Było mi po ludzku bardzo żal wszystkich więźniów politycznych i ich rodzin, szkoda było cennych lat, które im ukradziono. Z humanitarnego punktu widzenia ich zwolnienie to godny docenienia gest.
Od pewnego czasu spodziewałam się, że może do tego dojść. Ostatnio coraz bardziej widoczne były kroki w stronę ocieplania relacji Białorusi z Unią Europejską. W moim odbiorze podobny proces rozpoczął się i w stosunkach Mińska ze Stanami Zjednoczonymi. Wygląda na to, że wszystkim zależy, by odmrozić relacje z Białorusią. Na marginesie można przypomnieć, że Stany Zjednoczone od dawna nie mają ambasadora na Białorusi, można zadać pytanie, czy i tu coś się nie zmieni.
Rosja to chyba zbyt duży problem dla Brukseli
Dużą rolę w tej kwestii odgrywa Rosja. Dla Unii Europejskiej Moskwa stanowi jednak tak duży problem, że dołożenie tu jeszcze sprawy Białorusi zapewne już nie wchodzi w grę w pojęciu urzędników w Brukseli. Obie kwestie, losy Aleksandra Łukaszenki i Władimira Putina, są ze sobą ściśle połączone, jednak myślę, że zrozumienie sposobu w który są nierozerwalnie związane, przerasta rozumienie Wschodu przez zachodnich polityków i nie mieści im się w głowie.
Przypuszczam, że ceną za gest Aleksandra Łukaszenki może być częściowe uznanie wyborów. Aleksandrowi Łukaszence bardzo zależy, by wyjść z izolacji międzynarodowej. Nie spodziewam się, że OBWE czy Unia Europejska stwierdzą jesienią, że to w pełni demokratyczne wybory, bo już teraz wiemy, że takie nie będą. Być może jednak wystarczą takie stwierdzenia, jak „odnotowano poprawę, widać wyraźne starania, była lepsza atmosfera kampanii”… Zważywszy na to, że kandydatów na prezydenta prawie nie ma, istnieje taka możliwość.
Łukaszenka koncertowo niszczy opozycję
A niezależne od reżimu partie polityczne na Białorusi kurczą się z różnych przyczyn, słabnie w nich duch. Aleksandrowi Łukaszence udało się koncertowo rozbić opozycję po 2010 roku - był to niestety majstersztyk autorytarno-dyktatorskich działań przy wykorzystaniu wielu metod. Aresztował, zastraszał, rozbił fizycznie szeregi opozycji, skutecznie ją zdezintegrował. Każdego wypuszczał zza krat na innych warunkach, jednych wcześniej, innych później. Dbał o to, by jak największą liczbę opozycjonistów choć trochę złamać, skompromitować, zmusić do podpisania niewygodnych dokumentów, a przynajmniej próśb o łaskę.
Postawa Mikoły Statkiewicza na tym tle lśni jak diament. Po wypuszczeniu, zanim cokolwiek powiedział po wyjściu z autobusu w Mińsku, już było wiadomo, że niczego nie podpisał i nie został złamany. To było widać po jego minie, po radosnym uśmiechu, pełnym realnego szczęścia. Dlatego zgadzam się z oceną, że mała czy duża, słaba czy mocna, opozycja na Białorusi już nie musi szukać lidera, ona go ma.
Mikoła Statkiewicz potrafi mówić prawdę o białoruskiej rzeczywistości i to w prosty sposób, który trafia do Białorusinów. Nie boi się. Świadomie przyjął konsekwencje swojej politycznej działalności, wiedział, że czeka go więzienie. Za kratami nie dał się skompromitować. Trochę się po tym wszystkim o niego niepokoję, bo tego typu lider zawsze jest w państwie autorytarnym w realnym, fizycznym niebezpieczeństwie. Powinien być bardzo widoczny w mediach, należy wiele o nim mówić, Zachód musi o nim pamiętać, bo od tego zależą jego losy, a być może i życie.
Białoruski system nie jest dobrze rozumiany
Trzeba mieć na uwadze, że Białoruś - to specyficzny reżim, z którego natury trzeba sobie zdawać sprawę. Nie jest to Korea Północna, ale to cały czas system represyjny. Część Białorusinów jeździ na Zachód, ale w tym samym czasie ktoś inny siedzi pięć lat w więzieniu.
W Polsce część ludzi ma przeczernioną, a cześć wyidealizowaną wizję Białorusi. Na przykład w kwestii korupcji. O tym problemie mówi się w związku z Ukrainą, a przecież i Białoruś, wbrew obiegowym opiniom, – jest fundamentalnie skorumpowana, jak każdy typowy kraj postsowiecki – od kołchozu po kamarylę prezydenta.
To problem zakładów państwowych i ich szefów, „haracze” płacą prywatne biznesy, łapówki biorą urzędnicy, biznesmeni opłacają się ludziom prezydenta. Ograniczona jest mała i średnia przedsiębiorczość, ale za to pomocnicze gospodarstwo prezydenta – to gigantyczny wielobranżowy kombinat, zatrudniający dziesiątki tysięcy osób. Kultura kradzieży, charakterystyczna dla państwowych przedsiębiorstw w PRL-u jest powszechna. żeby "wyjść na swoje", trzeba "zakombinować" na państwowym. Także na samym dole w kołchozie, gdzie system ten po prostu pozwala przetrwać – tu powszechne są np. praktyki pobierania ziarna na powtórny zasiew po to by je sprzedać, sprzedaje się na lewo i benzynę, którą się otrzymało itd.
Myślę, że Zachód niestety wciąż słabo rozumie, jak funkcjonuje białoruskie państwo, nie zdefiniował do końca jego istoty. To znacznie utrudnia opracowanie właściwej strategii wobec Mińska.
Agnieszka Romaszewska, dyrektor stacji Biełsat TV
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
bialorus.polskieradio.pl