To geopolityczny interes Polski, by Białoruś była niezależnym państwem i by nastała tam demokracja. Polska i Białoruś są naturalnymi partnerami, historycznymi sąsiadami – mówił Aleś Bialacki, przewodniczący Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna" w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl.
Niezależne środowiska Białorusi biją w ostatnim czasie głośno biją na alarm. Zdaniem wielu obserwatorów, suwerenność białoruska jest zagrożona – prorosyjska polityka władz i roszczenia Rosji do kontroli nad tzw. rosyjskim światem (ros. ruskim mirem), rozumianym w dużym uproszczeniu jako kraje, gdzie mówi się po rosyjsku, każą postawić pytanie o dalsze losy Białorusi. Kraj coraz bardziej jest uzależniany od Rosji, zrusyfikowane zostało szkolnictwo, język białoruski jest coraz rzadziej używany w domach, a władze przez 20 lat promowały wizję Białorusi jako członka rodziny narodów Związku Radzieckiego. Temu towarzyszy też propaganda ze strony Rosji – na Białorusi prawie wszyscy mają dostęp do rosyjskich kanałów telewizyjnych, czym można tłumaczyć fakt, że według sondaży wielu Białorusinów identyfikuje się z działaniami Rosji, na przykład uważa za słuszną aneksję Krymu. Ogromny wpływ propagandy rosyjskiej na myślenie o polityce stał się widoczny wyraźnie w związku z wydarzeniami w Ukrainie.
Aleś Bialacki przypomniał, że sytuacja jest trudna. Przez 200 lat rusyfikowano Białoruś, tylko kilka lat trwało odrodzenie na początku lat 90. Rządzący Białorusią Aleksander Łukaszenka oparł ideologię na wartościach ”rosyjskiego świata”. Teraz, jak zauważa Aleś Bialacki, władze Białorusi mają małe pole manewru, by przeciwstawić się rosyjskiej propagandzie. - Białoruskie władze boją się robić to otwarcie, przy czym należy tu jeszcze uwzględnić ich postsowiecką przeszłość i orientację. Ta ostatnia bazuje bowiem tak samo na języku rosyjskim, na koordynatach ważnych dla Moskwy – mówił rozmówca portalu Polskiego Radia.
Białoruska inteligencja i przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego to jedyny mur, który może ochronić Białoruś – może i cienki, a może nie tak bardzo – mówił Aleś Bialacki. Podkreślił, że aktywność intelektualistów białoruskich narasta, jest coraz więcej książek, idei, imprez kulturalnych. Stopniowo przybywa osób, które świadomie mówią po białorusku.
- Trzeba wspierać tę cząstkę społeczeństwa obywatelskiego, które chce widzieć Białoruś jako europejski kraj, wszystkimi możliwymi legalnymi sposobami – mówił Aleś Bialacki.
Podkreślił, że Polacy mogą dobrze zrozumieć Białorusinów, bo jeszcze kilkadziesiąt lat temu sami zmagali się z represjami komunizmu, trafiali do więzień, byli wyrzucani z pracy, bali się rozmawiać otwarcie.
Aleś Bialacki podkreślił, że programy takie jak stypendia Kalinowskiego – dla relegowanych z przyczyn politycznych studentów - zmniejszają poziom strachu w Białorusi. Apelował o wsparcie, solidarność, intensywne kontakty – z Białorusinami, z działaczami białoruskimi, ale nie z łukaszenkowskim reżimem.
ZACHĘCAMY DO PRZECZYTANIA WYWIADU!
***
PolskieRadio.pl: Jak poważnym zagrożeniem jest koncepcja tzw. rosyjskiego świata (kremlowska teza o jedności kulturowej poradzieckiego świata) i odradzający się rosyjski neoimperializm dla Białorusi?
Aleś Bialacki, były więzień polityczny, przewodniczący Centrum Obrony Praw Człowieka ”Wiasna”: To zawsze był poważny problem i istotny czynnik w historii Białorusi przez ostatnie 200 lat. Politykę rusyfikacji prowadziły najpierw władze rosyjskie, potem po wojnie sowieckie. Doprowadziło to do niemal pełnego zrusyfikowania kraju pod koniec lat 80. Na początku lat 90. Białoruś stała się niezależna i wówczas mieliśmy cztery lata stosunkowo demokratycznego funkcjonowania państwa, nastąpiło białoruskie odrodzenie. Język białoruski powrócił do świata polityki, kultury, oświaty. Jednak po przyjściu do władzy Aleksandra Łukaszenki nastąpił zwrot, polityka państwa znów wróciła na stare tory.
Obecnie widzimy, że sowieckie klisze, na których zbudowana jest dzisiejsza białoruska ideologiczna konstrukcja, dziwnym sposobem pokrywają się z ideami tzw. rosyjskiego świata (ros. ruskiego miru), która rozwinęła się w Rosji. Główne punkty ciężkości są te same. To ta sama ideologia, te same symbole. Postaci i wydarzenia historyczne narracji ”ruskiego miru” już dawno zadomowiły się w Białorusi. Mam tu na uwadze np. mitologizację Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, która jest kreowana na główne wydarzenie w historii kraju, od którego w ogóle zaczynają się dzieje narodu.
Jeśli spojrzeć na tę kwestię obiektywnie, to oczywiście idea ”ruskiego miru” stanowi niebezpieczeństwo dla państwowości Białorusi. Przecież prezydent Władimir Putin oznajmił, że tam gdzie jest język rosyjski, tam są i interesy Rosji. To jednoznaczne stwierdzenie. Chodzi o to, że rosyjska kultura i język, uznawane są przez polityków w Moskwie jako faktor polityczny. Dlatego przy tego rodzaju propagandzie powinna istnieć kontrpropaganda.
Trzeba coś przeciwstawić temu ”rosyjskiemu światu”. Białoruskie władze boją się robić to otwarcie, przy czym należy tu jeszcze uwzględnić jej postsowiecką przeszłość i orientację. Ta ostatnia bazuje bowiem tak samo na języku rosyjskim, na koordynatach ważnych dla Moskwy.
W tej sytuacji nadzwyczaj ważna jest pozycja niezależnych mediów i pozarządowych organizacji, które organizują rozmaite przedsięwzięcia kulturalne, oświatowe, propagują kulturę białoruską, narodową tożsamość. To realny mur, może i cienki, a może i nie tak bardzo, który można dziś postawić jako efektywną zaporę przed rosyjską propagandę i ideą ruskiego miru, która przetacza się ze wschodu przez Białoruś, na zachód, dalej.
Czy można w jakiś sposób ocenić, jak Białorusini odnoszą się do idei ”ruskiego miru”? Logicznie rzecz biorąc - ona zagraża istnieniu ich państwa. A Białoruś przecież wiele wycierpiała ze strony wschodniego sąsiada, i przed wojną, i podczas niej, i po wojnie. Rosja nie przeprosiła Białorusinów za zbrodnie popełnione na tym terytorium za władz radzieckich. Czy Białorusini dostrzegają w tej idei zagrożenie?
Białorusini nie mają silnie rozwiniętej narodowej świadomości z przyczyn historycznych. Przez długi czas nie mieliśmy mocnej warstwy inteligencji, z różnych przyczyn. Inteligencja albo rusyfikowała się, albo polonizowała, albo emigrowała. Dla kształtowania narodu potrzebni są ludzie, którzy będą przekazywać wiedzę o historii, kulturze, rozmawiać o wartościach narodu. Tego zawsze brakowało.
I teraz duża część Białorusinów nie ceni niezależności białoruskiej, kultury. To nie jest większość. Jednak na tę część ludności liczą ideolodzy "ruskiego miru".
Białorusini żyją czasem jakby podwójnym życiem. Z jednej strony odnajdują się w atmosferze Rosji, z drugiej strony czują się Białorusinami. I przy tym, często mówią po białorusku.
To jest spadek naszej trudnej historii. I z tego stanu trzeba powoli stopniowo wychodzić, wypełzać i tworzyć coś, co jest nasze. Dla mnie jest absolutnie zrozumiałe.
Ciekawe jest, że te procesy tworzenia białoruskiego narodu nie ustają i teraz, nie zatrzymano ich ostatecznie. Są hamowane przez białoruskie władze, które działają według sowieckich schematów i klisz, gdzie dla białoruskiego narodu nie było miejsca. Był jeden naród sowiecki. Taka sytuacja takiego "niedopieczonego narodu" w zasadzie zadowalała władze przez ostatnie 20 lat, od kiedy Aleksander Łukaszenka jest przy władzy.
Tym niemniej równolegle działają białoruscy historycy, politolodzy, działacze społecznie, którzy rozumieją wartość białoruskiej państwowości, kultury i pracują na rzecz jej propagowania, wszystkimi możliwymi środkami, przez muzykę, książki, wykłady, spotkania i tak dalej.
I tak toczy się walka o dusze Białorusinów. Z jednej strony ”ruskij mir” ciągnie ich ku sobie, z drugiej strony białoruska inteligencja przypomina im, by pozostali Białorusinami.
Zrozumiałam, że społeczeństwo obywatelskie na Białorusi uważa pan za jedyną siłę, która może zachować suwerenność Białorusi?
To ono najwyraźniej pokazuje ideę białoruskiej tożsamości, a państwo tego nie robi w dostatecznym stopniu. Okazuje jej tylko szczupłe wsparcie. To jednak zupełnie niewystarczające w sytuacji, gdy znajdujemy się obok sąsiada agresywnego w sferze ideologii. Musimy umocować naszą tożsamość. Społeczeństwo obywatelskie i niezależne media to poważne czynniki w procesie zachowania białoruskiej świadomości, tożsamości i państwowości w przyszłości.
Co może zrobić społeczeństwo w Polsce i w innych demokratycznych krajach, by wspomóc społeczeństwo na Białorusi?
Jest to absolutnie w interesach Polski. Nie sądzę, by Polska cieszyła się z dodatkowych kilkuset kilometrów granicy z Rosją. Białoruś odgrywa tu rolę pewnego bufora. To geopolityczny interes Polski, by Białoruś była niezależnym państwem i by nastała tam demokracja. Polska i Białoruś są naturalnymi partnerami, historycznymi sąsiadami. Obecnie relacje między państwami są na niskim poziomie. To zrozumiałe, bo państwo demokratyczne nie może normalnie współpracować z autorytarnym. Ale demokracja z demokracją – może. Dlatego trzeba wspierać tę cząstkę społeczeństwa obywatelskiego, które chce widzieć Białoruś jako europejski kraj, wszystkimi możliwymi legalnymi sposobami.
To na przykład poprawa relacji między organizacjami pozarządowymi, zwiększeniem liczby wyjazdów, edukacyjnymi i naukowymi programami, zmniejszeniem kosztów wiz, ułatwieniami wizowymi. To bardzo ważne, byśmy mogli spokojnie jeździć do siebie nawzajem. Trzeba się otworzyć – i musi tu być wola ze strony polskich władz – na białoruski naród, obywateli, młodzież, ale oczywiście nie na reżim.
To jest absolutnie w interesie Polski. Tak jak w swoim czasie w interesie Polski było istnienie Rzeczpospolitej, w której mieszkali wspólnie z Białorusinami, Litwinami, tak w interesie dzisiejszej Polski jest istnienie niezależnej Białorusi.
W kontekście Białorusi już rzadko mówi się o strachu, który w państwie autorytarnym jest powszednim uczuciem. To jednak kraj, w którym są represje, w którym dziennikarze karani są za artykuły dla zagranicznych mediów, gdzie za wyjście na ulicę z ukraińską flagą można trafić do aresztu, rozbudowane są służby bezpieczeństwa (KGB).
Tak, strach jest.
Czy można coś poradzić na ten strach?
Są projekty, które pomagają w tym zakresie. To na przykład program stypendialnym im. Konstantego Kalinowskiego (dla Białorusinów, którzy z przyczyn politycznych nie mogą studiować na Białorusi., red.). To bardzo dobra inicjatywa, spodziewamy się, że będzie istniała nadal. Taki projekt zmniejsza poziom strachu w społeczeństwie białoruskim. Odpowiadając na pytanie, jak osiągnąć ten cel, uśmierzyć lęk, w zasadzie wracamy do tego, że trzeba wspierać społeczeństwo obywatelskie, które przeciwstawia się represjom.
Polskie społeczeństwo samo było w analogicznej sytuacji jeszcze 25, 30 lat temu. Wywierano presję na aktywistów społecznych, ludzie siedzieli w więzieniu, innych wyrzucano z pracy. Na Białorusi takie zdarzenia mają miejsce niemal każdego dnia.
Prawie codziennie ludzie trafiają do aresztów na podstawie kodeksu administracyjnego, aktywistów związkowych zwalnia się z pracy, za wszystkim śledzi KGB. Społeczeństwo obywatelskie znajduje się pod stałą presją. To uczucie jest znane Polakom. Dlatego solidarność odgrywa tu wielką rolę. Zrozumiałe jest, że sytuację w Białorusi muszą zmieniać sami Białorusini – w 100 procentach jestem przekonany, że nikt nie da nam zbawienia, prócz nas samych. Nikt inny, tylko my, możemy zmienić sytuację.
W tym czasie moralna pomóc, programy solidarności, które wspierają społeczność obywatelską są bardzo ważne, by opór społeczny się nie skończył i by ludzie pragnący wolności kontynuować swoją pracę. Jestem przekonany, że przyniesie ona dobre rezultaty i zwyciężymy.
***
Z Alesiem Bialackim ozmawiała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl