Dziennikarka Europejskiego Radia dla Białorusi Anastasija Iljina uważa, że Zachód i społeczność demokratyczna na Białorusi mają teraz większą przestrzeń do aktywności. Obawia się jednocześnie, że koniec końców, liberalizacja ograniczy się do bardzo małych kroczków, bo reżim nie będzie chciał pozwolić na więcej.
Nie będzie też wielkich reform, bo wolny rynek – oznacza koniec dyktatury – stwierdziła dziennikarka, pytana czy intensyfikacja wizyt, kontaktów z Zachodem, deklaracji o poprawie relacji, przyczynia się do zmian na Białorusi. Mówi jednak, że na Białorusi miały miejsce wydarzenia, które zdziwiły nawet ją, bo nie spodziewała się nawet takich gestów ze strony władz - na przykład w marionetkowym parlamencie Białorusi pozwolono zasiąść dwóm kobietom z niezależnych kręgów politycznych. Według Anastasiji Iljiny to sygnał dla demokratycznych elit i Zachodu.
Władze białoruskie nie zaprzestały jednak represji, bo na demonstracjach białoruskich środowisk proeuropejskich i demokratycznych spisywane są dane uczestników, a następnie dostają oni olbrzymie grzywny, których ukarani aktywiści nie są w stanie spłacać - w związku z czym zabierany jest im majątek. W ten sposób zostają z rodzinami bez środków do życia. Aktywiści są też zatrzymywani podczas protestów, jednak nie są na ogół karani wyrokami więzienia.
Środowiska demokratyczne mają świeżo w pamięci 2010 rok, kiedy to krótki czas odprężenia w relacjach z Zachodem, motywowany m.in. chęcią otrzymania kredytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zakończył się olbrzymimi represjami, procesami, długoletnimi wyrokami więzienia.
Dziennikarka Europejskiego Radia dla Białorusi sądzi jednak, że tym razem sytuacja jest trochę inna. - Wtedy Łukaszenka mógł pozwolić sobie na to, by dziś rozmawiać z Europą, a jutro zwrócić się ku Rosji. Dzisiaj takich warunków nie ma, ponieważ polityka Rosji jest bardzo agresywna. Nie może w rozmowach z Rosją pozostać sam, musi kogoś mieć za plecami – uważa.
Białoruś a Ukraina i Polska
Anastasija Iljina dodała, że Białoruś próbuje teraz znaleźć jakąś równowagę w relacjach z Rosją i Ukrainą Zaczyna się też dialog z Polską. Polska też jest zainteresowana tym aby Białoruś była niepodległym państwem, a nie takim przedłużeniem Rosji, bo to już byłby bardzo trudne sąsiedztwo, trudniejsze niż ostatnią dyktaturą Europy - tłumaczyła.
Jednocześnie, jak zauważyła, Łukaszenka może demonstrować, że nie jest już ostatnim dyktatorem na wschodzie. Do tego są problemy w relacjach z Rosją dotyczące cen gazu, ropy. - W dodatku Putin prowadzi taką politykę, że trzyma w pewnym stresie nasze elity polityczne, bo też codziennie musimy się dopasowywać, do tych realiów – ocenia publicystka.
Hybrydowe ocieplenie?
Anastasija Iljina uważa, że to, co się będzie działo dalej na Białorusi, będzie zależało m.in. od wyniku wyborów w USA, ale też od polityki i zaangażowania Zachodu, w tym od kwestii finansowych. - Białoruś nie posiada takich zasobów, by prowadzić samodzielną politykę. Będzie potrzebowała wsparcia finansowego. Będzie potrzebować od Rosji pieniędzy, pytanie, czy pieniądze z Zachodu będą w stanie to zastąpić. Ja szczerze mówiąc nie oczekiwałabym wiele – raczej na zasadzie małych kroczków, na takie fundamentalne zmiany całego systemu, wolnego rynku, ona się nie zdecyduje. Gdy jest wolny rynek – to nie ma już dyktatury – podkreśliła dziennikarka.
Dodała, że Rosja chciałaby pewnie karmić Białoruś, ale chyba nie ma już czym, albo musi się ograniczyć.
***
Z Anastasiją Iljiną, redaktor Europejskiego Radia dla Białorusi, rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl
bialorus. polskieradio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl
CZYTAJ TEŻ:
Białoruska opozycja dostaje olbrzymie grzywny - to dla niej dramat (PolskieRadio.pl)