Przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych i zespołu parlamentarnego ds. Białorusi, Robert Tyszkiewicz, uważa, że uwolnienie sześciu więźniów politycznych przez Mińsk to wypełnienie oczywistego postulatu Zachodu, jednak nie można na razie stwierdzić, jakie pobudki kierują władzami Białorusi. Jego zdaniem odpowiedź poznamy po wyborach prezydenckich 11 października. Poseł podkreślił, że uwolnienie opozycjonistów to triumf ludzi demokracji na Białorusi i wszystkich tych, którzy starali się przez lata, by więźniowie polityczni wyszli zza krat.
Robert Tyszkiewicz zaznaczył, że były więzień polityczny Mikoła Statkiewicz słusznie podnosi postulat powtórzenia procesu wyborczego na Białorusi. - Nie ma równości startu kandydatów, nie mają oni dostępu do państwowych mediów, nie ma transparentności w pracy komisji wyborczych i społecznej kontroli nad przebiegiem wyborów. Prawo i praktyka wyborcza nie pozwalają na uznanie tych wyborów za demokratyczne – mówił poseł. W jego ocenie Unia Europejska poparłaby apele Statkiewicza.
Robert Tyszkiewicz zauważył, że politycy Unii Europejskiej są teraz ostrożniejsi w ocenach Aleksandra Łukaszenki, pamiętają, że odwilż w relacjach z Zachodem w 2010 roku zakończyła się po wyborach ostrymi represjami wobec opozycji. Poseł żałuje, że w Unii Europejskiej brak strategii wobec Białorusi. W jego ocenie cała uwaga Brukseli koncentruje się obecnie na Ukrainie. Jeśli jednak pojawi się dobra wola ze strony Mińska, to, zdaniem posła, można współpracować z Białorusią w ramach programów Partnerstwa Wschodniego.
Polityk ma nadzieję, że skutecznym narzędziem przeciwdziałania propagandzie rosyjskiej może być ogólnoeuropejska telewizja. W sprawie tego projektu zbierze się we wrześniu w Warszawie konferencja donorów.
Zachęcamy do przeczytania wywiadu:
Protest przeciw fałszerstwom wyborczym w centrum Mińska, 19 grudnia 2010 roku, po poprzednich wyborach prezydenckich, PAP/Photoshot
***
PolskieRadio.pl : O czym świadczy w pana ocenie ostatni krok Aleksandra Łukaszenki, uwolnienie sześciu więźniów politycznych?
Robert Tyszkiewicz, przewodniczący sejmowej komisji spraw zagranicznych i zespołu parlamentarnego ds. Białorusi: Należy patrzeć na tę decyzję w perspektywie trwającej na Białorusi kampanii i nadchodzących wyborów prezydenckich. Podobnie jak pięć lat temu, Aleksander Łukaszenka chce stworzyć wrażenie, że gotów jest rozpocząć przemiany na Białorusi i otwiera się na rozmowy o nich z Zachodem. Niestety, wtedy nie wyszliśmy poza rozmowy ze stroną białoruską o wdrażaniu projektu Partnerstwa Wschodniego.
Po drugie, Aleksander Łukaszenka myśli o tym, jak zwiększyć szanse na uznanie wyborów prezydenckich na Białorusi za demokratyczne, czyli na legitymizację swej władzy przez Zachód. Po trzecie, zwalniając więźniów Łukaszenka może zademonstrować Białorusinom, że jest silny, pewny zwycięstwa i nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Aleksander Łukaszenka liczy z pewnością na wizyty przedstawicieli Unii Europejskiej w Mińsku, co jest cennym obrazkiem w kampanii.
Chcę przy tym podkreślić, że uwolnienie więźniów politycznych na Białorusi jest wielkim zwycięstwem całej opozycji demokratycznej na Białorusi, wszystkich ludzi, którzy walczyli o to przez ostatnie lata. Gdyby nie uporczywe upominanie się o wolność dla więźniów sumienia na Białorusi, z całą pewnością świat by o nich nie wiedział i mogliby jeszcze bardzo długo przebywać w więzieniach. To pokazuje, że warto upominać się o więźniów sumienia na Białorusi, gdziekolwiek oni się znajdują. To jest nasz obowiązek.
Czy uwolnienie więźniów powinno wpłynąć na politykę Unii Europejskiej wobec Białorusi? Może już wpłynęło?
Z pewnością trzeba uznać tę decyzję za krok we właściwym kierunku. Niezależnie od politycznej motywacji Aleksandra Łukaszenki, zwolnienie więźniów sumienia jest spełnieniem podstawowego postulatu Unii Europejskiej i świata Zachodu, który warunkował podjęcie dialogu politycznego z Białorusią.
Trzeba jednak powiedzieć Aleksandrowi Łukaszence ”sprawdzam”. Należy oczekiwać następnych działań z jego strony, by przekonać się, czy jego gest jest obliczony tylko na kampanię wyborczą, czy to sygnał o gotowości do spełnienia kolejnych postulatów i poważniejszego dialogu z Zachodem.
Foto: OMON białoruski sformował szereg i szykuje się do rozpędzenia manifestacji przeciwko fałszerstwom wyborczym w Mińsku, 19 grudnia 2010r roku; PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że możemy mieć do czynienia z powtórką scenariusza, który już się rozegrał. Przed poprzednimi wyborami zwolniono więźniów, była nawet bardzo liberalna kampania wyborcza, a potem mieliśmy procesy opozycjonistów…
…i gwałtowne zaostrzenie represji… Dlatego nie można być naiwnym, bo wszystko już w relacjach z Białorusią przerabialiśmy – i pełną blokadę, i pełne nadziei otwarcie. A na końcu, mówiąc w skrócie, zawsze wracaliśmy do autorytarnego systemu rządów Aleksandra Łukaszenki.
Nie sądzę, by dziś w Europie jakikolwiek polityk prezentował naiwną wiarę, że zwolnienie więźniów politycznych oznacza automatycznie zwrot w polityce. Przyjmujemy je z uznaniem. Jednak oczekujemy m.in. rozpoczęcia dialogu z opozycją, bo to niezbędne, by Białoruś weszła na drogę reform, oraz wypełniania przez Białoruś umów międzynarodowych, zawartych przez to państwo, na przykład umowy o małym ruchu granicznym z Polską. Jest ona wynegocjowana, ratyfikowana przez obydwie strony i nie jest realizowana, jak się wydaje, głównie z powodów politycznych.
Mały ruch graniczny nie ma politycznego charakteru, a wyłącznie społeczny. Ułatwia obywatelom po obu stronach granicy przemieszczanie się i podróżowanie. Czyni granicę bardziej przyjazną i otwartą. Jego wprowadzenie byłoby testem potwierdzającym intencje Aleksandra Łukaszenki
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych, poseł PO Robert Tyszkiewicz (P) na konferencji z przedstawicielami białoruskiej opozycji w polskim Sejmie. Na zdjęciu również Anatol Labiedźka (3L) i Paweł Siewiaryniec (L; Fot. PAP/Marcin Obara
W komentarzach unijnych polityków, np. w oświadczeniu szefowej unijnej dyplomacji, pojawia się postulat, że teraz Unia Europejska oczekuje na rehabilitację więźniów politycznych, przywrócenie im praw. To ważne. Ale mowa jest też o tym, że wiele będzie zależeć od przebiegu wyborów. Wiemy jednak już teraz, że te wybory nie mogą być uczciwe. Choćby dlatego, że jeden z kandydatów, Mikoła Statkiewicz, znajdował się podczas kampanii w więzieniu. Tego rodzaju komunikaty z Brukseli wzbudzają podejrzenie, że Unia Europejska trochę niejasno formułuje swoją strategię i oczekiwania wobec Mińska.
Myślę, że Unia Europejska nie ma strategii wobec Białorusi. Unia Europejska zajęta jest dziś wojną rosyjsko-ukraińską. Wszystkie oczy są zwrócone na Ukrainę. Białoruś nie jest w tej chwili gorącym, żywym tematem w Unii Europejskiej. Pierwsze reakcje unijnych polityków pokazują, że chcą oni po prostu poczekać i przekonać się, co się dzieje. To dość roztropne stanowisko. Nie świadczy ono co prawda o rozbudowanej strategii, jednak dowodzi, że politycy unijni chyba czegoś się nauczyli, wstrzemięźliwie reagują na działania Białorusi i sygnalizują Mińskowi, że po pierwszym jego kroku muszą nastąpić kolejne.
O intencji Mińska nie przekonamy się w ciągu dni, to musi być proces. Dlatego sądzę, że dopiero po wyborach będzie możliwość sprawdzenia, czy Aleksander Łukaszenka naprawdę opowiada się za dialogiem z Zachodem.
Na razie doszło do spełnienia najoczywistszego postulatu. Zwolnienie więźniów politycznych nie jest jeszcze powodem do zachwytu nad poziomem demokracji na Białorusi. Można powiedzieć - ”nareszcie”. Czy Białoruś chce zmierzać w kierunku reform – tego nam ten gest jeszcze nie mówi. Konieczna jest oczywiście rehabilitacja więźniów politycznych i reforma prawa wyborczego. Wybory prezydenckie na Białorusi niestety nie mogą zostać uznane za demokratyczne, bo ordynacja, prawo i praktyka nie są demokratyczne…
Wynika z tego, że jest wiele spraw, które trzeba byłoby zmienić, może opracować rodzaj mapy drogowej.
Tak z pewnością.
Czy możliwe, że ktoś w Brukseli, w Unii Europejskiej, już nad tym zasiadł i pracuje nad strategią?
Nie ma dwóch takich samych krajów i myślę, że polityka Unii Europejskiej wobec każdego z sąsiadów na wschodzie powinna być zniuansowana. Sądzę jednak, że fundamentem tej polityki powinien być program Partnerstwa Wschodniego. Strategię wobec Białorusi oparłbym na nim. Niesie on już ze sobą praktykę, doświadczenia, w kilku krajach na wschodzie przyniósł konkretne efekty. Sądzę zatem, że należałoby oczekiwać od Białorusi zaangażowana w program Partnerstwa Wschodniego. Drugim postulatem jest dialog z opozycją. To moim zdaniem niezbędne, by sprawy na Białorusi nabrały pozytywnego zwrotu.
Pytanie, czy Aleksander Łukaszenka po wyborach ogłosi powrót Białorusi do stołu rokowań w sprawie Partnerstwa Wschodniego. To oznaczać by mogło rozpoczęcie negocjacji o umowie stowarzyszeniowej, a jeśli nie to o ruchu bezwizowym, innych programach Partnerstwa Wschodniego, o dostosowaniu prawa Białorusi do unijnych standardów.
Foto: Proces Mikoły Statkiewicza i innych więźniów politycznych w maju 2011 roku; PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
Jest jeszcze problem białoruskiego społeczeństwa – tu kluczowa jest edukacja, dostęp do wolnych mediów. Tymczasem na Białorusi coraz silniejszy jest wpływ rosyjskiej propagandy. Czy to co się robi dla społeczeństwa obywatelskiego jest zatem wystarczające? Może brak jest też strategii skierowanej do zwykłych ludzi, do społeczeństwa? Bo to ludzie są poszkodowani najbardziej – podlegają represjom, muszą żyć w ramach wyznaczonych im przez reżim, nie ma wolności słowa, kraj jest rusyfikowany.
Polska w tej sprawie robi najwięcej w Europie. Wspieramy w decydującym stopniu dwie główne inicjatywy medialne – telewizję "Biełsat" i Radio ”Racja”. Wspomagamy projekty internetowe. Warto to wsparcie zwiększać.
Obecnie w Europie toczy się dyskusja na temat stworzenia specjalnego projektu medialnego, zapewne będzie to telewizja. Ma on dać odpór propagandzie rosyjskiej w krajach na wschodzie. Uważam, że to jest właściwy kierunek. Trzeba wspólnego europejskiego wysiłku, bo potężnej kremlowskiej propagandzie można przeciwstawić tylko duży projekt, wymagający sporego zaangażowania finansowego. W tej kwestii niedługo, na początku września, odbędzie się spotkanie donatorów, organizowane przez Europejski Fundusz na Rzecz Demokracji ministra Jerzego Pomianowskiego.
W moim przekonaniu jeszcze bardziej mogłoby pomóc Białorusinom otwarcie granicy: czyli ruch bezwizowy, mały ruch graniczny (który na małym obszarze jest odmianą ruchu bezwizowego). Myślę, że Unia Europejska powinna sygnalizować chęć podjęcia negocjacji. Formuła Partnerstwa Wschodniego przewiduje zawarcie umowy o ruchu bezwizowym między Białorusią i Europą i warto, by Mińsk do takich negocjacji przystąpił. By tak się stało, konieczne są działania dyplomacji. A nie ma lepszej formy edukacji, niż otwarte granice między Białorusią a Unią Europejską.
Gdyby Unia Europejska zdobyła się na wysiłek dofinansowania mediów nadających na Białoruś, też byłoby to korzystne.
Głównym problemem jest dystrybucja mediów na Białorusi. W kraju, w którym nie ma wolności mediów, trudno jest je zaordynować z zewnątrz. Większe środki na projekty medialne są potrzebne. Jednak konieczna jest też presja na władze białoruskie, by liberalizowały prawo medialne, a by obywatele Białorusi mieli możliwość dostępu do gazet, kanałów telewizyjnych. W tej chwili rozpowszechnianie treści wolnych mediów na Białorusi nie jest możliwe.
W naturalny sposób takie działanie z zewnątrz oznacza wsparcie dla projektów, które są niesłychanie ważne, ale przy braku wolności mediów wewnątrz państwa nie dają możliwości dotarcia do przeciętnego obywatela.
Wiadomo, że telewizja Biełsat nie będzie obecna w sieciach kablowych w dużych miastach – bo władza na to nie pozwoli. Raczej nikt tam nie będzie instalował anten indywidualnych. Mówię tu o naturalnych ograniczeniach, które są związane z brakiem wolności mediów na samej Białorusi. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie trzeba robić wszystkiego co można w tej sprawie. Należy robić jeszcze więcej!
Mikoła Statkiewicz po wyjściu z więzienia powiedział w jednym z wywiadów dla agencji Biełapan, że powinny być ogłoszone nowe wybory, tak by była możliwość organizowania ich na zasadach dopuszczających konkurencję. Rozumiem, że Mikoła Statkiewicz jest jeszcze przed ewentualnymi rozmowami z opozycją. Pana zdaniem, gdyby opozycja białoruska wystąpiła z takim postulatem, czy Unia Europejska byłaby w stanie go wesprzeć?
Z całą pewnością. Unia Europejska od lat domaga się od Białorusi ustanowienia demokratycznego prawa wyborczego. To jest warunek uznawania instytucji wybieranych w tych głosowaniach za ważne, za wyłonione legalnie.
Mikoła Statkiewicz słusznie podnosi kwestię niedemokratyczności ordynacji wyborczej. Taki postulat zachowuje ważność w każdym momencie. Można mieć poważne wątpliwości graniczące z pewnością, że ten apel zostanie odrzucony przez władze białoruskie, bo pokazuje prawdę o systemie wyborczym na Białorusi.
Nie ma równości startu kandydatów, nie mają oni dostępu do państwowych mediów, nie ma transparentności w pracy komisji wyborczych i społecznej kontroli nad przebiegiem wyborów. I prawo, i praktyka wyborcza, nie pozwalają na uznanie tych wyborów za demokratyczne.
****
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl i Raport Białoruś
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl