie rosła. Jednak nie zmienia zdania – nie akceptuje przemocy, którą dyktatura przyniosła białoruskiemu narodowi i będzie walczył do końca, nie zważając na to, że jest w więzieniu.
Pewnie niektórzy zadają sobie pytanie, dlaczego Aleksander Łukaszenka do tej pory nie uwolnił Mikoły Statkiewicza.
Boi się.
Ale z drugiej strony próbuje uzyskać kredyty na Zachodzie, zintensyfikowały się relacje z Europą …A ta zawsze wymagała demokratyzacji…
Jest coś ważniejszego. W Białorusi jest kryzys. Już od kilku miesięcy nie wypłaca się zarobków pracownikom niektórych przedsiębiorstw. W 2010 roku Aleksander Łukaszenka przegrał wybory w pierwszej turze – jak wynika z niezależnych badań, musiałaby być druga tura. Tylko poprzez brutalne rozpędzenie protestu i uwięzienie opozycji zmusił wszystkich, by pogodzili się z jego rządami.
Czego by nie mówili socjologowie, wyniki sondażowe Łukaszenki pogarszają się. A Statkiewicza nie mógł złamać przez pięć lat. I oczywiste jest, że się boi.
Ale czego się boi?
Dyktator zawsze boi się liderów. Pewnie na Zachodzie nie ma już polityka, który nie prosił Łukaszenki o uwolnienie tego więźnia (i innych). Jednak Łukaszenka tego nie robi. To, że nie zwalnia Statkiewicza, to planowe, wynika z jego strachu.
Są i inni więźniowie polityczni…
Oczywiście. Ich uwolnienie to postulat samego Statkiewicza – kiedy był na wolności, zawsze występował w ich obronie. Martwi się losem opozycji w więzieniach dlatego, że to głównie młodzi ludzie. Statkiewcz wie, jak się traktuje więźniów politycznych.
Ludzie powinni zjednoczyć się wokół tej kampanii, wokół kandydatury Statkiewicza i żądania wyzwolenia więźniów politycznych. To nie sztuczne postulaty.
Czy ta akcja ma jeszcze inne cele?
Chcemy pokazać całemu światu, że żadnych wyborów na Białorusi nie ma. Jeśli są więźniowie polityczni – to jakie mogą być w kraju wybory? Innym celem jest przekazanie masom Białorusinów, że są normalni białoruscy liderzy, tacy jak Mikoła Statkiewicz, którzy nie godzą się na kompromis z bandycką władzą i walczą o białoruskie interesy, nawet mimo tego, że pozostają zamknięci w więzieniu.
Z Wiaczesławem Siwczykiem z Ruchu Solidarności "Razem" rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl
Listy i kartki do Mikołaja Statkiewicza można kierować na adres:
***
Mikoła Statkiewicz, były kandydat opozycji na prezydenta Białorusi, został skazany w 2011 roku na 6 lat więzienia. Od 2010 roku przebywa w areszcie. Listy i kartki do Mikoły Statkiewicza można obecnie kierować na adres:
Мікола Статкевіч
г. Магілёў, вул. Крупскай, 99а,
СТ-4.
212011 Беларус
***
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
bialorus.polskieradio.pl